Artykuły

Madame Sans-Gene

"Nazywała się Katarzyna Hubscher. Przez pewien czas pracowała w paryskiej pralni" - tak zaczyna się życiorys, którego polskie teatry w tym sezonie postanowiły nauczyć widzów niemal w każdym mieście. Jednym słowem: kolejna próba sceny "Madame Sans-Gene" Victoriena Sardou. Tym razem podjął ją Teatr im. Jaracza w Łodzi, zapraszając specjalistę od "Małżeństw doskonałych" (ach, cóż to był za cykl - wspominają z łezką telewidzowie) reżysera JERZEGO GRUZĘ i specjalistkę od "Spotkań z balladą" (była to kiedyś naprawdę dowcipna propozycja - ziewają znudzeni odbiorcy), scenografkę EWĘ MIKULSKĄ (na zdj.: Barbara Marszałek jako Katarzyna i Marek Kołaczkowski jako Napoleon). Spoglądając na tę sceniczną opowieść o praczce, która została marszałkową Francji (1804) i księżną Gdańska (1807), warto przytoczyć sprzeczne zdania historyków na temat jej osoby. Niektórzy utrzymują, że księżna Lefebvre klęła jak szewc, a każdą opowieść zaczynała od słów: "Kiedy przyjmowałam do prania..." Inni, powołując się na zachowane listy, lansują tezę wręcz przeciwną: "niewyparzona gęba Kasi to mit, ukuty przez nienawistnice na cesarskim dworze jako odwet za słowa prawdy, których nikomu nie oszczędziła. W naszych czasach Madame Sans-Gene, to także poszukiwany wzór, o którym zapomnieliśmy już na dobre, pogrążeni w grach i gierkach wobec naszych bliźnich. O takiej pedagogicznej wymowie pomyślanej jako fresk historyczny sztuki był przekonany najbardziej... Sardou, który nie przypuszczał chyba, że pod koniec wieku XX stanie się... ulubionym polskim komediopisarzem.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji