Artykuły

Zagrały za mnie moje oczy

PAULINA NAPORA ma 30 lat, urodziła się w Pińczowie. Jest mężatką, ma dwoje dzieci. Od roku znów mieszka w Pińczowie. Jest absolwentką PWST w Krakowie, od tego sezonu - aktorką Teatru Bagatela.

Wcześniej występowała w Teatrze "Dramatycznym" w Warszawie oraz w Teatrze " Współczesnym " we Wrocławiu, w Krakowie występuje w spektaklach "Sztukmistrz z Lublina" oraz "Skrzypek na dachu -reżyserowanych przez Jana Szurmieja. Pasjonują ją śpiew i piosenka aktorska, czego pokłosiem jest recital kolęd i pastorałek " Wigilia Apokalipsy ".

Pińczowianka, z dwójką dzieci i mężem, dostaje angaż w krakowskim Teatrze "Bagatela". Jak to się stało?

- Pomógł mi przypadek. Zbieg okoliczności dla mnie cudowny. Przede wszystkim wierzę, że czuwa nad nami "siła wyższa" i to ona wie, co jest dla nas najlepsze. Pozwala nam dokonywać wyborów, ale w momentach przełomowych to ona "podsyła" nam szansę. Od nas samych zależy, czy z niej skorzystamy. Tak przynajmniej było w moim przypadku.

Jak dokładniej wyglądała owa pomoc "siły wyższej"?

- Studiowałam w Państwowej Wyższej Szkole Teatralnej w Krakowie. Zaraz po dyplomie dostałam angaż w Teatrze Dramatycznym w Warszawie. Nie był to dla mnie ciekawy okres. Nie znałam nikogo. W teatrze nie było dla mnie ról. Zagrałam jeden epizod. Przygotowania do niego trwały kilka miesięcy - od października do lutego. Toteż, kiedy trafiła mi się propozycja pracy we wrocławskim Teatrze Współczesnym, bez wahania wyjechałam ze stolicy. Tym bardziej że niedaleko Wrocławia mieszkał mój chłopak. Obecnie mąż.

Nie bałaś się, że wyjeżdżając z Warszawy, odcinasz się od tych największych możliwości dostania wielkiej roli, zostania gwiazdą?

- Nigdy nie nastawiałam się na wielką karierą przed kamerami, a to z prostej przyczyny - mam wrodzoną wadę wzroku - oczopląs. Takie delikatne drganie gałek ocznych, i to widać w kamerze. Przełamałam ten kompleks. W tej chwili mogę się nawet pochwalić, że mam za sobą epizod filmowy. Wystąpiłam w trzech reklamach telewizyjnych. W pierwszej z nich zagrałam dzięki właśnie moim rozbieganym oczom. Bohaterka reklamy jest matką, przerażoną o jej dziecko, które uległo wypadkowi. Trzeba było ten strach zagrać. Za mnie zagrały moje oczy.

Wracając do twojej pracy w teatrze. Przeniosłaś się z Warszawy do Wrocławia I...?

- i były to dla mnie cudowne cztery lata, chociaż z drugiej strony Wrocław mnie wyhamował. Opuszczałam Warszawę z nadzieją na interesujące role, na to, że będę grać. Ale rzeczywistość była nieco inna. Owszem, zagrałam dwie interesujące postacie, tyle ze dla mnie to by to mało. W tym czasie wyszłam za mąż. A że nie miałam zbyt dużo zajęć, zdecydowałam się na dziecko. Przyznaję, miało być tylko jedno, ale oprócz Adasia jest jeszcze Hania, i jestem bardzo szczęśliwa, że jest. Cztery wrocławskie lata były dla mnie wspaniałe, chociaż z punktu zawodowego patrząc, popadłam w stagnację. Siedzenie z dziećmi w domu, urlopy macierzyńskie... Skutek był taki, że po czterech latach teatr rozwiązał ze mną umowę o pracę, i właśnie to odcięcie od stabilizacji zmusiło mnie do szukania dla siebie miejsca, jeśli chcę pozostać przy zawodzie aktorki. A że aktorstwo to moja pasja, więc niejako nie miałam wyboru.

Jak wygląda szukanie pracy w przypadku bezrobotnych aktorów?

- Zaczęłam od sesji zdjęciowych, na które, tak na marginesie, "wypchnął" mnie mąż. To on najbardziej pomógł mi przetrwać ten trudny dla mnie okres. Więc zdjęcia... Porozsyłałam je do teatrów, które mnie interesowały i czekałam. Przyznam się, że nie bardzo wierzyłam, że coś z tego będzie. Ale dodawałam sobie odwagi, powtarzając, że przecież niczym nie ryzykuję. Wyprowadziliśmy się z Wrocławia do Pińczowa. Którejś nocy zdzwonił telefon. Okazało się, że to Jan Szurmiej, znany reżyser teatralny. Zaproponował mi niewielką rólkę akrobatki w "Sztukmistrzu z Lublina". Zaprosił do Krakowa na rozmowę, do Teatru .Bagatela".

Od epizodu w sztuce do większych ról droga mimo wszystko daleka...

- Znów pomógł mi przypadek. Dojeżdżałam na próby do Krakowa, gdy tymczasem mąż i dzieci byli w Pińczowie. To było bardzo męczące, zaczynałam wątpić, czy taka szarpanina ma w ogóle ma sens. I znów z pomocą przyszedł mi mąż - zmusił mnie, bym zdecydowała, co dla mnie jest ważniejsze. Zostałam... Tydzień przed premierą, koleżanka, która grała jedną z głównych kobiecych ról, złamała nogę. Nie było czasu na szukanie zastępstwa. A że brałam udział w próbach od początku, znałam więc klimat spektaklu, poza tym byłam jedyną aktorką zatrudnioną do grania epizodu, więc reżyser zaproponował mi zastępstwo. Nie wahałam się ani chwili. Wcześniej przeszłam jeszcze próbę śpiewu, bo Estera, którą gram, śpiewa w przedstawieniu. Zastępstwo to dało mi możliwość pokazania moich umiejętności aktorskich. Widocznie są odpowiednie, skoro dyrekcja "Bagateli" zaproponowała mi angaż.

Co pamiętasz z powrotu na scenę?

- Czas premiery "Sztukmistrza z Lublina" i pierwsze spektakle... Czułam się, jak w transie. Wielkie emocje, bo właściwie przed przedstawieniem głównym miałam tylko trzy próby generalne. Ale udało się! Czułam i czuję się cudownie!

Występujesz również w musicalu "Skrzypek na dachu"...

- Tutaj również pomógł mi przypadek. Koleżanka, ta sama od złamanej nogi, jest teraz w ciąży, i znów dostałam propozycję zastąpienia jej. Gram najstarszą córkę Tewiego.

Jesteś w Krakowie od roku. Niezależnie od pracy w teatrze, udało ci się przenieść do tego miasta pewne wydarzenie kulturalne, piękne, ale do niedawna znane tylko w Pińczowie. Jak to się stało?

- Tak. Mam własny recital kolęd i pastorałek "Wigilia Apokalipsy". Autorem wierszy jest, najpierw mojej mamy, teraz również i mój przyjaciel, Adam Ochwanowski. Muzykę do nich napisał Andrzej Żądło. Obydwaj panowie, można na wyrost powiedzieć, są "pińczowscy". Półtora roku temu, kiedy wróciłam do Pińczowa, Adam zaproponował mi, bym zaśpiewała jego kolędy. Zakochałam się w nich od pierwszej chwili. Są zupełnie inne niż te, do których przywykliśmy. Nie ma w nich nic z ciepła i świątecznej atmosfery, ale właśnie dlatego wywierają na ludziach wstrząsające wrażenie. Szukając dla siebie miejsca w Krakowie, poznałam muzyków z "Piwnicy pod Baranami". Wspólnie z Pawłem Pierzchała, pianistą z "Piwnicy", rozpoczęliśmy pracę nad kolędami Adama, nie mając zupełnie pojęcia, co z tego wyniknie. Paweł rozbudował akompaniament o genialnego skrzypka Michała Chytrzyńskiego. Notabene Michał gra rolę tytułową w "Skrzypku na dachu". Jest jeszcze Łukasz Zygmunt - basista i wiolonczelista, a także Grzegorz Fiber, perkusista. Pod koniec prób zaprosiłam mojego, już dyrektora, Jacka Schoena, by posłuchał Adamowych kolęd. No i zachwycił go przygotowany przez nas materiał. Zaprosił nas do "Bagateli", proponując włączenie do repertuaru teatru. Oczywiście zgodziliśmy się...

Nosisz bardzo krótkie włosy. Czy fryzura nie przeszkadza ci w pracy w teatrze?

- Przez większość życia miałam długie włosy. Na tę fryzurę zdecydowałam się jakoś po urodzeniu Adasia. Potrzebowałam zmiany, jak ja to nazywam. Paradoksalnie, to krótkie włosy wydobyły rysy mojej twarzy. Sprawiły, że stałam się bardziej czytelna, widoczna. Inna sprawa: ostatnio pani fryzjerka z "Bagateli" dała mi do zrozumienia, że pora zmienić fryzurę na coś dłuższego. Ale, przyznaję ze wstydem, póki co udaję, że nie wiem, o co chodzi, w "Skrzypku na dachu" i w "Sztukmistrzu z Lublina" gram w perukach. Kiedy patrzę na siebie w lustrze, nie jestem przekonana, czy chcę powrotu Pauliny z warkoczem.

Pracujesz w krakowskim teatrze. Przed tobą ogromna szansa. Jak Ty sama oceniasz?

- To fakt, że życie znów dało mi ogromną szansę. Mój teatr podpisał ze mną angaż na półtora sezonu, do sierpnia 2006 roku. Mam więc czas na pokazanie, co potrafię. W tej chwili biorę udział w próbach do kolejnego spektaklu. Jego premiera planowana jest na początek lutego. Pracuję ze świetnymi ludźmi. Mam nadzieję, że uda mi się ściągnąć rodzinkę do Krakowa. Skoro już tyle udało mi się osiągnąć z marzeń, nie zamierzam tego stracić! To dobry okres w moim życiu.

Życzę więc samych wielkich ról

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji