Artykuły

"Słuchaj, Izraelu!" w Starym Teatrze

STARY TEATR, wybitny reżyser, świetny zespół aktorski i ogromny rozmiarami sztuka sceniczna S. Sity "Słuchaj, Izraelu!", drukowana w nr 9 i 11-12 "Dialogu" z ubiegłego roku. Wielki, dramatyczny temat, od paru lat jakby ekscytujący opinię publiczną: zagłada narodu żydowskiego.

Sito dał się już poznać jako poeta, tłumacz poezji anglosaskiej, a także autor interesującego utworu scenicznego "Polonez", wystawianego w Warszawie i Krakowie. Teraz zaś mamy do czynienia z panoramicznym freskiem o zagładzie polskich Żydów. Zamysł autorski, ambitny wymagający wielokierunkowych studiów i prawdziwie kompozytorskiej wyobraźni, znalazł stosunkowo szybką realizację teatralną.

W słowie odautorskim czytamy: ""Słuchaj, Izraelu!" nie jest sztuką dokumentalną; jest próbą artystycznej syntezy gehenny narodu żydowskiego w trzech pierwszych latach i antycypacją zagłady. Nie usiłuję rekonstruować w niej rzeczywistości owego czasu na sposób kronikarski, choć wiele przywołanych epizodów opartych jest na sprawdzalnych faktach. (...) Główny wątek sztuki rozgrywa się w okresie od 1 września 1939 do 23 lipca 1942; chronologia wydarzeń została świadomie zatarta, a kategorie czasu rozchwiane. Akcja toczy się współcześnie, cofa w przeszłość, faluje i znów do współczesności powraca. Podobnie zatarte zostały granice pomiędzy życiem i śmiercią. Umarli pojawiają się obok żywych, giną na naszych oczach i powracają do życia - śmierć nie jest tu ostateczna."

Rzeczywiście, imponuje rozmach dramaturgicznej wyobraźni. Współczesność i przeszłość, historia i Biblia, fakty i mitologia, dokumenty i autorska wizja losu ginącego narodu, faktografia i uniwersalna interpretacja ideowo-teologiczna. Literatura, teatr, misterium. Wieloźródłowość reminiscencji artystycznych skojarzeń. Pojemność zadziwiająca.

W warstwie dokumentalnej głównymi źródłami historycznymi dla autora były "Adama Czerniakowa dziennik getta warszawskiego" i wspomnienia lekarki, dr Adiny Blady-Szwajgier. Główna postać Prezesa (prezesa Żydowskiej Gminy Wyznaniowej w Warszawie) jest zatem historyczna. Stary Doktor to Janusz Korczak. Gancwajch też wzięty z rzeczywistości niesławnej "Trzynastki" w getcie. Pod własnymi nazwiskami występują funkcjonariusze reżimu hitlerowskiego: Aurswald, Baatz, Mende. Całość historycznego doświadczenia uniesiona potężnym tchnieniem teologiczno-mitologicznym, wszechobecnym, wywiedzionym z licznych cytatów ze Starego Testamentu i Talmudu. Stąd podział postaci scenicznych na dwie grupy. Osoby (postaci występujące we współczesnej synagodze) i Postaci Dramatu, należące do świata wizji.

Co zaś wielce charakterystyczne i wartościowe, ta misteryjna struktura dramatu Sity, rozgrywającego się z udziałem ludzi i duchów, sił dobrych i złych, jako obrzęd żydowskich "dziadów", odwołuje się do wielkiej tradycji literatury polskiej wprost do narodowego arcydramatu Mickiewicza. Główny wątek fabularny, ukazujący działalność Adama Czerniakowa (na podstawie jego dziennika) potraktowany także w misteryjno-mitologicznych kategoriach, podejmuje jakby motyw misji Konrada cierpiącego za miliony i wadzącego się z Bogiem. Adam: "Żądają ode mnie, abym własnymi rękami zabijał dzieci mojego narodu. Nie pozostaje mi nic innego, jak umrzeć". "Jestem narodem wybranym. On zawarł ze mną Przymierze. Mam chyba prawo pytać o sens Jego wyroków?" Prezes, niosący w sobie kontaminację biblijnego posłannictwa z bliskim tradycji polskiej motywem cierpienia za naród urasta do rangi symbolu losu ludzkiego w ogóle. Misterium i moralitet zostaje podniesiony do wysokości uniwersalnej walki o godność człowieka, o miejsce sumienia w historii.

Wziąwszy pod uwagę wszystkie te składniki i wątki, płaszczyzny i wymiary, trzeba stwierdzić, że dramat Sity jest zjawiskiem wyjątkowym i pionierskim w dramaturgii polskiej. Ten bogaty, wielowątkowy i wielowarstwowy tekst literacki, rozgałęziony niepomiernie i polifoniczny czyta się, jakby się słuchało gigantycznej symfonii, brzmiącej poetyckimi frazami poprzez wieki. Owszem, to robi wrażenie czegoś niezwykłego, czegoś, co przychodzi z dalekiej przeszłości, objawia swoją moc, piękno i słabość, i odchodzi w krainy zaludnione Biblią, i znowu powraca tragiczną skargą psalmów i lamentacji, błąkających się w okupowanej Warszawie, wspominających tragiczną przeszłość w dzisiejszej synagodze Nożyków. Ale podziw dla tekstu, rychło ulega przygaszeniu i natrętnemu pytaniu: Jak to grać, co z tym robić na scenie, czy to się nadaje do teatru? Czy ten tekst nie domaga się kamery i ekranu? Tyle tu z techniki filmowego montażu poetyckiego w swobodnym oddechu łączenia obrazów...

Przygotowania, próby w Starym Teatrze trwały długo, oczekiwania na prapremierę przedłużały się niepokojąco. Aż wreszcie... Taki mistrz sztuki reżyserskiej, jak Jerzy Jarocki, wiedział, co należy zrobić przede wszystkim. Poczynił liczne skróty i skreślenia tekstu (przedstawienie i tak trwa blisko trzy i pół godziny), oczyścił tekst przez eliminację mnóstwa scenek, dialogów, powtórzeń informacyjnych. Rzecz zyskała więcej klarowności, ale czy i dynamizmu dramaturgicznego? Tego chyba brakuje spektaklowi nade wszystko.

Pełne urody scenicznej obrazy, rozsnute szeroko melancholijno-nostalgicznym trenem od sceny przez pomost biegnący środkiem widowni (jak ongiś w "Dziadach" wystawionych w tym wnętrzu przez Konrada Swinarskiego), np. wstrząsający przemarsz umarłych w Noc Wigilijną, przed Sądnym Dniem, do warszawskiej Synagogi Nożyków; sugestywna oprawa muzyczna; ciekawa scenografia ze ściano-kurtyną pokrytą hebrajskimi napisami - oto co uderza widza i ogarnia zewsząd panoramiczną pojemnością. Wielkość wizualna i akustyczna, liczebność obsady, rozpiętość czasu, szerokość problematyki historyczno-egzystencjalnej, poetycka aura - dominują nad sceną i widownią. Kilka znakomicie skomponowanych i zagranych scen, iskrzących się bolesnym zderzeniem dwóch światów - i brak czegoś, co by widownię porwało, nawet w tym teatrze.

Brak dramaturgicznej i teatralnej siły, która by zniewoliła uwagę widzów. Może ten ogrom spraw i wątków, jakieś rozproszenie epizodów, które pozostało mimo reżyserskiej ingerencji, utrudniało ekspozycję czegoś najważniejszego, przeszkadzało w skupieniu?

Również i aktorzy jakby poczuli się przeciążeni ogromem zadania i rozpierzchnięci pośród epizodów. Kilkudziesięcioosobowa obsada. Najważniejszą rolę Prezesa grał Jerzy Radziwiłowicz. Podziwiam tego wspaniałego aktora od lat, ale obserwuję u niego z niepokojem nalot jakiegoś dziwacznego manieryzmu, co ujawniło się w ubiegłym sezonie w "Portrecie" Mrożka. Nie uwolnił się od tego i w tej sztuce. A jeszcze - mówił kwestie swojej roli tak niedbałą dykcją, że aż przykro było słuchać. Niestety, wtórowali mu w tym niechlubnie i inni aktorzy, i młodzi i starsi.

Słowa ginęły, zacierane głosowo, a przecież uczestniczyliśmy wszyscy w literackim teatrze słowa, a nie w "Kreacyjnym bełkocie" teatru wizji plastycznych.

W licznym ansamblu wypełniającym scenę i pomost błyszczą czy też zwracają na siebie uwagę każdym pojawieniem się: Teresa Budzisz-Krzyżanowska (Yishmaol), Jan Peszek (Frankensztajn), Jerzy Trela (Baatz), Jerzy Bińczycki (Auerswald), Izabela Olszewska (Gitla), Andrzej Kozak (Płatek), Jerzy Święch (Stary Doktor), Marek Litewka (Kantor), Marek Kalita (Mende), Jan Monczka (Josł).

Ambitny, skomplikowany teatralnie utwór Jerzego S. Sity zaczyna swój żywot wkrótce i na sceny zagranicznego, bo jego przekład hebrajski jest już gotowy.

Stary Teatr im. H. Modrzejewskiej w Krakowie: "Słuchaj, Izraelu!" S. Sity. Reżyseria: Jerzy Jarocki, scenografia: Jerzy Juk-Kowarski, muzyka: Stanisław Radwan. Prapremiera: czerwiec 1989.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji