Artykuły

Nie na wszystko możemy sobie pozwolić

- Patrzę na młodych ludzi, z którymi wspólnie tworzę projekt "12 ławek", i widzę, że razem przechodzimy przez Morze Czerwone, tworzymy coś nowego w teatrze, rozrywając jego ramy - mówi JAROSŁAW STANIEK, reżyser hiphopowego projektu w Teatrze Muzycznym w Gdyni.

Z Jarosławem Stańkiem [na zdjęciu], reżyserem i choreografem "12 ławek", pierwszego polskiego musicalu hiphopowego, rozmawia Katarzyna Fryc:

Doskonale rozumie się z młodym pokoleniem hip hopu, bo sam był jego prekursorem - 20 lat temu jako młody chłopak z Sandomierza został pierwszym polskim mistrzem tańca breakdance i przez lata nikomu nie oddał pierwszeństwa.

Tancerze hiphopowego musicalu idą ścieżką ścieżką wydeptaną przez Pana...

- Można tak powiedzieć. Moja przygoda z hip hopem zaczęła się ponad dwadzieścia lat temu, kiedy o tej kulturze u nas jeszcze nikt nie słyszał. W 1984 roku zostałem mistrzem Polski tańca breakdance i potem jeszcze wielokrotnie zdobywałem ten tytuł. Dziś patrzę na młodych ludzi zanurzonych w tej kulturze, z którymi wspólnie tworzę projekt "12 ławek", i widzę, że razem przechodzimy przez Morze Czerwone, tworzymy coś nowego w teatrze, rozrywając jego ramy.

Dla wszystkich czterdziestu wykonawców udział w "12 ławkach" to debiut teatralny.

- Debiut zupełnie wyjątkowy, bo nie są tylko odtwórcami, także twórcami spektaklu: przygotowali do niego muzykę i ruch sceniczny. Ja tylko z grubsza zarysowałem im swój pomysł na choreografię, reszta to ich pomysły. W trakcie dyskusji i warsztatów wymyślili i opracowali tematy wszystkich 12 odsłon. A pojmują je w sposób bardzo konkretny: jak Rodzina to Emil i Kuba - ojciec i syn, którzy razem tańczą hip hop, jeśli Polska to tylko widziana ich oczami, którą opisują ich własne historie. Pozwalam im zachowywać się, tak jak chcą, w przedstawieniu nie ma ani cenzury, ani kulis. Chcę, żeby poczuli, że tworzą coś własnego. Oni rzucają pomysły, ja je akceptuję.

Chyba nie wszystkie? Parę dni przed premierą zaproponowali, żeby w scenie z toaletami znalazł się epizod seksu w kabinie. Na to Pan nie przystał - w spektaklu go nie ma.

- Muszę pamiętać, że to są bardzo młodzi ludzie, najmłodszy ma dwanaście lat. Biorę za nich odpowiedzialność. Przekonałem ich, że nie na wszystko możemy sobie pozwolić.

Nie sądzi Pan, że teatralna forma jest sprzeczna z naturą hip hopu?

- Już od dawna hip hop jest obecny w reklamach, wykorzystują go producenci samochodów do promocji nowych modeli, więc zaczął funkcjonować w strukturach, z którymi normalnie nie ma nic wspólnego. Jestem pewien, że z czasem, jak każda subkultura wejdzie w mariaż z tzw. normalną kulturą, tworząc nową formę. Tak się dzieje na całym świecie. Dlaczego w przypadku Polski ten proces nie miałby się rozpocząć w naszym teatrze? Teatr, który z założenia powinien być nowoczesny, musi otwierać się na ludzi młodych, powinien być blisko ulicy i klubów. Trzy czwarte młodych ludzi tak się teraz ubiera i słucha tej muzyki, innej często nie zna. I nie ma co udawać, że jest inaczej.

Spektakl jest wyzwaniem dla publiczności przyzwyczajonej do tradycyjnego musicalu.

- Trzeba mieć dużo tolerancji, luzu i pogody ducha. Na to liczymy ze strony widowni, bo hiphopowcy nie dopasują się do istniejących w teatrze struktur. Z natury do niczego się nie naginają. Dlatego ostateczna forma każdego przedstawienia i kierunek, w jakim ono pójdzie, są trudne do przewidzenia. Mam nadzieję, że dla wielu starszych widzów spektakl będzie zachętą i zaproszeniem: przyjrzyjcie się bliżej tej młodzieży i różnym obliczom hip hopu. A jest ich całe mnóstwo.

* * *

Prof. Jan Ciechowicz, teatrolog, kierownik zakładu dramatu, teatru i filmu na Uniwersytecie Gdańskim:

"12 ławek" to nie przedstawienie, lecz energia, żywioł, młodość i performance, a wszystko podlane autentycznym językiem młodych ludzi. Nie jestem taki jak oni, ale ich rozumiem i bardzo mi się podoba to, co robią, i udziela mi się ich trans. Wszystko to zrodzone jest z chaosu i nie ma klarownej konstrukcji, ale takie ma być!

Marcin Zawisza, 18-letni licealista z Trójmiasta:

Mam bardzo pozytywne wrażenia, podobało mi się. Pierwszy raz widzę coś podobnego na scenie. Chętnie wybrałbym się jeszcze raz z większą grupą znajomych. Do teatru nie chodzę często, ale akurat tego spektaklu byłem bardzo ciekaw. I nie zawiodłem się.

Magdalena Pramfelt, dziennikarka Szwedzkiego Radia:

Genialne! Jedna z lepszych premier, jakie widziałam. Jestem po pięćdziesiątce, ale dla mnie również jest to duże wydarzenie. Nie mam dzieci i to dla mnie bardzo ważne, by wiedzieć, co się dzieje w młodym pokoleniu. I nareszcie trochę zrozumiałam. Dobrze by było, gdyby ten spektakl mógł zaistnieć też po drugiej stronie Bałtyku, szwedzka publiczność na pewno dobrze by go przyjęła. Na przykład w zaprzyjaźnionej z Gdynią Karlskronie jest dużo młodzieży - można by go tam wyeksportować lub korzystając z połączenia promowego zaprosić ich do gdyńskiego teatru.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji