Artykuły

Niemrawy spektakl

Niewiele dobrego można powiedzieć o najnowszej premierze w Teatrze Muzycznym. Leharowski "Hrabia Luxemburg" wystawiony został bardzo sztampowo i na dodatek dosyć nudno. A strona muzyczna pozostawia wiele do życzenia.

Spośród 35 operetek skomponowanych przez Franza Lehara największym powodzeniem cieszą się dzisiaj dwie: "Wesoła wdówka" i "Kraina uśmiechu". Chętnie wystawiane są także, zwłaszcza poza Polską, takie tytuły, jak "Cygańska miłość", "Hrabia Luxemburg", "Paganini" i "Carewicz". Od soboty jest okazja, by w Teatrze Muzycznym posłuchać nie tylko popularnych arii i duetów (m.in. "Czy to ty, szczęście me" "Tylko ty spełń me sny"), ale całej muzyki do spektaklu "Hrabia Luxemburg".

Dwa śluby

Rzecz rozgrywa się w Paryżu na początku naszego wieku. Zubożały hrabia Rene, utracjusz i zapoznany malarz, w zamian za bardzo wysokie honorarium bierze fikcyjny ślub ze śpiewaczką Angelą. Po szybkim rozwodzie "papierowa żona", już jako hrabina, ma zostać poślubiona księciu Basilemu, podstarzałemu, ale majętnemu arystokracie. Stawia on wszak warunek - w czasie zaślubin i przez trzy miesiące, aż do rozwodu - Rene i Angela nie mogą się nawet zobaczyć. Ich losy przedziwnie się jednak splatają, a wszystko, po wielu zagmatwanych sytuacjach, kończy się prawdziwym, nie fikcyjnym ślubem. Tę błahą fabułę urozmaicają zabawne sceny ze świata arystokracji i frywolne kulisy życia paryskiej cyganerii.

Muzyczne dysproporcje

Najmocniejszą stroną spektaklu jest muzyka Lehara. Pełne wdzięku, melodyjne arie utrzymane w lirycznym, a nawet sentymentalnym nastroju, obok dowcipnych, niekiedy pikantnych piosenek, tworzą zdominowaną rytmem walca oprawę dźwiękową. Niestety, w poznańskim przedstawieniu debiutujący za pulpitem dyrygenckim Rafał Renz nie wyeksponował ani liryzmu, ani lekkości muzyki. Najbardziej rażące były zbyt wolne tempa oraz dysproporcje między szorstko i ostro brzmiącą orkiestrą a dosyć cicho śpiewającymi, zagłuszanymi solistami. Niemal wszyscy śpiewacy, także chór, na premierze mieli kłopoty z intonacją. Swoje partie wokalne wykonywali bez potrzebnej swobody, poniżej normalnego poziomu (Anna Bajerska-Witczak, Antoni Kalemba). Tak więc smakowanie czarów i uroków muzyki było w znacznym stopniu utrudnione.

Solennie i dostojnie

Czy rekompensatą stał się obraz sceniczny? Daniel Kustosik przejął tradycyjną i niezbyt pomysłową koncepcję reżyserską. Przedstawienie dłuży się. Kolejne trzy akty toczą się solennie i dostojnie, bez potrzebnego tempa i jakichkolwiek zaskoczeń. Owszem, żywa i dobra profesjonalnie jest wstawka baletowa w II akcie. A to, co naprawdę teatralne i urodziwe, pokazane jest w prologu, zresztą bez jakiegokolwiek związku z dalszym ciągiem akcji fabularnej. Myślę o pięknej plastycznie scenie pantomimicznej, rozgrywającej się w pracowni malarskiej na paryskim poddaszu. Te wszystkie, w moim przekonaniu istotne zarzuty, jakie mam w stosunku do premiery w Teatrze Muzycznym, nie zaszkodzą tej scenie. Wierna publiczność i tak murem przy swojej operetce pozostanie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji