Artykuły

Proste historie

Rezygnacja z tworzenia ścisłej struktury dramaturgicznej i inscenizacyjnej - wydaje się bezpośrednio wynikać z idei spektaklu - o spektaklu "Utopia będzie zaraz" w reżyserii Michała Zadary, ze Starego Teatru w Krakowie pisze Monika Kwaśniewska z Nowej Siły Krytycznej.

Nowy spektakl Michała Zadary jest teatralizowanym seansem pamięci. Jego tematem są wspomnienia osób przeżywających swoje dzieciństwo w latach osiemdziesiątych. Pytanie, które mu przyświeca i zostaje wyświetlonej na bocznej ścianie na początku spektaklu, by pozostać tam już do końca brzmi: "Jak opowiedzieć historię tych ludzi?" Tymi ludźmi są bohaterowie spektaklu, a może raczej zespół aktorski Starego Teatru. Trzydziesto- i trzydziestoparoletni aktorzy (Anna Radwan-Gancarczyk, Barbara Wysocka, Małgorzata Zawadzka, Arkadiusz Brykalski, Juliusz Chrząstowski, Błażej Peszek, Krzysztof Zarzecki, Krzysztof Zawadzki; wyjątkiem jest jedynie - Jan Peszek) nie dość, że dorastali w latach osiemdziesiątych, to również udzielili postaciom swoich nazwisk. Wydaje się więc, że to w dużej mierze z ich wspomnień i opowieści o dzieciństwie w latach osiemdziesiątych utkany jest scenariusz przedstawienia. Na ile jednak te historie są ich prywatnymi opowieściami, na ile, stylizowaną na język potoczny literacką fikcją (autorem tekstu jest przecież Paweł Demirski) - nie wiadomo. Ważna wydaje się natomiast idea, która wynika z takiej kompozycji scenariusza i spektaklu. Opowieść o latach osiemdziesiątych sytuuje się tu gdzieś na marginesie oficjalnych narracji i wiedzy. Rzeczywistość polityczna przebija się tylko wtedy, gdy bezpośrednio wkracza w doświadczenie bohaterów, stanowi analogię jakiejś mikrosytuacji oraz w tekstach wykonywanych przez aktorów piosenek. Pojawia się więc, kiedy Zawadzka opowiada o tym, jak z dziadkiem, tuż przed jego śmiercią, uczyła się wiersza o Leninie, którego potem, ze względu na zmiany polityczne, nie chciano włączyć w szkolną akademię; czy kiedy Wysocka domaga się od rodziców uszanowania wolności osobistej oraz w ciągłym poczuciu braku wszystkiego: od ubrań i słodyczy do poszanowanie godności jednostki.

Większość opowieści jest prosta, banalna, naiwna. Dotyczą one: pierwszych miłości, szkolnej tresury, wagarów, imprez, marzeń Dość chaotyczne historie, chyba nie ułożone według żadnego nadrzędnego klucza czasem budzą lekkie zażenowanie i wstyd, innym razem, choć to kwestia bardzo indywidualna, przywołują wspomnienia, lub po prostu nudzą. Brak jednej, wyrazistej narracji, rezygnacja z bezpośredniego przywołania takich wydarzeń jak chociażby stan wojenny - uniemożliwia całościową wypowiedź pokoleniową - taką, w której wszyscy, w tamtych czasach żyjący, by się odnaleźli. Przeciwnie - Zadara nie dąży chyba do stworzenia takiej wypowiedzi. Na poziomie narracji relacja z widzem nie jest budowana na bazie pamięci zbiorowej, lecz indywidualnej. Historie nie są tu więc dobrem wspólnym, lecz skrajnie prywatnym i jednostkowym. Powód obrania takiej strategii zostaje dobitnie wyjaśniony w przedostatniej scenie, w której milczący do tej pory Jan Peszek zaczyna mówić monolog pochodzący z Ksiąg narodu polskiego Adama Mickiewicza. Wychodzący od "Biblii", a dochodzący aż do czasów autora historiozoficzny wykład o dziejach narodów - jest idealnym przykładem spójnej, redukującej idiomatyczność i podmiotowość oraz skrajnie ideologicznej narracji pseudo-historycznej. W połączeniu z aktorską szarżą Peszka - jest z jednej strony atrakcyjny, z drugiej absurdalny i śmieszny - jako narracja historyczna zostaje całkowicie zdewaluowany.

Pamięć zbiorowa o latach osiemdziesiątych jest przywoływana za sprawą stylistyki spektaklu - scenografię stanowi bardzo realistycznie zaaranżowany zakład fryzjerski, a aktorzy ucharakteryzowani zgodnie z modą tamtych lat śpiewają i grają piosenki Urszuli, Aya RL, Brygady Kryzys. Próby porozumienia z pokoleniem lat osiemdziesiątych Zadara wydaje się więc szukać nie w reprezentatywnych opowieściach i postaciach, ale w estetyce i przejawach kultury masowej - wspólnej ramy dla indywidualnych wspomnień.

Spektakl Zadary z pewnością może budzić opory, niezrozumienie, dezorientację i dyskusję. Robi wrażenie źle zmontowanego, pełnego "pustych" przebiegów. Lata osiemdziesiąte wydają się często jedynie pretekstem i stylizacją, dlatego spektakl - już przed premierą nazywany "wypowiedzią pokoleniową" - jakoś z tej kategorii wypada, unika jej, traktuje ją "na pół gwizdka". Jednak rezygnacja z tworzenia ścisłej, porządkującej struktury dramaturgicznej i inscenizacyjnej - wydaje się bezpośrednio wynikać z idei spektaklu. Tworzenie świetnego warsztatowo przestawienia na bazie osobistych wspomnień jakiejś grupy ludzi wydawałoby się gestem opresyjnym - podobnym ujednolicaniu wielu narracji w wspólny totalizujący je obraz społeczności redukującym różnorodność i idiomatyczność. Utopia będzie zaraz pod tym względem jest więc przedstawieniem paradoksalnie spójnym, konsekwentnym, przekonującym i bezpretensjonalnym.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji