Kino na teatralnej scenie
W teatrze Studio rozpoczynają się próby do "Miłości na Madagaskarze" Petera Turriniego. Premiera za trzy tygodnie. Reżyseruje Zbigniew Brzoza.
W XIV dzielnicy Wiednia w podupadłym kinie prowadzonym przez Josefa Rittera wiszą fotosy ze starych filmów. Z jednego z nich spogląda Klaus Kinski. Pewnego dnia Ritter otrzymuje list od Kinskiego, z którym spotkali się przed laty. Klaski wydaje polecenie, aby Ritter pojechał do Cannes, by spotkać się z producentami i wyciągnąć od nich jak najwięcej pieniędzy na produkcję filmu. I chociaż Ritter mówi o sobie "jestem pozbawiony fantazji i niechętnie ruszam się z miejsca", bierze kredyt na kupno biletu lotniczego i wyrusza do Cannes.
"Miłość na Madagaskarze" to kolejna sztuka Petera Turriniego, jaka pojawi się na naszych scenach. Austriacki dramatopisarz i prozaik, urodzony w Karyntii w 1944 roku, zanim zajął się pisaniem, pracował w rozmaitych zawodach. Był drwalem, hutnikiem, magazynierem, barmanem, pracował w agencji reklamowej.
Zadebiutował 29 lat temu "Polowaniem na szczury". Zaczął pisać po spotkaniu Thomasa Bernharda i poznaniu elity kulturalnej ówczesnej Austrii. Jego sztuki często spotykały się z oskarżeniami o nihilizm, a ich inscenizacje określano skandalami. Turrini bywa bowiem w swoich utworach bezwzględny, ostro atakuje konsumpcyjne społeczeństwo.
W Polsce jego teksty drukował "Dialog". Kilka z nich zostało wystawionych na scenie, m.in. "Alpejskie zorze" oglądali widzowie w Teatrze Nowym w Poznaniu i warszawskim Dramatycznym.
Polską prapremierę monodramu "Nareszcie koniec" z Janem Peszkiem przygotował dwa lata temu Zbigniew Brzoza właśnie w teatrze Studio. "Nareszcie koniec" 9 kwietnia będzie wystawiony na Festiwalu Monodramów w teatrze Replica w Sztokholmie.
"Miłość na Madagaskarze", w której Turrini przygląda się światu kina i rządzącym nim mechanizmom przygotowywana jest na 26 kwietnia.