Artykuły

Z mieszanymi uczuciami

Najnowsza premiera teatru Współczesnego to sztuka Edwarda Bonda zatytułowana "Kobieta" (sceny o wojnie i wolności) w przekładzie Gustawa Gottesmana - wystawiona w reżyserii Macieja Englerta, z muzyką (bardzo dobrą) Jerzego Satanowskiego, z dekoracjami Jerzego Juk-Kowarskiego i kostiumami Ireny Biegańskiej.

Spektakl ten wzbudził we mnie odczucia mieszane - co nie jest złe - z tym jednak że w tym zamieszaniu przeważały niestety wrażenia negatywne. Skłonna jestem polecać go raczej tym, którzy w teatrze preferują grę aktorską i przymykają oczy na wszelkie niedostatki inscenizacji. W "Kobiecie" widz taki będzie mógł zobaczyć kilka naprawdę dobrych, interesujących kreacji.

Przede wszystkim Zofię Mrozowską w roli Hekabe - roli świetnie przez tę artystkę zbudowanej. Mrozowska mistrzowsko podkreśla wszelkie odcienie postaci tragicznej Trojanki - kobiety dojrzałej, rozumnej, gorzko doświadczonej, na swój sposób przebiegłej i cynicznej. Niestety, żeby nie było za dobrze, autor i inscenizator przydali tej roli dwie sceny, w których nawet tak dużej miary aktorka jak Zofia Mrozowska po prostu "gubi się", myślę o scenie samooślepienia się Hekabe oraz o scenie, w której stwierdza ona, że tym nie wykłutym okiem także nie widzi.

Druga udana kreacja to Ismena Barbary Sołtysik - Greczynki, będącej jakby przeciwwagą wielkiej Trojanki, kobieta za sprawą mniej wojny a bardziej drugiej kobiety doprowadzoną do tragicznej przemiany losu i ostatecznego upodlenia (o to zresztą także można mieć do autora pretensję, bo jednak pozwolił sobie na nadmierną przesadę obciążając jedną postać nadmiarem niedoli losu kobiecego).

Dopełnieniem tych dwu kreacji mogłaby się stać, a nawet powinna krótka epizodyczna rola Kassandry. Niestety - Gabriela Kownacka zawiodła. Trzeba jej jednak oddać sprawiedliwość; stało się to nie bez winy autora i reżysera.

Z ról męskich na plan pierwszy wysuwają się Wiesław Michnikowski jako Człowiek i Henryk Borowski - Nestor. To naprawdę dobre kreacje, świadectwo kunsztu obu aktorów. Na uwagę zasługuje również Mirosław Konarowski w roli syna Hekabe - ten młody aktor stopniowo, lecz stale rozwija swe umiejętności. Natomiast główna postać męska, Heros, w wykonaniu Jana Englerta - rozczarowuje. Englert, jak to zresztą zwykł czynić często, nadużywa głosu przez co jego Heros opętany ideą, której podporządkowuje wszystko, staje się mniej groźny, a bardziej komediancki. Co prawda znamy z historii takiego opętanego, historyczno-komedianckiego wodza, któremu udało się wciągnąć w wojnę nieomal cały świat - ale nie wszystko, co zdarza się w zyciu wytrzymuje próbę sceny.

I tak dochodzimy do spraw inscenizacji. Jak można się było domyślić z przedstawionego tu pobieżnie przeglądu postaci, Edward Bond akcję swej sztuki osadził w starożytności, sięgając do losów tragicznej Troi. I bardzo dobrze. Niestety - nie powstrzymał się przed tym, by nam nachalnie dać do zrozumienia, że sprawy, o których traktuje odnoszą się jak najbardziej do współczesności typowo angielskie picie herbaty, kamerdyner z błyszczącymi guzikami, wygnańcy z Troi wyglądający zupełnie jak wygnańcy z Warszawy, znani jednym z autopsji, a młodszym ze zdjęć archiwalnych z okresu II wojny światowej. Irytująca łopatologia. I przegadanie.

Sztuka Bonda jest właśnie przegadana. W konsekwencji widz zbyt często czuje się zmęczony, znużony.

Tym bardziej, że Englert ten dramat w gruncie rzeczy kameralny, rozgrywany w słowach, wzbogacił o ruch. To prawda, że teatr Współczesny ma i scenę, i widownię niewielką. By rozwiązać łamigłówkę poszczególnych miejsc akcji bez zmian dekoracji, Juk-Kowarski pozbawił widownię balkonu i na jego wysokości zbudował dwa długie podesty. To pozwoliło rozegrać tragedię w niezmiennych dekoracjach, lecz przydało jej wspomnianego ruchu. Te wszystkie wejścia, zejścia, wbiegania, zbiegania i stąpania po schodach - rozciągają rzecz całą jeszcze bardziej.

By widzom osłodzić nieco rozczarowanie, autorzy inscenizacji przygotowali program, w którym nie ma nic o Bondzie, o jego sztuce i twórczości, a za to są dwa teksty. Pierwszy z nich to projekt Kodeksu Przestępstw Przeciw Pokojowi i Bezpieczeństwu Ludzkości opracowany na polecenie Zgromadzenia Ogólnego Narodów Zjednoczonych w latach 1949-1954 oraz Powszechna Deklaracja Praw Człowieka uchwalona 10 grudnia 1948 r. przez III Sesję Zgromadzenia Ogólnego NZ, obradującą w Paryżu. Te teksty po prostu warto mieć i - uważnie, wielokrotnie przeczytać.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji