Artykuły

O ciałach i duszach

"Noc" w reż. Mikołaja Grabowskiego w Narodowm Starym Teatrze w Krakowie. Pisze Joanna Targoń w Gazecie Wyborczej - Kraków.

Jest zabawnie i lekko, choć tematy, które porusza Stasiuk, są trudne i wstydliwe. Kompleksy, stereotypy, fascynacje, głęboko zakorzenione wzajemne niechęci

Kim są Niemcy dla Polaków, kim Polacy dla Niemców? Wschód dla Zachodu i Zachód dla Wschodu? Stasiuk sięga do tych obszarów, które zwykle wstydliwie się pomija, bo jakże można we wzajemnych kontaktach posługiwać się kliszami, i to mało pochlebnymi. Ale one przecież istnieją i nie dają się łatwo usunąć. Wschód dla Niemców jest tajemniczą krainą koczowników, złodziei i gangsterów, rezerwuarem organów do przeszczepów. Polacy to złodzieje samochodów i brylantów. Niemcy są porządni, zorganizowani, obowiązkowi, przywiązani do własności. No i jubiler Niemiec zastrzelił polskiego złodzieja, a teraz mają mu przeszczepić jego serce. Punkt wyjścia "Nocy" jest współczesny, ale przywoływana jest też wojna - eleganccy niemieccy żołnierze i obdarci rosyjscy. I Niemcy, i Rosjanie kradli kury, ale Niemcy używali soli (a nawet pieprzu), a Rosjanom trzeba było tłumaczyć, że kurę powinno się zabić przed zjedzeniem.

Stereotypy spiętrzają się do granic absurdu. Złodziej usprawiedliwia kradzieże misją cywilizacyjną (samochody sprzedaje rosyjskiej mafii, dzięki czemu Rosjanie dowiadują się o istnieniu Niemiec) i tym, że nakręca koniunkturę gospodarczą - im więcej ukradnie, tym więcej trzeba produkować. Jubiler też ma poczucie misji: zastrzelił złodzieja w obronie porządku i uważa, że na Wschodzie wszyscy powinni studiować germanistykę, bo znajomość Goethego i Schillera uniemożliwiłaby rozwój komunizmu. I jeszcze sprawa duszy, która na Zachodzie gdzieś się zagubiła wśród dobrobytu, a na Wschodzie ponoć istnieje. Zastrzelony złodziej istotnie spotyka się ze swoją Duszą. Ale Dusza to trochę pokraczna - co prawda w białej sukience, ale z ostrym makijażem i złotą torebeczką wygląda na panienkę dość rozrywkową. Każdy ma taką duszę, na jaką zasługuje. Złodziej zresztą nigdy wcześniej swojej duszy nie słyszał. Ona wyrzuca mu, że miłość do niemieckiej motoryzacji, kasy i brylantów zajęła go bez reszty. Przewaga Wschodu w dziedzinie duchowości okazuje się więc cokolwiek iluzoryczna.

Przedstawienie jest bardzo zabawne. Ale nie polega to bynajmniej na chłostaniu biczem satyry, raczej na ironicznym spojrzeniu na fobie, klisze i przekonania. Panujące po obu stronach, bo Stasiuk nie oszczędza żadnej z nich. Taka tonacja jest możliwa też dzięki panującemu na scenie pomieszaniu języków. Chór kobiet to dwie aktorki polskie i trzy niemieckie. Mówią w obu językach, coś dopowiadają, pytają, tłumaczą nawzajem swoje kwestie. Chór komentuje rzeczywistość, świat, który "zrobił się dziwny" - i te wspólne dwujęzyczne komentarze wprowadzają pogodny, choć niepozbawiony złośliwości dystans.

Czy porozumienie jest możliwe? Finał przynosi pewną nadzieję. Niemieckiemu jubilerowi przeszczepiono serce jego ofiary, choć bardzo się przed tym opierał. I to słowiańskie serce trochę go zmieniło. Dusza zgodziła się na chwilę wejść w ciało zastrzelonego złodzieja, dzięki czemu złodziej odwiedził jubilera w szpitalnym pokoju. I jakoś tak pomieszało się "słowiańskie serce i germański rozum", a obu panów pogodziła miłość do niemieckiej motoryzacji, mercedesów i beemek, samolotów z czasów wojny, które "brzmiały prawie jak Wagner". Ostatni obraz to szpitalne łóżko, na którym w zgodzie leżą dwa ciała, jedno serce i dusza. Może więc jakoś dzięki wzajemnej wymianie i znalezieniu wspólnych tematów uda się porozumienie. Tak jak udało się teatralnie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji