Artykuły

Marzenia utracone

Chociaż od prapremiery "Trzech sióstr" minęło dokładnie 100 lat, dramat ten nadal trafia na sceny i wydaje się, że ciągle może być interesujący zarówno dla aktorów, jak i widzów.

Tym razem z materią dramatu postanowił zmierzyć się Bogdan Ciosek, który przygotował swoją wizję tej sztuki i z zadania wywiązał się zupełnie nieźle. Trzeba przyznać, że pomimo trzech godzin spektakl ogląda się dobrze.

Sztuka opowiada historię życia trzech kobiet uwięzionych w prowincjonalnym miasteczku. Każda z nich marzy o powrocie do Moskwy, jednak ten sen nigdy się nie spełni. Czechow naturalista odsłania naturę życia z dnia na dzień, w całym jego bezsensie i trywialności. Pokazuje też przeciętność, bezsens i nudę codziennej egzystencji. Bohaterowie ogarnięci są niemocą i chociaż ciągle snują plany, których nigdy nie zrealizują, wygłaszają tyrady i górnolotne tezy, grzęzną w detalach otaczającej ich rzeczywistości. Nie mogą przerwać tego zamkniętego kręgu, są nieszczęśliwi i nawet nie starają się tego ukryć.

Aktorzy, trafnie dobrani do swoich ról, potrafili wydobyć z bohaterów to, co najważniejsze. Każda z postaci jest więc inna, wyrazista i konsekwentna. Ponieważ Czechow ukrył relacje między bohaterami w podtekstach, wymaga to od aktorów wysokiej klasy gry zespołowej. Nie ma tu więc miejsca ani na solowe popisy, ani tzw. ogony. Każda postać musi być zbudowana zgodnie z własną historią i jej związkami z innym bohaterami. To trudne, ale nie niemożliwe. Myślę, że zespołowi Teatru Zagłębia udało się osiągnąć zadowalający efekt.

Zgodnie z naturalistycznym charakterem dramatu twórcy zadbali także o realistyczną oprawę sceniczną. Znajdujemy się w domu Protozorowów, ludzi wykształconych, zamożnych i, co za tym idzie, żyjących na pewnym poziomie. Świadczą o tym ich stroje oraz domowe sprzęty. Sztuka zaczyna się w wygodnym i przestronnym salonie. W ślad za postępującym "wywłaszczaniem" rodziny, przenosimy się do ciasnej i ciemnej sypialni, a potem do ogrodu, przed dom, w którym panoszą się już "wywłaszczyciele" - Natasza i jej kochanek Protopopow.

W "Trzech siostrach" brak właściwie tradycyjnie rozumianej akcji, w gruncie rzeczy nic się tu nie dzieje. Widzimy bohaterów przy stole, w salonie, w ogrodzie. Siedzą, rozmawiają, chodzą. A to, co najważniejsze, kryje się w przerwach, chwilach ciszy i zawieszenia. Najważniejsza jest tu bowiem atmosfera. I tej właśnie atmosfery - gęstej, pełnej przemilczeń, niedopowiedzeń i niemocy wyzierającej z każdego kąta, gestu i słowa - momentami brakowało. W sosnowieckim przedstawieniu wszystko było jakby zbyt energiczne i rozemocjonowane. Nie jest to jednak zarzut, każdy ma bowiem prawo do odczytywania dramatu na swój sposób. Równe aktorstwo, przyzwoita realizacja i trzy godziny nie rozciągające się w całą wieczność - nie tylko stała widownia Teatru Zagłębia powinna być zadowolona.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji