Artykuły

"Trzy siostry"

Ze sprzecznych (choć w gruncie rzeczy uzupełniających się) poglądów na sposób interpretowania "Trzech sióstr" Czechowa można by ułożyć niejedno spore tomisko. Znalazłaby się tam również opinia samego autora na temat własnego dzieła, opinia zresztą również polemiczna, kwestionowana przez realizatorów, którzy udowadniali swymi inscenizacjami jej jednostronność.

Jak bowiem wiemy - ze sprzecznych, a "najgrubiej" ujętych stanowisk: dramat czy komedia - sam Czechow wybierał drugą raczej ewentualność, wbrew wszystkim, którzy powoływali się na "obiektywną" wymowę dzieła. Czy więc wystawiać "Trzy siostry" jako dramat istnienia, bezpłodnego oczekiwania na coś, co nigdy nie może się ziścić, dramat marzenia i tęsknoty za lepszym, gdy obiektywne warunki odbierają możliwość działania? Czy też w utworze Czechowa widzieć "liryczną komedię", pełną subtelnej ironii i groteski, pokazującą ludzi ogarniętych "paraliżem woli", dojącą "wycinek życia", gdzie do głosu dochodzi uczuciowość i podłość, szczerość uczuć i zakłamanie, gdzie z ironią przeplatają się nuty prawdziwej tragedii?

Zdarzały się więc inscenizacje, w których podkreślono pełne niedomówień nastroje, budując spektakl na ściszeniach, w tonacji nostalgii i rezygnacji - jak również inscenizacje krańcowo odmienne, wyostrzające ponad miarę akcenty ironii i humoru, czysto już komediowego, (nie wspominając już o takich "odkrywczych" inscenizacjach, jak amerykańskie "Trzy siostry", wystawione - nago!).

Sądzę, że właściwy klucz do skomplikowanej, wielowarstwowej dramaturgii autora "Wiśniowego sadu" można znaleźć w tylekroć cytowanym wyznaniu samego Czechowa: "Niechaj na scenie będzie wszystko tak skomplikowane i równocześnie tak proste, jak w życiu. Ludzie siedzą przy obiedzie - tylko siedzą przy obiedzie - a w tym samym czasie tworzy się ich szczęście lub rozpada życie".

Więc - prostota środków, ich antyefekciarstwo, odstąpienie od przyjętej ówcześnie konwencji teatralnej. Czechów pierwszy, chyba spośród współczesnych dramaturgów zobaczył i udowodnił, że największe tragedie mogą od bywać się w milczeniu, bez melodramatycznych gestów i gwałtownych zwrotów akcji, że mogą one objawiać się na tle tzw. szarej, codziennej rzeczywistości zwykłymi ludzkimi gestami, normalnymi słowami. Że zaś dramatowi może towarzyszyć humor i z nim się ściśle przeplatać, tego dowiódł jeszcze Szekspir.

Dlatego też sądzę, że w Teatrze Ziemi Gdańskiej ułatwiono sobie nieco zadanie przez podkreślenie w "Trzech siostrach" przede wszystkim akcentów komediowych - związki utworu ze współczesnością widząc przy tym w aktualnie brzmiących hasłach. Owszem, nie są to sprawy obojętne, ale nie wyczerpują one całej złożonej problematyki "Trzech sióstr", którą należy widzieć szerzej, nie tylko w pryzmacie bardzo nawet pożytecznej "agitki".

Choć więc nie jest to w pełni czechowowski spektakl - nie można go wpisać na straty TZG. Przede wszystkim ze względu na widoczne wysiłki zespołu aktorskiego, aby sprostać ambitnemu zadaniu. Reżyser przed stawienia Kazimierz Łastawiecki (asystent reżysera Zbigniew Jankowski) słusznie rezygnuje z "przenoszącej w epokę" ornamentyki dekoracyjnej, każąc rozgrywać akcję przy minimum rekwizytów, na tle pustych ścian - nie tylko eksponujących aktorów, ale podkreślających nastrój opuszczenia i beznadziei (przemyślana scenografia Barbary Jankowskiej).

Poprawnie wywiązały się ze swych ról "Trzech sióstr" Irena Hajdel jako Masza. Irena Kulicka - Irina i Ludmiła Legut - Olga. Przekonywał Jerzy Lipnicki jako Wierszynin, Ryszard Maria Fiszbach w roli Tuzenbacha, Zbigniew Gawroński jako Solony, Kazimierz Błaszczyński (Czebutykin), Jerzy Kubicki (Prozorow), Józef Niewęgłowski w ładnym epizodzie Fieraponta, Anna Komornicka jako Natasza Stefan Iżyłowski zbyt wiele wniósł ze swych poprzednich komediowych ról do postaci Kułygina. W roli Aleksego i Włodzimierza wystąpili Zbigniew Jankowski i Marian Łaszewski, Anfisą była Danuta Borowska.

Premiera "Trzech sióstr" odbyła się na scenie gdyńskiego Domu Rzemiosła, którego kierownictwo tak życzliwie odniosło się do zamierzeń TZG występowania - i to w stale rosnącej częstotliwości - w Gdyni. Próba wypadła jak najbardziej pomyślnie, mimo braku tzw. zaplecza, mimo innych, wynikających z prowizorki - niewygód (które skądinąd są swego rodzaju luksusem po tym wszystkim, z czym no co dzień, w swej objazdowej akcji, styka się zespół TZG).

Tak więc próba powiodła się, Gdyni przybyła nowa scena teatralna. Pięknie, że jej działalność inauguruje się arcydziełem Czechowa, nawet gdy przy jego wystawieniu "zmierzono siły na zamiary".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji