Artykuły

Czechow chodzony

Krzyszytof Kelm jest reżyserem, którego od dawna cenię. To prawda, reżyseruje rzadko długo cyzeluje każdą premierę i mą ich na.swoim koncie nie tak znów wiele. Ale przecież układają się one w pewną całość, w teatr o wyraźnych znamionach odrębności. Łączy je nie tylko odrealniona, oniryczna aura, lecz również specyficzna harmonia wizualna. Kelm, z wykształcenia plastyk, po mistrzowsku komponuje przestrzeń swoich spektakli, podporządkowując ją zarazem interpretacji tekstu. Przy czym sięga wyłącznie po teksty wielkie i przypuszczam, że inne w ogóle go nie interesują. Lorca, Genet, Czechow, to przede wszystkim są jego autorzy. Chętnie do nich powraca, dając kolejne interpretacyjne warianty egzystencjalnych motywów i tematów, które go zajmują. Trzy siostry Czechowa zrealizował już kilka lat temu, w Teatrze im. Horzycy w Toruniu. Nie widziałam jednak tamtego spektaklu i nie mam możliwości porównania go z Trzema siostrami, które teraz Kelm przygotował w Teatrze Szwedzka 2/4. Ale, w moim poczuciu, nie jest to spektakl udany. Mimo iż są w nim obrazy wielkiej plastycznej urody, które mocno zapadają w pamięć.

Od razu, od pierwszych minut spektaklu wiadomo - reżyser eliminuje opisowy, rodzajowy i historyczny konkret. Wprowadza tylko znaki, nieliczne rekwizyty i meble z epoki, zaś kostiumy (z wyjątkiem mundurów) lokuje jakby poza czasem. Zamiast salonu generalskiego domu na rosyjskiej prowincji oglądamy rozległe pomieszczenie z podłogą z surowych desek. Namalowane na ścianie okno - atrapa jest nieledwie cytatem z Magritte'a. W tej specyficznie sztucznej przestrzeni, która zapewne miała podkreślać wyobcowanie, osamotnienie bohaterów, aktorzy mają najwyraźniej utrudniony wzajemny kontakt. Nie tylko dlatego, że rozdzielają ich metry odległości. Także dlatego, że Kelm narzucił im absurdalny, wykoncypowany ruch - muszą przemierzać, tam i z powrotem, ów drewniany podest, niczym wybieg, po specjalnie wyznaczonych "trajektoriach". I ta sztuczna geometryzacja ruchu jest niezwykle męcząca, także dla widza. W miarę trwania spektaklu staje się nieznośną manierą. Podobnie, jak do granic absurdu wydłużane pauzy pomiędzy kwestiami i zachowaniami aktorów. I jedno, i drugie daje chwilami nie zamierzony przez reżysera efekt komiczny. Na dobrą sprawę, Kelm popełnia dokładnie ten sam błąd, co o wiele mniej od niego doświadczony reżysersko Paweł Wodziński, który ostatnio zrealizował Letników w warszawskim Teatrze Dramatycznym. Uciekając od obyczajowych realiów klasycznego tekstu - który znacznie przecież okroił wyrzucając np. postaci stróża, niańki i Fiedotika - wpadł w pułapkę czysto formalnych rozwiązań, redukujących nazbyt mocno znaczenia. I zamiast zuniwersalizować egzystencjalną problematykę Trzech sióstr, na czym, podejrzewam, bardzo mu zależało - niepomiernie ją spłaszczył. Nie ma w spektaklu Kelma Czechowowskiego świata myśli i uczuć, psychicznego bogactwa postaci rozpiętych pomiędzy tragizmem i komizmem, nie ma po prostu żywych ludzi. Aktorzy, z woli reżysera, grają wyłącznie pewne stany emocjonalnych napięć i tylko taka ekspresja - swoisty "krzyk duszy" - zdaje się Kelma interesować. Rodzi się z tego męcząca monotonia, spektakl, blisko trzygodzinny, dłuży się śmiertelnie. Właściwie każda z postaci Czechowa ograniczona tu została do szczątkowych motywów. Olga, którą w tak skromnych ramach dobrze gra Magdalena Kuta, jest bezustannie zmęczona i rozdrażniona. Czebutykin Krzysztofa Chamca wyczerpuje się w ironicznym dystansie wobec ludzi i świata. Masza Beaty Chwedorzewskiej, której reżyser każe wędrować wciąż z poduszką w rękach will akcie, zamyka się we własnym świecie tęsknot. Natasza Marty Żak, paradująca w pikowanym szlafroku, jest wulgarną mieszczką. Andrzej, którego gra January Brunov, to bezbronny wobec ludzi i świata idealista. Wszystkie te postaci są ledwie zarysowane. To za mało. Zwłaszcza, gdy pamięta się choć jeden udany spektakl Trzech sióstr i ma jakąkolwiek skalę porównawczą. Traf chce, że ja akurat taką mam. Widziałam Trzy siostry, które przed laty Janusz Nyczak zrealizował w poznańskim Teatrze Nowym, i wiem, jak może na scenie wyglądać Czechow - prawdziwy, interpretowany z wiarą, że jest to dramatopisarz przebogaty i wciąż żywy.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji