Artykuły

Witkacy metafizyczny

Po trzech latach przerwy, bo Ministerstwo Kultury wstrzymało na taki czas dotację, ukazał się trzeci tom dramatów Stanisława Ignacego Witkiewicza. Stanowi on kontynuację edycji jego dzieł zebranych, wydawanych przez Państwowy Instytut Wydawniczy.

Przetłumaczono go na 31 języków, wystawiają go we wszystkich krajach świata: Japonii, Rosji, Libanie, Niemczech, Francji, ale i USA, gdzie odbyło się 60 premier "Wariata i zakonnicy", dramatu będącego satyrą na psychoanalizę, tak popularną w Stanach - mówił na spotkaniu promocyjnym w krakowskim klubie "Pod Jaszczurami" Janusz Degler, przewodniczący komitetu redakcyjnego dzieł. Razem z Lechem Sokołem brał on udział w dwugłosie na temat teatru Witkacego. Obaj teatrolodzy, teoretycy teatru, przede wszystkim zaś znawcy twórczości autora Szalonej lokomotywy, zgodnie podkreślali, że istnieje międzynarodowa mafia witkacologów, ludzi pasjonujących się jego twórczością. W Polsce, obok teatru Różewicza, Mrożka, Wyspiańskiego, mówi się właśnie o teatrze Witkacego. - Odróżnia go od innych autorów oryginalność i niepowtarzalność, dlatego trudno go kontynuować, można tylko parodiować - twierdził Degler.

Pisarz polityczny

W PRL-u utwory Witkacego zastępowały dramat polityczny i "komedię z trupami", czyli nieobecny wtedy rodzaj musicalu. W 1957 r. zakazano Zygmuntowi Hubnerowi premiery "Szewców" w teatrze w Gdańsku. Do 1970 r. grały ich tylko teatry studenckie. W czasie rządów autorytarnych w Portugalii tamtejszy parlament wstrzymał premierę "Matki", co podobno spowodowało wybuch w 1974 roku "rewolucji goździków". Powodzenie "Szewców" w Polsce wzrosło w latach 80., żeby definitywnie skończyć się na początku lat 90., kiedy w inscenizacjach przestano znajdować możliwości aktualnych odniesień politycznych. Powodem mniejszego zainteresowania dramatami jest, według Lecha Sokoła, ich komizm, bo w Polsce to, co komiczne jest zawsze niedoceniane (patrz twórczość Fredry, który za życia nie trafił na Parnas). A ponadto fakt, że reżyserzy nie potrafią doszukać się ich prawdziwego przesłania. Sam Witkacy był teoretykiem teatru. W 1923 r. wydał książkę "O teatrze". Dzisiejsi reżyserzy nie znają jego filozofii i historiozofii. Realizują przedstawienia bez tego zaplecza, przeinaczając zamysły autora, co sprowadza się do udziwnień i karykatur. Na szczęście zdarzają się wyjątki. W Ciechanowie, Nowym Sączu młodzi ludzie przed trzydziestką od kilku lat z powodzeniem realizują spektakle według sztuk Witkacego. Ich inscenizacje są poparte szerszą znajomością twórczości autora "Nienasycenia".

Agnostyk i metafizyk

Prof. Jan Błoński nazwał Witkacego awangardystą i konserwatystą zarazem.

Jego awangardyzm objawia się w warstwie formalnej. Natomiast przedstawione przez niego wartości nawiązują do ustalonych hierarchii.

- We współczesnej koncepcji kultury człowiek, czyli jej podmiot, jest skupiony na sobie, nie potrafi nawiązywać relacji z innymi - mówił Lech Sokół. - Witkacy domagał się podmiotu otwartego na transcendencję, metafizykę. Tylko ktoś taki jest w stanie tworzyć kulturę nasyconą pierwiastkiem metafizycznym. Dlatego autora "Pożegnania jesieni" nie można nazywać ateistą, ale agnostykiem. Jego dramaty na pierwszy rzut oka przypominają farsy z niespodziewanymi zmianami miejsca i akcji. Ale to tylko chwyt, stosowany, by zaciekawić czytelnika. Pod spodem kryje się akcja "głębinowa, intelektualna".

- Witkacy rozumiał, że literaturę można wykorzystywać jako instrument przekazywania przemyśleń na temat egzystencji człowieka. Nieustannie zadawał pytanie, co nas czeka, jeśli nie zmienimy kierunku rozwoju ludzkości. Prof. Błoński nazwał jego dramaty "wewnętrznie motywowanymi" - podkreślał Sokół.

43 tytuły

Trzeci tom "Dramatów" zawiera najbardziej znane i najczęściej grane sztuki Witkacego, a także przekład francuski "Szalonej lokomotywy" - i z niego tłumaczenie na polski, bo oryginał zaginął. Prawie jedną trzecią wydania stanowią noty edytorskie Deglera, w których oprócz informacji o wszystkich edycjach utworu i jego przekładach znalazło się również omówienie recepcji teatralnej dzieł. Wydawca sprawdzał w rękopisach i maszynopisach każdą kropkę i przecinek, żeby tylko pozostać wiernym zamysłowi autora. Było to trudne, bo wiele rękopisów poginęło. Witkacy często pożyczał je przyjaciołom "na wieczne nieoddanie". Dziś znamy z tytułów 43 utwory dramatyczne Witkacego, połowa z nich zaginęła. Dobrze, że te ocalałe zostaną w rzetelnym, zbiorowym wydaniu PlW-u.

Stanisław Ignacy Witkiewicz, Dramaty, t. 3, PIW, Warszawa 2004 r.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji