Artykuły

Odpowiedź na "Groźbę przeciętności" (fragm.)

PO przeczytaniu artykułu Krzy­sztofa Głogowskiego pt. "Groź­ba przeciętności" zamieszczonego w 21 numerze "Kierunków", a traktującego o spektaklach jakie w Warszawie przedstawił Teatr Nowy z Poznania, zawrzałam i... chwyci­łam za pióro. To oburzenie wynika nie tylko dlatego, że jestem poznanianką i wiernym widzem Teatru Nowego od 1973 r. (tj. od czasu, gdy dyrekcję objęła Izabella Cywińska), ale przede wszystkim dlatego, iż za­rzuty stawiane temu teatrowi przez autora artykułu nie są słuszne. Wprawdzie nie zajmuję się kulturą tak długo, jak pan Głogowski, ale za to posiadam świeżość spojrzenia (a co za tym idzie i myślenia) i częstszą niż on możliwość oglądania spektakli w poznańskim Teatrze Nowym. Śmiem twierdzić, że jako filolog z wykształcenia, a pracow­nik kultury z zawodu znam się na teatrze i mogę podjąć polemikę na ten temat!

Na "Trzech siostrach" i "Zorzy'' byłam już dwukrotnie i mam za­miar pójść po raz trzeci, ponieważ wbrew temu, co twierdzi pan Głogowski, spektakle te nie nużą - nigdy jeszcze nie wyszłam znudzona z Teatru Nowego! Wprawdzie "de gustibus non est disputandum", ale w przypadku oceny dzieła lite­rackiego, spektaklu - należy prze­de wszystkim zachować obiekty­wizm, a nie z góry zakładać, że "nad teatrem wisi groźba przeciętności" (takie odniosłam wrażenie po lekturze wspomnianego artykułu). Oczywiście - krytykować najłatwiej! Daruję sobie te drobne złośliwości pod adresem adwersarza i przejdę do sedna sprawy.

"Trzy siostry" to pod każdym względem (reżyseria, scenografia, a przede wszystkim gra aktorów) doskonały spektakl i co najważniejsze - najciekawszy ze wszystkich teatralnych i telewizyjnych realiza­cji tego dramatu, które miałam możność oglądać. Obsada sztuki jest - niezwykle trafna, wszyscy są "bohaterami Czechowa" z ich marze­niami, wątpliwościami, niemocą czynu i nieurzeczywistnionymi na­dziejami. Głogowski twierdzi, że w obsadzie brakuje "indywidualności większego wymiaru"! Ejże! A Mi­chał Grudziński, doskonały w roli sztabskapitana Solonego? A kapitalna kreacja Wojciecha Standełły (stary doktor Czebutykin), a jakże "mocna'' w roli despotycznej, pospolitej Nataszy Hanna Kulina?

Czyżby autor artykułu "Groźba Przeciętności", tak ubolewający na brak "osobistego piętna" nie zwró­cił uwagi na postać Solonego? Gra­jący tę rolę Michał Grudziński po­szedł w interpretacji zupełnie inną drogą niż jego poprzednicy. Dotych­czas spłycano tę postać, robiąc z So­lonego błazna, chama i nieokrzesa­nego gbura, który nie potrafi zachować się w towarzystwie. Michał Grudziński gra przede wszystkim człowieka nieszczęśliwego, świado­mego własnej nieśmiałości i nie­zręczności, beznadziejnie zakocha­nego w Irinie, liczącego, że ta "in­na niż wszyscy" zrozumie go. Ten Solony zdaje sobie sprawę z włas­nego zagubienia i nieśmiałości - stąd te dowcipy, mówienie głupstw i prowokowanie kłótni. Widać to wyraźnie, w scenie rozmowy z baronem (Akt II), gdy mówi o sobie: "Kiedy, rozmawiam z kimś sam na sam, to w porządku, jestem taki jak wszyscy, ale w więk­szym towarzystwie robię się po­nury, nieśmiały i... wygaduję brednie. A jednak jestem ucz­ciwszy i szlachetniejszy od wielu, wielu innych". Znakomita jest scena przed poje­dynkiem, gdy Solony w krótkiej rozmowie z doktorem cytuje Ler­montowa:

"Ta-ak... Pamięta pan ten wiersz? On burzy wzywa z mglistej dali, jak gdyby w burzy spokój był.

("Trzy siostry", Akt IV)

Na chwilę opada maska - oto prawdziwy Solony. I taki właśnie "Lermontowski" jest ten bohater Czechowa grany przez Michała Gru­dzińskiego. Tego oczywiście, biada­jący pan Głogowski nie zauważył!

Nie zgadzam się również z twier­dzeniem, że zbyt jednostajnie "prze­suwa się scena po scenie". Czyżby autora recenzji zwiódł (tak jak kry­tyków z czasów Czechowa) pozorny brak akcji dramatycznej (oczywiście akcji w klasycznym zrozumieniu, właściwy dramat rozgrywa się prze­cież we wnętrzu bohaterów). Jak można mówić o jednostajności, sko­ro każdy akt wnosi inny nastrój; w "Trzech siostrach" stopniowo wzbiera napięcie i wiadomo, że "coś" się stanie że runie świat ma­rzeń Olgi, Maszy, Iriny. I akt jest pastelowy, słoneczny i delikatny jak wiosenny dzień. Wesoło jest w do­mu Prozorowów, Irina promienieje radością i marzy o powrocie do Moskwy. Akt II - to już przyciem­nione barwy ponurego, zimowego wieczoru, to już rozczarowania, zmęczenie i ponura zapowiedź nie­szczęścia. W akcie III na tle pożaru rozgrywa się wewnętrzna tragedia sióstr. Akt IV to ostateczny kres marzeń, to rozbicie rodziny Prozo­rowów, przekonanie o własnej bez­silności i niemocy. "Trzy siostry" w Teatrze Nowym w reżyserii Janusza Nyczaka i w znakomitej obsadzie aktorskiej to spektakl oddający specyficzny klimat dramatu Czechowa.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji