Artykuły

"Łaźnia" w Teatrze Nowym

Włodzimierz Majakowski napisał w 1929 roku komedię satyryczną pt. "Łaźnia", skutecznym bowiem lekarstwem na wszelkie nieprawidłowości jest również śmiech. Maszyna czasu wyrzuca w finale tej sztuki na śmietnik wszystkie figury pasożytujące na nowym ustroju Republiki Rad, opóźniające jego rozwój.

Ambitną próbę zmierzenia się z tym utworem podjęła aktualnie Izabela Cywińska. Widowisko w Teatrze Nowym jest nie tylko negacją, (ujętą w formę satyry) nieprawidłowości z którymi się zmagamy, lecz także wyznaniem wiary w niepodważalne wartości socjalistycznej moralności, którą uosabia Czudakow - wynalazca, Welocypedkin i masy.

Sztuka Majakowskiego jest metaforą, a jednocześnie utworem agitacyjnym i - trzeba o tym pamiętać - tendencyjnym, operującym satyrycznym skrótem i celowym uproszczeniem. Posługuje się środkami specyficznymi dla groteski i kabaretowej karykatury. Jest jakby rewolucyjnym plakatem, w którym miejsce także na pewien patos, kiedy pokazać trzeba powszechną wiarę w lepsze jutro i dziś, w to, co dokonuje się obecnie i co dokona się w przyszłości.

W warstwie fabularnej "Łaźnia" opowiada o tym, jak to wynalazca Czudakow skonstruował maszynę czasu. Dzięki niej też zjawia się wśród bohaterów przedstawicielka roku 2030 - Fosforyczna Kobieta. Jest więc ten utwór jakby rodzajem utopii, sztuką o charakterze science-fiction. Dziś jednak pewne sceny raziłyby naiwnością czy anachronizmem. Kosmonautka na przykład - wprowadzałyby niezamierzony efekt komiczny.

Cywińska poszła zatem na daleko posuniętą umowność, która w tej metaforycznej i plakatowej sztuce jest jak najbardziej usprawiedliwiona. Mówi się wprawdzie o maszynie czasu, ale jest ona tutaj tylko symbolem, poetycką figurą, nie ma jej bowiem na scenie. Nie ma też Fosforycznej Kobiety, choć słychać jej głos z megafonu. Reprezentuje ona nie tylko przyszłość ale także nasze dzisiejsze marzenia i pragnienia, które realizujemy lub chcemy zrealizować. Jest jakby (tak jak Wernyhora w "Weselu") zbiorową sugestią.

Spektakl Cywińskiej nie atakuje biurokracji, u nas utożsamianej zazwyczaj z satyrą na ślamazarnych urzędników. Jest skierowany przeciwko bezideowości i konformizmowi, kumoterstwu i prywacie, frazeologii i lakiernictwu, przeciw wreszcie wszelkiemu obskurantyzmowi. Spektakl opowiada się po stronie prawdy i sprawiedliwości, po stronie socjalistycznej moralności. Podkreśla sens i wartość marzeń oraz pragnień, które zawsze były źródłem siły i postępu. Dzięki korektom reżyserskim pokazuje Majakowskiego żywego, nie zmumifikowanego. Jednocześnie jest zadziwiająco wierny duchowi utworu i jego teatralnej konstrukcji. Imponuje logiką i konsekwencją.

Odrażającą i groźną postać Naczdyrdupsa gra bardzo sugestywnie Janusz Michałowski. Aktor ten znakomicie radzi sobie z tą skarykaturyzowaną postacią. Sekunduje mu umiejętnie Stefan Czyżewski w roli drugiego wcielenia Naczdyrdupsa, zjawiającego się po 2 akcie na widowni i oceniającego sens dziejących się na scenie wydarzeń. Żąda lekkiej strawy duchowej, widowisk pozornie optymistycznych, w istocie nadętych i pustych, pokazanych przez Cywińską w krzywym zwierciadle telewizyjnej tandety baletowej.

Cywińska wierzy w czytelność metafory i każe oba wcielenia Naczdyrdupsa kreować dwom aktorom (u Majakowskiego gra w obu wypadkach ten sam aktor). Dzięki temu iluzja staje się pełniejsza, a przesłanie bardziej ostre. Tym samym też konwencja teatru w teatrze zostaje wyraźniej zaznaczona. To co na scenie - jest karykaturalne, potraktowane z dystansem, a to co na widowni - jakby rzeczywiste.

Spośród aktorów wyróżnić należałoby także Sławę Kwaśniewską (Mezaliansowa), Tadeusza Drzewieckiego (Czudakow) oraz Leszka Dąbrowskiego (Reżyser).

Nieco płasko, mało wyraziście wypadają postacie Mementalnikowa, Iwanowicza czy Optimistienki. Zabrakło im w tym karykaturalnym wymiarze siły demaskującej, chociaż ich sceniczna deformacja jest z teatralnego punktu widzenia jak najbardziej słuszna.

Spektaklowi Izabeli Cywińskiej idzie w sukurs znakomita scenografia Jerzego Kowarskiego. Ma ona coś z plakatu, w którym (w skrócie) i patos dziejów i agitacyjna tendencja w formie karykatury, w którym także spora doza ironii. Znakomicie przystaje ona do tekstu i inscenizacji. Wyznacza przestrzeń gry i komunikuje sensy metaforyczne. Bez niej nie byłoby po prostu tego spektaklu.

Poznańska "Łaźnia" zawiera wystarczająco silny ładunek optymizmu. Błędem byłoby mniemać, że jest pesymistyczna i destrukcyjna w swej wymowie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji