Artykuły

Czy nie zbyt jednostronnie?

Nikt z nas nie ma czasu na zbyciu, dlatego szczególnie cenimy sobie programy wyróżniające się zwięzłością w przedstawianiu problemów. Tak, jak to ostatnio zademonstrował emitowany na antenie ogólnopolskiej program poznański red. Adama Daneckiego "KOMU HEKTARY". Temat wiecznie aktualny: władanie ziemią i jej racjonalne zgodne z poczuciem sprawiedliwości i społecznym dobrem pożytkowanie. Sprawa coraz bardziej nagląca do szukania rozwiązań, jako że wieś - o czym przypomniano w programie - starzeje się. Bywa, że traci na atrakcyjności. W efekcie rodzą się kwestie kto ma dziedziczyć ziemię i stać się jej prawowitym gospodarzem. Wydawałoby się, że zgodnie z zasadą jeszcze z czasów reformy rolnej - ci, którzy na niej pracują. Ale w praktyce nie jest to takie proste i bywa też tak, te ten co gospodarzy nie jest właścicielem, a jedynie zarządcą spłacającym haracz miastowemu już rodzeństwu i krewniakom. Komplikacji jest zresztą więcej.

Ludzie zaproszeni do programu mówili o tym prosto, rzeczowo. Wyjaśniali, wzywali do rozsądnych rozwiązań, przy czym celność argumentów szła w parze z lapidarnością sformułowań. To był dobry program. Potrzebny. Koniecznie wymagający "pójścia za uderzeniem".

Poznań podjął też publicznego rozważania kłopotów codziennych na "KONFERENCJI PRASOWEJ MIESIĄCA". Pomysł red. Andrzeja Wróblewskiego zasługuje na uznanie, chociaż pierwsza jego realizacja nie spełnia - jak mniemam - ani jego, and - jak wiem - również naszych oczekiwań. Głównie zresztą z winy zaproszonych do studia rozmówców, czyli przedstawicieli dyrekcji poznańskiej gastronomii. Dziennikarze (dlaczego tylko dwaj?) atakowali przemyślanie, dociekliwie. Otrzymywali wyjaśnienia nie zawsze na temat, ale za to broniące z uporem status quo, niechętne nowinkom. Tak było przy okazji sporu o dania mięsne w barach mlecznych, o ryby, o jarzyny. Miejmy nadzieję, że kolejna konferencja poświęcona wypełnieniu ferii zimowych będzie bardziej konkretna i mniej "ping-pongowa".

Jeżeli otworzyliście telewizory w niedzielne przedpołudnie na pewno do dziś pamiętacie pasjonujący dokument zmontowany przez Francuzów z materiałów amerykańskich, japońskich, angielskich itd. na temat "WOJNY NA PACYFIKU". Przyznam, że sam dowiedziałem się sporo nieznanych mi szczegółów z tego teatru wojny. Na uznanie zasługuje klarowność wywodu i bogactwo materiału ilustracyjnego,

W tym samym dniu, wieczorem rozpoczął się kolejny, pięcioodcinkowy serial "PUCCINI". Ci wszyscy, którzy pamiętali "Rodzinę Straussów" naładowaną urozmaiconą akcją i obficie ilustrowaną muzyką - przeżyli zawód. Pierwszy odcinek wypełniły bowiem kilometrowe dialogi o sprawach jakby mniej nas obchodzących, tudzież przedstawienie fochów maestra Pucciniego. Muzyki było tyle, co kot napłakał. Ale może się to w następnych odcinkach poprawi.

A skoro jesteśmy przy serialach, pozwolę sobie zapytać dlaczego to interesującą ekranizację Balzaka "OJCIEC GORIOT" emituje się tylko dla odbiorców programu 2? Wiadomo, że Anglicy robią te rzeczy dobrze i strawnie (vide "Henryk VIII" i "Elżbieta I") w odróżnieniu od Francuzów, których bardzo niedobre produkty zatruwała nam kilka niedziel. No więc?

Teatr TV zdominował poniedziałkowy spektakl "TRZECH SIÓSTR" Czechowa w reżyserii Aleksandra Bardiniego. Sztukę tę za każdym razem kiedy ją oglądam odbieram inaczej - tyle możliwości interpretacyjnych daje ona inscenizatorowi i aktorom...

Tym razem postarano się o możliwie jak najbliższe związanie akcji z rzeczywistością, poprzez obsadzenie głównych ról kobiecych młodymi aktorkami, autentycznymi rówieśnicami bohaterek. Wniosły one wiew świeżości, sugestywnej wiarygodności (Ewa Ziętek - Olga, Krystyna Janda - Masza, Joanna Szczepkowska - Irina, Anna Szczepaniak - Natalia). Tym plastyczniej też zarysowały się konflikty: owa wszechogarniająca niemożność, samotność osłoniętą pozorami więzi, szlachetność pomieszana ze śmiesznością, fatalistyczna bezsiła. Myślę, że nasi reżyserzy i aktorzy z podziwu godną umiejętnością potrafią jak chyba nikt inny z cudzoziemców przedstawić rosyjskość Czechowa, a zarazem nadać jej jakąś ponadczasową uniwersalność, zbliżyć nam tamten umarły na zawsze świat Długie oklaski dla wszystkich współautorów przedstawienia!

W telekinie przedziwne materii pomieszanie. Obok szczytów w rodzaju wybornego "Hamleta" Kozincewa ze Smoktunowskim - błahostka w rodzaju "Córek Jushuy Cabe'a" i tandeta rodem z RFN pt "Kluczyk" czy fińskie "Oskarżenie". Programy rozrywkowe nadal zaczynają się po godz. 22, zamiast przeplatać seriozny blok zatykający ekran do Dziennika TV (Nawet programy dla młodzieży to wyłącznie zasadnicze dyskusje, pouczania, powaga). Czy lekkość, pogoda, relaks - to rzeczy naganne?

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji