Artykuły

Teatralna Europa w stolicy

I Spotkanie Teatrów Narodowych w Warszawie. Pisze Marzena Rutkowska w Tygodniku Ciechanowskim.

Nie powinniśmy mieć artystycznych kompleksów... Szczególnie jeśli chodzi o teatr, który jest naszą kulturalną wizytówką.

Jan Englert pokusił się o zorganizowanie w Warszawie spotkania narodowych teatrów z Europy. Pod koniec ubiegłego roku odbyła się pierwsza edycja przeglądu. Kolejne mają być za dwa lata (jeśli oczywiście znajdą się fundusze).

Tegoroczny przegląd był dość interesujący, warszawska publiczność mogła obejrzeć sześć spektakli z Europy.

Jako pierwszy oczarował widzów Teatr Aleksandryjski z Petersburga. Brawurowy spektakl śmiało można uznać za wydarzenie przeglądu. Od pierwszych scen widz czuje się wciągnięty w niezłą komediową, choć gorzką rozgrywkę. Walerij Fokin pokazał w Warszawie chyba najbardziej popularną groteskową komedię "Ożenek". Ten sceniczny samograj stał się światową teatralną klasyką. Wydawać by się mogło, że w sprawie zalotów nic już nowego i interesującego wymyślić nie można. Tymczasem reżyser znowu twórczo zaskoczył. Fokin zaprowadził bohaterów Gogola na ślizgawkę. Panoptikum męskich, trochę pokracznych indywiduów zmaga się z zalotami na lodowej tafli. Jest w tej tafli lodowej trochę symboliki - jeśli "prześlizgujesz" się po życiu, to w konsekwencji zostajesz na lodzie. To świetne, mądre i dowcipne przedstawienie ze wspaniałymi, nader soczystymi rolami.

Narodowy teatr rumuński przywiózł do Warszawy "Wieczór Trzech Króli". Tekst Szekspira przeniesiony został przez jednego z najbardziej popularnych reży-

serów teatralnych SiMu Purcarete w nowoczesne, przeszklone wnętrza hotelu. Myślą przewodnią inscenizacji stała się rola kobiet w poszukiwaniu (dla siebie) miejsca w świecie zawładniętym przez mężczyzn. Przedstawienie bez zbędnych inscenizacyjnych fajerwerków zagrane zostało z ogromną interpretacyjną radością i zabawą tekstem.

Znany bułgarski reżyser Aleksander Morfow przywiózł warszawiakom "Don Juana" Moliera. To zaskakująca inscenizacja. Na pewno powstała pod wpływem filmów Kusturicy. To przedstawienie szalone, rozedrgane, a nawet trochę cepeliowskie. W niekonwencjonalnych rozwiązaniach inscenizacyjno-interpretatorskich gubi się gdzieś przesłanie tekstu. Ale sceniczne szaleństwo wieńczy na szczęście spokojny, refleksyjny finał.

Ogromnym zaskoczeniem był spektakl chyba najbardziej renomowanego teatru z Paryża, Comedie - Francaise - "Podział południa" w reżyserii Yves Beaunesne. Francuzi pokazali tekst mało znanego w Polsce Paula Claudela. Osią dramatu jest miłość pisarza do zamężnej Polki. Ta historia wzbogacona została poprzez pomysł inscenizacyjny i aktorską interpretację w ogromny ładunek emocjonalny i rozważania filozoficzne. Przedstawienie rozgrywa się w interesującej scenografii -najpierw okrętowe liny, które tkają jak gdyby splot ludzkiego życia. Potem pojawia się niezwykła wprost baśniowość stworzona przez światła scenicznych reflektorów przestrzeni. Nie można też pominąć znakomitego aktorstwa całej czwórki, wśród której prym wiedzie jedyna kobieta Marina Hands. Aktorka zaprezentowała ogromny wachlarz interpretacyjnych umiejętności. Cały ten spektakl żyje emocjami: miłością, zdradą, nienawiścią. Sceny miłosne w przedstawieniu są jak żywe rzeźby Rodina. Polski teatr nie zna takich przedstawień. Nasi twórcy chyba się boją takiego artystycznego konglomeratu. Francuzi pokazali to, ze mają dobry, mądry, ciekawy, interesujący teatr. Paryż pokazał Warszawie nową wersję "Tristana i Izoldy".

Austriak Martin Kusej przedstawił w Warszawie dramat erotyczny ["Kobieta diabeł" - na zdjeciu] z początku XX wieku. Napisany tyrolskim dialektem utwór w polskim tłumaczeniu okazał się literaturą niezbyt wysokiego lotu. Tyrolski dialekt w tłumaczeniu na język polski zatracił swój smak i koloryt. Ten spektakl miał być podobno artystycznym wydarzeniem przeglądu. Niestety nie był... Przedstawienie wprowadza polskiego widza w klimaty Przybyszewskiego. Fabuła jest mdła i trochę naiwna. Zachwyca na pewno pomysł scenograficzny - groźny i monumentalny. Na ogromnych powalonych balach rozgrywają się emocje trójkąta bohaterów. Znakomicie ze swoich aktorskich zadań wywiązuje się Birgit Minichmayer, w finale spektaldu jest rewelacyjna. Zawodzą panowie aktorzy, z trudem i niemal niemrawo poruszający się w scenicznych realiach.

Europejski przegląd zakończył spektakl chyba najbardziej popularnego zespołu Piccolo Tetro di Milano. Włoscy twórcy zaprezentowali nader brawurowo "Trylogię letniskową" Carlo Goldoniego w reżyserii Toniego Semllo. Ta literacka "ramotka" ma coś z klimatu Czechowa i Fredry. To konterfekt ludzkich charakterów w komediowej tonacji. Przedstawienie wyróżnia się mistrzowską sprawnością językową aktorów w podawaniu tekstu niemal z szybkością karabinu maszynowego. Widza na pewno zachwyciła funkcjonalna, pomysłowa, momentami piękna scenografia. No i niezwykła dbałość o kostiumy (ta sama pastelowa kolorystyka występująca we wszystkich kostiumach grających aktorów).

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji