Coś za coś
- Czy wystawianie Czechowa dziś nie jest ryzykowne?
- Być może, teatr w ogóle jest dziś ryzykowny. Myślę, że widza do teatru przyciąga żywy człowiek. Nie wartko opowiedziana historia, takich wrażeń dostarcza nam kino, ale właśnie żywy człowiek. Czechow stwarza możliwość pobycia z ludźmi. Wielu reżyserów chętnie sięga po jego dramaty.
- Dlaczego?
- Bo są upiornie trudne. Jest w nich jakiś magnetyzm. To niezwykła podróż, w której wszyscy chętnie biorą udział, by dowiedzieć się czegoś o sobie. A takie poszukiwania nigdy się nie kończą.
- Dlaczego wzięła się Pani właśnie za "Trzy siostry"?
- Wzięłam się za nie z poczuciem, że coś z nich rozumiem. Obawiam się, że za parę lat, kiedy będę starsza od sióstr, nie będę ich rozumiała. Teraz opowiadam historię z perspektywy tych dziewcząt, niewiele młodszych ode mnie samej, które się miotają, próbując sobie życie ułożyć.
- Jakie więc będą Pani "Trzy siostry"?
- Skromne. Nie chcę, żeby widzowie zobaczyli jakieś dziwne, obce zjawisko, ale coś bliskiego i namacalnego. Nie pomagam sobie tzw. klimatem czechowowskim. Próbuję zobaczyć konkretnych ludzi i realne związki między nimi. Tytułowe siostry są młode i troszkę naiwne. Takie też są ich problemy. Przeżywają emocjonalne kataklizmy. W tym odnajduję wiarygodność tej opowieści.
- Kim są te trzy dziewczyny?
- Olga (Dorota Landowska) ma 28 lat, Masza (Katarzyna Herman) 22, Irina (Anna Moskal) kończy 20 lat. Ma właśnie urodziny. Przepaść między nimi jest olbrzymia. Upraszczając można powiedzieć, że Olga to rozum, Masza to uczucie, a Irina - intuicja.
- A mężczyźni?
- Mężczyzn jest wielu. Każdy się nieszczęśliwie kocha.
- A więc to sztuka o miłości.
- I o niespełnieniu. O tym, że zawsze żyje się obok kogoś innego. O tym, że nie umiemy rozmawiać i o tym, że tęsknimy.
- Sztukę o ludziach z prowincji reżyseruje Pani w największym mieście Polski, w którym wielu ludzi robi błyskawiczne kariery. Czy dramaty tych dziewcząt będą zrozumiałe dla dzisiejszego widza - człowieka sukcesu?
- Czy uważa pani, że kariera wystarczy człowiekowi do szczęścia?
- Nie.
- No właśnie. Oni nie mają już czasu na życie prywatne. Nie są spełnieni w miłości. Cóż, coś za coś.