Nadal w pułapce
Rozmowa z ANDRZEJEM DOMALIKIEM, reżyserem "Trzech sióstr" Czechowa w Teatrze Bagatela
- Dlaczego zdecydował się Pan na wystawienie "Trzech sióstr" Czechowa?
- Ponieważ to jeden z najpiękniejszych tekstów, jakie zostały napisane dla teatru. Poza tym, mam pewne osobiste związki z Czechowem, które trwają od wielu lat.
- Jakie to związki?
- Tajemnicze. Trudno o tym mówić gdyż nawet na swój prywatny użytek nie definiuję tych związków.
- Jak Pan sądzi, czy historia trzech sióstr mieszkających na rosyjskiej prowincji może być aktualna, ciekawa dla współczesnego widza?
- Mam nadzieję, że tak. Skoro ta historia mnie zajmuje - a przecież nie jestem jakimś wyjątkowym człowiekiem - mam prawo myśleć, że zainteresuje i innych. Poza tym jest to opowieść na tyle uniwersalna, że fakt, iż dzieje się w Rosji, sto lat temu nie ma większego znaczenia. To tylko sztafaż.
- Problem może tkwić jednak w psychice; być może współczesne kobiety są inne...
- Czy ja wiem? Świat się totalnie zmienił ale jedno na pewno się nie zmieniło: nadal nie umiemy żyć. To, co mówił Czechow, że życie jest pułapką bez wyjścia, w moim myśleniu nadal jest aktualne. Zmieniła się jedynie scenografia naszego życia.
- Jak zamierza Pan opowiedzieć tę historię? Przedstawi Pan opowieść dokładnie taką, jaką napisał Czechow?
- Tak gdyż wyznaję taką zasadę, że cokolwiek bym przygotowywał na scenie, staram się to zrobić poprzez autora. Po prostu chcę być mu wierny. Nasze przedstawienie dzieje się pod koniec wieku w Rosji. Co wcale nie oznacza, że będziemy "grali tę Rosję ".
- Wspomniana wierność oznacza...
- ...że na przykład pod żadnym pozorem nie mam ambicji poprawiać autora, coś mu dopisywać albo ustawiać się przeciwko niemu. Dla mnie liczy się przede wszystkim autor i jego historia.