Artykuły

Dramaturgia z mokrej skarpetki

"Komedia romantyczna" w reż. Marcina Sławińskiego w Teatrze Powszechnym w Łodzi. Pisze Renata Sas w Expressie Ilustrowanym.

W połowie widowni, od podłogi do sufitu, stanął billboard - w stylu ulicznych reklam - wyłączając znaczną część rzędów. Czyżby już z góry założono, że to pozycja nie na pełną salę?

Tekst Wojciecha Tomczyka (autor dramatów "Norymberga", "Inka 1946", scenariuszy filmowych, w tym "Świadka koronnego" i serialowych - "Oficer", "Oficerowie", "Trzeci oficer") czyta się z uśmiechem i zainteresowaniem nieporównywalnym z oglądaniem przegadanego spektaklu.

Autor, który jest też producentem, dobrze zna środowisko artystyczne, obserwuje w akcji celebrytów, z felietonową swadą, czujnie rejestruje ich styl bycia, dążenia, słabości - żongluje schematami używanymi w modnych, kasowych filmach oraz w "czasopiśmiennictwie kolorowym".

Galerię postaci efektownie zakroił, wybierając bohaterów w sam raz do obsadzenia komedii romantycznej. Jest wrażliwy scenarzysta Tadzio (w tej roli przystojny Janusz German), energiczna producentka singielka Regina (Karolina Łukaszewicz), reżyser po sukcesach, Piotr (Jacek Łuczak nie bardzo ma co grać), Mała (Maja Korwin), mająca spełniać głównie dekoracyjną rolę, Marcin Ciamciara - młodzian dążący do aktorskiej sławy (z komediowym zacięciem i luzem gra go Maciej Więckowski).

I jeszcze starsi państwo: sprzątaczka Stefania (Ilona Bartosińska) oraz prof. Mundial (Edward Sosna - dystynkcja i dystans do postaci. Aktor od 50 lat jest na scenie!). To w ich życiowym epizodzie przechowało się coś z romantyzmu, choć i oni prowadzą swoją grę pozorów.

Historia opisanych przez Tomczyka siedmiu postaci miałaby sceniczny sens, gdyby reżyser Marcin Sławiński mniej zaufał samemu "czytaniu" tekstu, dynamice polegającej na szybkich wejściach i zejściach, hałasie dzwonków telefonów komórkowych, rozsuwaniu drzwi i przenoszeniu kanapy oraz dramaturgii (dosłownie) wyciskanej z... mokrej skarpetki.

Ironia, kpina z dzisiejszych fetyszy, sposób wypuszczania powietrza z "baloników" nie zadziałały. Temat radykalnie zamknęło dopiero jedno finałowe słowo: głośne, wykrzyknięte przez Tadzia "dosyć". W zapisie sztuki go nie ma. Ale wyraźnie było potrzebne.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji