Artykuły

Filmowa parada

Austriacki dramaturg Peter Turrini "Miłością na Madagaska­rze" złożył hołd pamięci akto­rowi Klausowi Kinskiemu. Zbi­gniew Brzoza swoją inscenizacją składa hołd pamięci kinu. Temu, które w kryteriach oglądalności i zysków praktycznie już się nie liczy - artystycznemu.

Ritter, właściciel podupadającej salki kinowej z wiedeńskiego przedmieścia, jest człowiekiem opuszczo­nym przez bliskich i zrezygnowanym. Dla garstki entuzjastów eksploatuje, aż do zdarcia kopii, arcydzieła sztuki fil­mowej. Życie w świecie ekranowej fik­cji sprawia, że powszednie problemy zdają się nie mieć do niego przystępu.

Z nierzeczywistości wyrywa go apel szkolnego kolegi Klausa Kinskiego. Słynny aktor leży w szpitalu w San Francisco, gdzie kuracja pochłonęła je­go ostatnie oszczędności. Opuszczony przez wszystkich, którzy otaczali go w czasach powodzenia, nadzieje pokłada jedynie w Ritterze. Podróż kiniarza do Cannes, by w imieniu aktora podpisać umowę na rolę w nowym filmie i zainkasować zaliczkę od kontrahentów - którzy notabene zamierzają w ten spo­sób wyprać mafijne pieniądze - wy­pełnia większą część sztuki Turriniego.

Ritter w wykonaniu Stanisława Brudnego to pocieszny nieudacznik, wkraczający w materię znacznie przekraczającą jego doświadczenie. Zagu­biony w nieprzyjaznym mu świecie fi­nansowych emocji z pogranicza prawa, bierze wielką oczyszczającą lekcję życia. By wywiązać się do końca z roli agenta filmowego, przyjdzie mu nawet zaangażować do przyszłego filmu przypadkowo poznaną kandydatkę na aktorkę (Stanisława Celińska).

Zbigniew Brzoza czerpał pomysły do swego przedstawienia z historii fil­mu. Kinoman odnajdzie tu wizualne cytaty, np. z "Casablanki" czy "Zło­dziei rowerów". Pojawią się gwiazdy: Marlena Dietrich, Rita Hayworth, Marilyn Monroe. Tłusty Aniołek (Ma­ria Peszek) przypomina Giuliettę Ma­sinę w roli Gelsominy z "La Strady" Felliniego, muzyka jest kolażem melo­dii Nina Roty, a finał do złudzenia przypomina cyrkową paradę wieńczą­cą "Osiem i pół".

Cały spektakl utrzymany w niedzi­siejszym, powolnym rytmie, spowity jest aurą nostalgii po tych uroczych fil­mach, które telewizja przypomina z rzadka pod szyldem "W starym kinie". I w tym jego największa siła. Tyle, że dla młodszych widzów, którzy nie rozszyfrują filmowych kontekstów, może okazać się nieczytelny.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji