Artykuły

O Witoldzie Szejbalu i innych

W kawiarni "Ogniska" w Londynie powieszono parę tygodni temu cztery obrazy Witolda Szejbala. Ta mała wystawa, w myśl oczywistej prawdy, że w sztuce decyduje nie ilość lecz jakość, jest wydarzeniem, które, z jednej strony, pobudza potrzebę głębszego zapoznania się z malarską wypowiedzią autora tych prac, a z drugiej nasuwa chęć pewnych ogólniejszych refleksji.

Witold Szejbal, tegoroczny dyplomant Studium Malarstwa Sztalugowego Społeczności U.S.B. (podobnie, jak brat jego, Wiesław) pierwsze kroki w malarstwie zaczął stawiać pięć lat temu, właśnie w szkole, którą teraz ukończył. Urodzony w r. 1921 w Lublinie, żołnierz A. K., przekroczył żelazną kurtynę w marcu 1945 r. I znalazł się w rok potem na emigracyjnym gruncie Londynu...

Już na emigracji zdążył się ożenić i jest ojcem dwojga dzieci. Pracując w fabryce na utrzymanie swojej rodziny, mógł i może uprawiać malarstwo tylko w nielicznych godzinach tygodnia. Mimo to, prace Witolda Szejbala cechuje, obok wyjątkowej wrodzonej wrażliwości na kolor, rzetelna kultura malarska i, pozbawiana śladu dyletantyzmu, wiedza techniczna. Obraz "Za kulisami" uderza wytwornością skandowań barwnych i zwartością kompozycji. Nie ma tu żadnego silenia się na zrobienie czegoś frapującego, a hołdującego modnym idiomom. Jest natomiast samodzielność wizji, płynąca ze szczerych nakazów wewnętrznych. Pozostałe trzy prace mają wyraźne piętno tej samej osobowości bez żadnej maniery.

W pewnych kołach emigracyjnych istnieje dążność bagatelizowania wszystkiego, co dzieje się w zakresie życia kulturalnego w lokalach lub w instytucjach wyłącznie polskich; za "sukces uważa się tam tylko jakikolwiek występ, lub powodzenie, na terenie angielskim. Oczywiście, jest w takiej postawie tyle racji, ile rzetelnych wartości, zupełnie nie pokrywających się z aplauzem u obcych, zawiera dany występ; na przykład pierwszy debiut Turkiewicza z trzema obrazami w angielskiej "Beaux Arts Gallery" na West-Endzie - to istotnie pozycja warta zanotowania. Natomiast wymienianie nazwisk polskich, pokrywających wartości krystalicznie dyletanckie, wśród notorycznych pacykarzy angielskich tej samej klasy, w instytucjach brytyjskich, które są domeną wstecznictwa i nieuctwa (choćby je poprzedzał czasem nawet przymiotnik "Royal") nie są żadnym sukcesem w płaszczyźnie kulturalnej polskiej. Zdarza się natomiast, że jakiś prywatny występ, prawie niezauważony, do takiej kroniki kulturalnej powinien być wciągnięty; że wspomnę wystawę prac malarskich i rysunków panny Giercuszkiewicz w lokalu prywatnie wynajętym, w roku ubiegłym. Objawił się tam i talent, i dobra ambicja, i poważny stosunek do własnej pracy twórczej.

Czyż warto jeszcze raz podkreślić, że byłoby zupełnym absurdem lekceważenie uczestnictwa sił twórczych polskich w środowiskach angielskich, lub międzynarodowych! Chodzi tylko o to, aby to były prawdziwe siły twórcze, a nie spryciarsko- dyletanckie efemerydy.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji