Artykuły

ALEKSANDER BARDINI, wybitny aktor i reżyser, jest pedagogiem, który nie tylko lubi młodzież, ale wierzy w jej możliwości. To właśnie on wsławił się przed laty tym, że wprowadził do warszawskiego Teatru "Ateneum" cały kolektyw świeżo upieczonych absolwentów, a obecnie do głównych ról telewizyjnych "Trzech sióstr" Antoniego Czechowa - we własnej reżyserii - zaprosił trzy studentki ostatniego roku Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej w Warszawie, uznając im ten spektakl za dyplom.

I nie pomylił się. Wszystkie trzy debiutantki dobrze zdały ten trudny egzamin. Nie tylko zresztą stworzyły trzy różne postacie młodych a już na wstępie przegrywających swe życie kobiet. Potrafiły również przekazać sugestywny klimat tych niespełnionych młodzieńczych nadziei, zmarnowanych uczuć, niewyżytych ambicji... I zapracowana zmęczona Olga - EWY ZIĘTEK i zawiedziona Masza u boku niekochanego męża (KRYSTYNA JANDA) i najmłodsza i sióstr Irina (JOANNA SZCZEPKOWSKA, córka Andrzeja), w pierwszym akcie wyrywająca się do życia, a w ostatnim już przez nie pokonana - trafnie przekazały myśl Czechowa.

Debiutantkom partnerowali aktorzy doświadczeni, uzupełniając świat niespełnionych nadziei całą gamą dojrzałych życiowych rozczarowań i niepowodzeń. Od młodego a już skłóconego z całym otoczeniem i samym sobą Solonego (JERZY KAMAS) do starego doktora (BRONISŁAW PAWLIK) topiącego w alkoholu własną nicość i niemożność.

Ten wieczór zawiedzionych życiorysów, ten ustępujący z areny świat tak trafnie przekazany przez Czechowa, jakoś szczególnie smutno i beznadziejnie rysował się w małym wymiarze telewizyjnego okienka. Jakoś brak mi było teatralnej atmosfery właściwej sztukom Czechowa, urokliwej poezji przebijającej nawet z najsmutniejszych, zwykłych życiowych zdarzeń, szerszego oddechu. Toteż ze spektaklu zapamiętamy chyba przede wszystkim trzy siostry, z najmłodszą Iriną na czele...