Artykuły

Jak nie bać się życia

"Czajka" w reż. Eugeniusza Korina w Teatrze im. Osterwy w Lublinie. Ocenia Grzegorz Józefczuk w Gazecie Wyborczej-Lublin.

Eugeniusz Korin wyreżyserował spektakl bardzo zwarty, wyrazisty i zdecydowany, zarazem wygrał wszystkie wieloznaczności, jakie tkwią w " Czajce ", co realizację czyni bogatą w możliwe interpretacje. Dlatego zapewne każdy odbierze ten spektakl nieco inaczej

Jest to opowieść o miłości, a jak o miłości - to i o dramacie niespełnień, o uczuciowych grach i walce z nimi. Młodziutka córka bogatego ziemianina Nina (Aneta Stasińska), której serce dopiero uczy się miłości, zakochuje się w Trigorinie (Jacek Król), młodym, lecz próżnym pisarzu, ten zaś trwale romansuje z wiekową aktorką Iriną (Grażyna Jakubecka), która w życiu zachowuje się jak na scenie - czyli gra. W Ninie kocha się natomiast młodziutki Konstanty (Szymon Sędrowski), rozdygotany, przewrażliwiony syn Inny, który chce zostać dramaturgiem, takich dramatycznych związków jest w "Czajce" wiele.

Nina i Konstanty dopiero wchodzą w życie. Oglądamy, jak dziwny los sprawia, iż oboje zostają odtrąceni i niezrozumiani, a więc - złamani. On poddaje się i popełnia samobójstwo. Ona zaś, zgadza się na to, że żyć to "nieść swój krzyż", nauczyć się cierpieć. A jeszcze nie tak dawno uważała, że życie służy spełnianiu marzeń. Z tego punktu widzenia "Czajka" przedstawia galerię typów ludzkich, definiującą się przede wszystkim poprzez znaczenie przypisywane uczuciom. To koncert cierpień wzajemnie zadawanych. Miłość i cierpienie chodzą w parze, napędzając ludzki świat. Dlatego z kolei dla doświadczonego, przystojnego lekarza Dorna (Henryk Sobiechart), który zdaje się być bez uczuć, bo zna świat na wylot, także ten biologiczny, ludzie są nudni. Wciąż to samo: te same marzenia i klęski - zdaje się mówić. Rani Polinę (Teresa Filarska), która do niego lgnie, a ta - odpychana - cała trwa w oczekiwaniu na jego gest. Bo nienawidzi swego męża Szamrajewa (Jerzy Rogalski), szorstkiego gbura. Dostrzegając to wszystko, wiekowy Sorin (Włodzimierz Wiszniewski), brat Iriny, próbuje zachować dojrzały rozsądek, chce pomóc chorym duszom, chociaż wie, że niewiele może.

Jednak świat idealny, ten z marzeń, istnieje, ale w sztuce, w literaturze i w teatrze. I tu Czechów z Korinem wkraczają w problematykę sensu twórczości: czy jest ona złudzeniem, brzytwą, której czepia się wrażliwy człowiek, nadzieją potrafiącą zbudować go wewnętrznie czy formą dominacji jednych nad drugimi. Kolejnym piętrem, budującym bogactwo "Czajki" Korina, jest konwencja teatru w teatrze.

Niewątpliwie Eugeniusz Korin trafił z obsadą w dziesiątkę. Spektakl opiera się na grze aktorów, a ci stworzyli naprawdę dobre role. Sprzyja im znakomity przekład autorstwa Konna, niewątpliwe wyczulonego na melodię języka rosyjskiego. Warto zaznaczyć, że udanie zadebiutowała w poważniejszej roli Maszy Anna Zawiślak, grająca spragnioną miłości krzepką babę niby z ruskiego cyrku. Również Krzysztof Olchawa ładnie wcielił się w Nauczyciela, który patent na życie znalazł w przyziemności. Wszystkie napięcia miedzy bohaterami Korin znakomicie podkreślił strojami, układami postaci na scenie, a przede wszystkim zaskakującą scenografią z prawdziwym jeziorem, o którym jednak widz wie, że jest sztuczne. Balansowanie między życiem a konwencjami, jakie daje teatr, jest dodatkową siłą tego spektaklu. Mamy do oglądania w Lublinie kawałek naprawdę znakomitego Czechowa, Spektakl zaczyna i kończy scena z patefonem odlatującym z ziemi do nieba. Muzyka odlatuje, jak ludzkie dusze.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji