Monologi i dialogi
W teatrach wciąż się jeszcze spierają, czy Czechow to nastrój, sentyment i poezja, czy tez raczej drwina i ironia. Telewizja zapragnęła wystawić Czechowa jeszcze inaczej - właśnie bez Czechowskiego, czy uznawanego za czechowowski, nastroju; bez tła osiąganego zazwyczaj pozaaktorskimi środkami, czyli bez specyficznej, realistycznie oddanej atmosfery prowincjonalnego miasta i prowincjonalnego salonu, która to atmosfera potrzebna jest jednak jako charakterystyczny układ, precyzyjnie naszkicowanych uwarunkowań działania bohaterów.
Telewizyjne "Trzy siostry" w reżyserii Jerzego Antczaka były spektaklem aktorskim. O tyle bardziej aktorskim niż każdy inny spektakl, że reżyser tylko i wyłącznie aktorom powierzył zadanie zaprezentowania mikrodramatów, uwarunkowanych atmosferą rosyjskiej prowincji, gdzie duszą się wrażliwi, mądrzy i nie całkiem jeszcze zrezygnowani ludzie.
Podobnie, jak w innych sztukach Czechowa, i tu akcja rozgrywa się w wielu planach, różne wątki krzyżują się, tworząc skomplikowaną siatkę ludzkich stosunków i losów; losy te są ze sobą związane, ale każdy z bohaterów żyje w swoim własnym skomplikowanym świecie. Ale żyje też i w małym prowincjonalnym rosyjskim mieście i każdy na swój sposób rozpaczliwie pragnie ucieczki. Telewizyjnym "Trzem siostrom" zabrakło więc prowincjonalnego tła, które konkretyzuje i uzasadnia prowincjonalne dramaty, zabrakło też jednoczącej rzecz koncepcji aktorskiej. Aktorzy grali swoje role oddzielnie, każdy sobie, każdy zapatrzony w głąb siebie: był to Czechow rozbity na monologi. Takie ujęcie koncepcyjne podkreślała jeszcze praca kamer, koncentrując się prawie wyłącznie na zbliżeniach.
Spektakl "Trzech sióstr" mimo pewnych satysfakcji, jakich dostarczył zarówno miłośnikom wielkiej literatury rosyjskiej, jak i sympatykom naszych świetnych aktorów, w całości budzić musi jednak istotne zastrzeżenia.