Artykuły

Pochwała "Tryptyku"

Na kolejną premierę w Teatrze Wielkim złożyły się trzy jednoaktowe opery Giacomo Pucciniego "Płaszcz", "Siostra Angelica" i "Gianni Schicchi" zamknięte w obszerną partyturę "Tryptyku".

Planowana od dwóch lat przez dyrektora i kierownika artystycznego Mieczysława Dondajewskiego premiera, świadczy o naszej scenie operowej - o jej możliwościach, ambicjach i dążeniach. Premiera była bezsprzecznie największym przedsięwzięciem wielu ostatnich lat działalności "gmachu pod Pegazem".

"Płaszcz", pierwsza część Tryptyku jest z punktu widzenia warsztatu kompozytorskiego najbardziej ciekawa. Atmosferę Paryża pierwszych lat naszego, stulecia podbudowała przepiękna scenografia braci Kowarskich - Jerzego i Michała. Realizatorzy w najdrobniejszych szczegółach zadbali o wierne odtworzenie atmosfery werystycznej opery - był więc autentyczny osioł, kot i kanarek, a także woda w Sekwanie czerpana prawdziwym wiadrem. Pod przęsłem mostu w wyważonej grze świateł zamknięty został urokliwy obrazek, jaki rzadko możemy oglądać na scenach operowych. Scenografia będąc notabene mocną stroną premiery szła równolegle z zamierzeniami reżysera. Ponurość "Płaszcza" kontrastowała z bielą "Angelici" (na tle której rozgrywała się owa tragedia zawarta pomiędzy sielanką a dramatem), by złamać atmosferę powagi wybuchem radości w scenerii przepełnionej jaskrawą jasnością optymizmu - miłości i dobrego humoru. Taką scenografią i reżyserią realizatorzy podpisali się pod koncepcją samego kompozytora - była to droga od mroku ku jasności, od dantejskiego piekła po rajską apoteozę miłości.

Reżyser Janusz Nyczak wydobył ze śpiewaków wiele dobrego aktorstwa - doskonała Bożena Porzyńska, Zofia Baranowicz i Józef Kolesiński ("Płaszcz"), Krystyna Kujawińska (Angelica), Ewa Bernat, Aleksandra Imalska, Stefan Kondella, Jerzy Fechner, Marek Gasztecki, Marian Kondella (Schicchi), a nade wszystko w części trzeciej Tryptyku wspaniały, będący motorem wszystkich działań i komicznych sytuacji Edward Kmiciewicz.

Wokalnie, w pierwszej części, szczególnie podobała się kreująca Giorgette Bożena Porzyńska (bogactwo brzmieniowe, dramatyzm i pełnia barwowa głosu), występująca jako Frugola Zofia Baranowicz (charakterystyczna partia wymagająca właśnie takiego głosu) oraz Michele - Janusz Temnicki jak zwykle stylowy, interesujący potęgą głosu i perfekcją wykonania. Józef Kolesiński (Luigi) od pewnego czasu niepokoi zmianą swego bardzo dobrego sposobu śpiewania - zbyt duże portamenta i atakowanie od dołu wszystkich dźwięków oktawy dwukreślnej oraz lekko cofnięty, pogarszający dykcję głos, musi powodować u słuchaczy słuszny niedosyt. Bardzo pięknym dodatkiem były realizacje partii drugoplanowych - Jerzy Kulczycki (Talpa) ze swym głębokim, pięknie brzmiącym basem, oraz Adam Wiśniewski - swobodnie śpiewający "lekką" partię sprzedawcy piosenek.

W "Angelice" główną bohaterką była odtwórczyni partii tytułowej, doskonała jak zwykle Krystyna Kujawińska, której kreacja była największym zjawiskiem wykonawczym całego Tryptyku (liryzm, siła głosu, narastający dramatyzm). Ewa Warka niewielką partią Siostry Zelatrice jeszcze raz potwierdziła wyjątkową kulturę swego głosu. Aleksandra Imalska, poza problemami zmiany rejestru w średnicy, pokazała w dwóch ostatnich częściach Tryptyku przepiękne pianissima, doskonale brzmiącą górę i dół z owym charakterystycznym, satanicznym, pełnym napięcia dramatycznego dolnym rejestrem (Księżna, Zita).

W "Gianni Schicchi" głosowo brylowała Barbara Mądra. Godne podkreślenia są owe cudowne piana, atakowane z taką lekkością i perfekcją w najwyższych partiach skali - w Poznaniu rośnie wielki talent solistka o naturalnych zdolnościach i nieprzeciętnych możliwościach wokalnych. Głównym zjawiskiem wykonawczym, "Gianni Schicchi" były doskonale współbrzmiące ansamble od kwartetu po oktet, wyrównane brzmieniowo, spojone w jedności koncepcją kompozytora i reżysera.

Osobne oklaski należą się orkiestrze, która prowadzona przez dyrektora Dondajewskiego, z konsekwentną ideą scalenia trzech tak różnych części w jedność, stała się podstawą sukcesu jakim niewątpliwie było wystawienie na deskach poznańskiego Teatru Wielkiego, tego monumentalnego dzieła. Sukces Dondajewskiego był podwójny, polegał również na niezmiernie wnikliwej analizie poszczególnych partii i obsadzeniu ich (bardzo trafnie, stosownie do indywidualnych możliwości głosowych) odpowiednimi, aż 31 solistami.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji