Artykuły

Majakowski a sprawy Polaków

Do Warszawy zawitała ostatnio za sprawą Teatru Dramatycznego "Łaźnia" Włodzimierza Majakowskiego. Przywiózł ją zespół Izabelli Cywińskiej Teatru Nowego w Poznaniu. "Łaźnia" powstała" przed 50 laty dla "rozprawy z tymi wszystkimi, którzy opóźniają marsz rewolucji"; biurokracją partyjną i państwową. NEP-owską burżuazją i konsumpcyjnie nastawionym drobnomieszczaństwem. Na ile ostrze tej publicystycznej, satyrycznej sztuki zachowało do dziś swoją wartość? Czy wymierzone niegdyś ciosy znajdują obecnie adresata, czy też młócą powietrze?

Izabella Cywińska niestety do sztuki Majakowskiego podeszła z nazbyt wielkim pietyzmem. Stąd na poznańskiej "Łaźni" publiczność warszawska to ożywiała się, to znów nudziła. Nie mogło być inaczej, jeżeli celnej satyrze z ciągle aktualnych przywar niektórych współczesnych dostojników i kpinie z nadużyć propagandowych będących często popisem przysłowiowej "mowy-trawy", towarzyszy plakatowy dydaktyzm, rodem z lat pięćdziesiątych. O ile tzw. bohaterowie negatywni często śmieszą, o tyle pozytywni właśnie nudzą i zniechęcają do jakiejkolwiek zdrowej, konstruktywnej reakcji.

Dlatego na przykład w trakcie sceny portretowania, przygotowującego się do wygłoszenia kolejnego przemówienia, towarzyszka Pobiedonosikowa I (ciekawy Janusz Michałowski) czy też w trakcie wizyty na widowni jego duplikatu (Stefan Czyżewski) padają gęste brawa, a drętwa cisza zalega przy kwestiach młodych komunistów w uniformach, nawet w trakcie ich humorystycznej pantomimy, a zwłaszcza w scenie wydawania przepustek do przyszłego raju sprawiedliwości społecznej. Z góry już wiadomo, "kto jest, a kto nie jest potrzebny dla komunizmu". Być może taka kropka nad "i" była potrzebna w latach dwudziestych w Związku Radzieckim a w latach pięćdziesiątych w Polsce Ludowej. Dzisiaj już żenuje swym prostactwem. Nawet dla nie wyrobionego widza np. Mister Pond Keatch - cudzoziemiec błąka się na scenie niepotrzebnie już od pierwszej chwili swego pojawienia się.

Myślę, że Cywińska swą wierność wobec Majakowskiego potraktowała nazbyt literalnie. A przecież sam twórca "Łaźni" apelował do swych przyszłych inscenizatorów, aby sztuki jego odnosili właśnie do swej współczesności.

A swoją drogą, żywa reakcja publiczności na niektóre partie "Łaźni" pokazuje, że w naszej obyczajowości politycznej wiele rzeczy pozostało, niestety, bez zmian. I że współczesna dramaturgia polska, niestety, problemów tych nie dostrzega. Może dla uświadomienia Polakom tych prawd warto było jednak przypomnieć tę nie najwybitniejszą sztukę wybitnego rosyjskiego poety sprzed 50 lat?

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji