Artykuły

Makbet czyli Nikodem Dyzma

"Makbet" w reż. Tomasza Koniny w Teatrze Wielkim w Łodzi. Opinia Leszka Karczewskiego w Gazecie Wyborczej-Łódź.

Tomasz Konina pokazał "Makbeta" bez wiedźm. Ich rolę przejęły kobiety trzymające portrety zaginionych na wojnie mężczyzn. To rozpacz, a nie czary, pozwala osamotnionym żonom i matkom wieszczyć Makbetowi chwalebną przyszłość. Reżyser wyciął z libretta całą metafizykę i niesamowitość, stawiając na absolutnie realistyczną motywację działań.

Duchy zgładzonego Dunkana i Banka nie ukazują się. Zbroczony krwią sztylet zastępuje zwykły kuchenny nóż, który nawet nie unosi się z obrusa. Sabat czarownic jest jedynie snem, chociaż efektownym scenicznie, z projekcjami i animacją świateł. Niezwykłość świata dostrzega tylko Makbet, pogrążający się w obłędzie. Jego psychika rozpada się, ponieważ porwał się na czyny, które go przerosły. Zamordował władcę, by sięgnąć po tron.

"Makbet" wg Koniny to "Tragedia Nikodema Dyzmy". Nieistotne są w niej ani średniowiecze, ani Szkocja. To opowieść o ambitnym nuworyszu wydającym rauty w złym guście, który nagle sięga po najwyższe zaszczyty. Małomiasteczkowość bohatera podkreślają postacie sąsiadów, którzy zaglądają do Makbetów, zaniepokojeni ich stanem. Z taką interpretacją można dyskutować, ale reżyser udanie ją przeprowadza. Poza mechanicznie dodanymi wojskowo-dokumentarnymi projekcjami podczas uwertury, które mają zająć oczy widza.

Reżyser zmienia znacząco finał tragedii. Tu Makbet morduje swą żonę, by nieopatrznie nie zdradziła ich haniebnych czynów. I wówczas dopada go Las Birnamski wyrzutów sumienia, traumy, lęków. W ogromnej pustej komnacie z rozrzuconymi na podłodze zabawkami i światełkami od tornistrów. W pokoju dziecka, którego Makbet nie ma, w komnacie nieistniejącego następcy tronu. Otoczonego zamkniętymi drzwiami.

To najciekawszy punkt spektaklu: bohater prowadzi dialog z oskarżającym go chórem niewidzialnych głosów. Rozmawia z Malkolmem, który - jak u Szekspira - nie jest zrodzony z kobiety, bo powstał w głowie pogrążającego się w obłędzie Makbeta. I ten obłęd go pokonuje.

Niestety, ów obłęd pokonał także aktorstwo Wołodymyra Openko. By wiarygodnie pokazać tak złożoną psychologicznie postać, nie wystarczy operetkowo łapać się za głowę. Nic dobrego nie można także powiedzieć o Elenie Baramovej w roli Lady Makbet. Prostolinijnie podążała od sytuacji do sytuacji: pokazać, że zimno = stulić ramiona + zarzucić płaszcz. A szkoda, bo szkielet inscenizacji, niewypełniony przez aktorów, sam nie zagra.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji