Artykuły

TVP. Premiera "Prymasa w Komańczy" w Teatrze TV

Znakomity spektakl "Prymas w Komańczy" autorstwa i w reżyserii Pawła Woldana z Olgierdem Łukaszewiczem i Magdaleną Różczką pokazuje mało znane karty z historii PRL. To premiera na Scenie Faktu.

Część z nas pamięta tę chwilę inauguracji pontyfikatu Jana Pawła II, kiedy papież nie chciał dopuścić, by klęknął przed nim Stefan Wyszyński. Spektakl Pawła Woldana popularyzuje prawdę, że bez Prymasa Tysiąclecia procesy historyczne, które przyniosły wybór Karola Wojtyły na tron Piotrowy, nie byłyby możliwe. Wielkie wrażenie robią przypomniane po 55 latach słowa uwięzionego przez UB Wyszyńskiego, że los komunizmu rozstrzygnie się w Polsce. Poniekąd sam o tym przesądził.

Reżyser zaczyna jednak przedstawienie od sceny, która w najmniejszym stopniu na to nie wskazuje. Pod koniec 1955 roku Stefan Wyszyński trafił do kolejnego miejsca odosobnienia - klasztoru Nazaretanek w Komańczy, niedaleko radzieckiej granicy. Pytanie, dlaczego nie wiozą go dalej - do kazamatów NKWD na Butyrkach, nie było bezpodstawne. Komuniści uwięzili bowiem wszystkich nieposłusznych biskupów, resztę episkopatu zastraszyli.

"Bóg odebrał mi kapłanów, a pozostawił kobiety" - wyznaje uwięziony przywódca polskiego Kościoła. I jest to klucz do zdarzeń przedstawionych w telewizyjnej docudramie. Jej drugą bohaterką jest Maria Okońska, wychowanka Wyszyńskiego, liderka Zgromadzenia Dziewcząt, popularnie zwanych Ósemkami. Najpierw podjęła się wyjazdu do Komańczy, by nawiązać kontakt z Prymasem, potem namawiała go do odnowienia Ślubów Kazimierskich, które w czasach szwedzkiego potopu oddały Polaków pod opiekę Matki Bożej.

Oglądamy PRL w pigułce: relacje z narad UB, oparte na materiałach IPN, potwierdzają, że każde środowisko, świeckie czy duchowne, było wtedy naszpikowane agentami. Trudno było ustrzec się inwigilacji i manipulacji. Maria Okońska okazała się jednak osobą, która słowa, że wiara góry przenosi, potwierdziła czynami. Grająca ją Magdalena Różczka, wcześniej znana z ról policjantek i amantek, pokazała że religijność też może być... sexy. Bez problemu owija sobie wokół palca oficera UB w Komańczy, by dostać się do klasztoru. Bezwzględną oprawczynię z Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego szachuje słowami: "Albo dasz mi przepustkę, albo uczynię wszystko, żebyś musiała zrobić ze mnie więźnia politycznego".

To był czas wyraźnego słabnięcia komunizmu. Ale gdyby nie Okońska - pokazuje spektakl - prymasowi mogłoby zabraknąć motywacji do odnowienia Ślubów.

Wyszyński w interpretacji Olgierda Łukaszewicza jest człowiekiem zasad. Najwięcej wymaga od siebie, innym wybacza słabości. Zanim wyjdzie na wolność, chce, by wypuszczono uwięzionych kapłanów. Niesamowita jest scena, gdy przy śniadaniu opowiada sen o Bolesławie Bierucie, który przeszedł jezdnię, łamiąc przepisy ruchu drogowego. W chwilę potem okazuje się, że prezydent PRL zmarł w Moskwie. Zaczyna się polityczna odwilż. Mimo to prymas nie jest przekonany, że może odnowić Śluby, przebywając pod kluczem. Okońska przekonuje go argumentem, że św. Paweł pisał listy do wiernych także z więzienia.

Jasnogórskie Śluby Narodu Polskiego stały się 26 sierpnia 1956 roku wstępem do obchodów Millenium. Zgromadziły w Częstochowie milion wiernych, Komunię Świętą przyjęło 300 tysięcy ludzi. Były pierwszą po wojnie tak dużą manifestacją religijnej i narodowej suwerenności Polaków. Poprzedziły też partyjne reformy. Towarzysz Władysław Gomułka nie miał wyboru: chcąc za wszelką cenę normalizacji w kraju, uwolnił prymasa. Wcześniej zgodził się spełnić wszystkiego jego żądania.

Prymas w Komańczy

20.20 | tvp 1 | PONIEDZIAŁEK

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji