Artykuły

Donos na taką Polskę

"Generacja" w reż. Piotra Łazarkiewicza w Akademii Teatralnej w Warszawie i "From Poland with love" w reż. Michała Zadary w Teatrze Wybrzeże w Gdańsku. Pisze Roman Pawłowski w Gazecie Wyborczej.

Teatr pokoleniowy szuka swojej tożsamości. Po sztukach teatralnych bezkompromisowo krytykujących kapitalizm przyszedł czas na dramaty o stosunku młodych Polaków do patriotyzmu.

Spektakl "Generacja" to pierwszy dyplom w warszawskiej Akademii Teatralnej oparty na współczesnych polskich sztukach. Otwiera go "Manifa" Cezarego Harasimowicza przedstawiająca uliczną manifestacje, w której biorą udział z jednej strony antyglobaliści, z drugiej - dresiarze. Skandowanie obelżywych haseł przeradza się w bójkę, kiedy nagle między walczącymi pojawia się para zwyczajnie ubranych młodych ludzi. Dziewczyna nieśmiało intonuje piosenkę z nadawanego przed laty telewizyjnego programu dla dzieci "Domowe przedszkole". I staje się cud: ręce podniesione do bicia opadają, grymas nienawiści i zacietrzewienia schodzi z twarzy, niedawni przeciwnicy, którzy jeszcze przed chwilą chcieli skoczyć sobie do gardeł, chwytają się za ręce i w zgodzie śpiewają piosenkę dzieciństwa: "Domowe przedszkole wszystkie dzieci kocha i chce, byście także kochali je trochę".

Generacja z przedszkola?

Nie można odmówić Harasimowiczo-wi poczucia humoru, kiedy z ironią pokazuje generację młodszą od siebie o 30 lat. Ale jego wizja wydaje się mocno uproszczona. Młode pokolenie jest tu monolitem, a różnice światopoglądowe -modą. Czy rzeczywiście, jak chce tego znany scenarzysta, jedynym wspólnym doświadczeniem dzisiejszych 20-30-lat-ków jest stary program dla dzieci? Czy ich bunt jest istotnie tak niedojrzały, a myślenie tak naiwne, jak to pokazano na scenie Collegium Nobilium?

Sztuki teatralne o "generacji nic", których jest coraz więcej w repertuarze polskich teatrów, n ie potwierdzają tej diagnozy. Jeszcze niedawno w nowej dramaturgii spotykało się tylko dwa skrajne bieguny pokolenia: konsumentów, którzy żyją, aby kupować, i anarchistów, którzy chcą podpalić świat. Pierwszą grupę pokazywał Paweł Jurek w swoich tragigroteskach z życia zblazowanych japiszonów z Warszawy, drugą -m.in. Przemysław Wojcieszek, który w "Made in Poland" wystawionym niedawno w Legnicy dał portret zbuntowanej młodzieży z blokowisk.

Teraz jednak pomiędzy japiszonami z wielkich korporacji a blokersami pojawiła się cała galeria bohaterów, których nie da się już podciągnąć pod jedno pokoleniowe hasło. Dzisiaj bohaterami sztuk pokoleniowych są: robotnicy, lekarze, menedżerowie, copywriterzy, studenci, bezrobotni, młodociani przestępcy, mieszkańcy metropolii i prowincji. Ludzie, którzy podbijają rzeczywistość i wspinają się na szczeble kariery, i ci, którzy wypadli z pociągu do kapitalizmu i wypełniająkorytarze urzędów pracy. A także ci, którzy po wielogodzinnej podróży wysiadają z autobusów na dworcu Victoria w Londynie i usiłują zbudować życie od nowa.

Pokoleniowy pluralizm

Legendarne pokoleniowe spektakle z lat 70. takie jak "Spadanie" krakowskiego Teatru STU czy "W rytmie słońca" wrocławskiego Kalamburabyły wypowiedziami młodych inteligentów kierowanymi do publiczności studenckiej. Ich tematem był sprzeciw wobec systemu totalitarnego i tęsknota za wolnością.

Teatr pokoleniowy ma w Polsce długą historię, ale nigdy jeszcze nie pokazywał

spektrum społecznego i nie wypowiadał się w imieniu tak wielu grup w obrębie jednej generacji.

Dzisiejsza nowa dramaturgia stała się równie pluralistyczna jak społeczeństwo i nie ma chyba takiego środowiska, które nie odnalazłoby w niej swego portretu. Przykładem teatralnego pluralizmu może być właśnie spektakl "Generacja" w Akademii Teatralnej, do którego teksty napisało dziesięciu autorów. Chociaż większość urodziła się w latach 70., każdy wnosi do przedstawienia odmienne spojrzenie na polską rzeczywistość. Maria Spiss w "Windzie" rysuje portret uczestników wyścigu szczurów - dwojga japiszonów, którzy zamknięci w tytułowej windzie urządzają sobie nawzajem seans grozy, co ma ich stymulować do ciężkiej pracy. Z drugiej strony Patrycja Nowak w mikroscenie "Trzy minuty zmiana" pokazuje samotność dziewczyny szukającej ojca dla swego dziecka w klubie towarzyskim, gdzie na rozmowę z partnerem ma się tylko trzy minuty. Podobnej tematyki dotyka jednoaktówka Tomasza Mana "I" - to monolog dziewczyny z prowincji, która walczy o swoje rozpadające się małżeństwo. Z kolei Krzysztof Bizio w serii siedmiu scen inspirowanych siedmioma grzechami głównymi analizuje toksyczne relacje między parami bohaterów z różnych środowisk. Najciekawsza jest scena ilustrująca "lenistwo", w której mężczyzna z własnej woli rezygnuje z pracy i odmawia udziału w wyścigu po karierę, czego nie może pojąć jego życiowa partnerka.

Nowi "Emigranci"

Niegdyś teatr pokoleniowy jednoczył i łączył wobec systemu totalitarnego. Dzisiaj generacja nie mówi jednym głosem. Każdy spektakl jest próbą osobistej wypowiedzi. Dlatego tak wiele w twórczości młodych autorów kameralnych sztuk o samotności, potrzebie miłości, poszukiwaniu związku z drugą osobą, atak mało opowieści pokazujących problemy całej grupy.

Do nielicznych spektakli, które próbują pokazać młode pokolenie w kontekście społecznym, należy "From Poland With Love", którego premiera odbyła się w styczniu w gdańskim Teatrze Wybrzeże. Jest to wypowiedź twórców przed trzydziestką, tekst napisał Paweł Demirski (rocznik 1979), reżyserował Michał Zadara (1976), główne role grają młodzi aktorzy z gdańskiego zespołu - Paulina Kinaszewska i Piotr Jankowski. Bohaterami są przedstawiciele tej części młodych Polaków, którzy nie widzą dla siebie miejsca w Polsce i śnią o emigracji. Nie jest to problem wyssany z palca - socjolodzy bijana alarm, tylko w ostatnich dwóch latach z Polski wyjechało 250 tyś. młodych wykształconych ludzi w wieku między 25. a 35. rokiem życia. O nich jest ta historia.

Spektakl opowiada o przeciętnej parze - on jest listonoszem, ona barmanką. Jego ściga komornik, jej brakuje do pierwszego. Nie mają wielkich marzeń: kupić od czasu do czasu płytę z muzyką, pójść na fitness, wypić dobrą herbatę. Aby zdobyć pieniądze na wyjazd, są gotowi na wszystko: on kradnie pieniądze na wypłatę emerytur, ona składa fałszywe doniesienie do Centrum Szymona Wiesenthala na swego własnego dziadka, który rzekomo wydał podczas okupacji Żyda. Spodziewa się za to dostać 10 tys. euro.

Ale to nie aspekt ekonomiczny jest w tej sztuce najciekawszy, w końcu większość Polaków żyje na krawędzi ubóstwa. Dlaczego wyróżniać akurat młodych? Poruszająca jest analiza tożsamości narodowej bohaterów. Są gotowi zapisać się do każdej nacji, wszystko jedno, irlandzkiej czy żydowskiej, byleby nie być Polakami. W jednej ze scen zastanawiają się, z czym kojarzą im się narodowe barwy:

ONA - co jest bardziej bialo-czerwo-ne - co jest bardziej?

ON - bardziej?

ONA - bardziej

ON - bardziej jest bialo-czerwona puszka coca-coll

ONA -puszka coca-coli?

ON- krew na zębach, kiedy jakiś dre-siarz spuści ci wpierdol

ONA - koperta z pieczątką z izby skarbowej

ON - bardziej jest paczka marlboro

ONA - bardziej biało-czerwone są truskawki z bitą śmietaną

ON - rzodkiewka

ONA - pomidorowa z ryżem

ON - biale paski na czerwonym dresie (...)

Na liście narodowych skojarzeń jest też koszulka Manchester United i zużyta podpaska. W innej scenie chłopak przestrzega dziewczynę przed "naszymi wą-

satymi chłopakami z medalikami na szyjach", którzy na dworcu Yictoria biją i oszukująpolskich emigrantów: "Są gorsi niż bangladesze".

Manifest młodych

Kryzys zaufania do instytucji państwa wśród młodych ludzi opisali już socjolodzy. Co innego jednak oglądać wykresy badań opinii publicznej, co innego patrzeć na żywych ludzi, którzy na teatralnej scenie zmagają się z własnym losem. Demirski i Zadara pokazują doświadczenie tysięcy młodych Polaków, którzy pod naciskiem bezrobocia i braku perspektyw tracą emocjonalny związek z miejscem, w którym się urodzili, z językiem, którym mówią, i narodowością, którą mają wpisaną do paszportów. I czynią to bardziej boleśnie niż publicyści czy socjolodzy. Scena, w której dziewczyna chce sprzedać tragiczną przeszłość Polski, bo brakuje jej na bilet do Londynu, należy do najbardziej brutalnych obrazów upadku wartości w polskiej sztuce ostatnich lat.

Młodzi ludzie ze sztuki Demirskiego być może lubią i pamiętają piosenkę z "Domowego przedszkola", ale niekoniecznie darzą podobny m uczuciem Mazurka Dąbrowskiego, l w tym tkwi problem. Może dzięki takim ostrym przedstawieniom jak "From Poland With Love" głos pokolenia usłyszą ci, od których zależy przyszłość młodej generacji?

Na zdjęciu: "From Poland with love" w Teatrze Wybrzeże.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji