Artykuły

Świat znieprawiony

Kiedy zasiadaliśmy w krzesłach, na sobotniej premierze Teatru "Wybrzeże", przedstawienie "Trojlusa i Kressydy" Szekspira właściwie już trwało - niby powtarzająca się wciąż historia. Na wbudowanym w widownię podeście, skupiona i przyczajona siedziała już Kassandra (Dorota Kolak), wpatrując się w zamkniętego w szklanej piramidce węża. Wieszczbiarka hipnotyzująca wzrokiem, była jednocześnie sama zahipnotyzowana. Świetna niema scena, niemniej doskonale poprowadzonej później roli.

Kiedy kurtyna idzie w górę, wraz z nią unosi się przez długą chwilę, kurczowo wczepiony Trojius (Jacek Mikołajczak) - w daremnym geście zatrzymania nadchodzących wydarzeń. Zjawia się Pondarus (Stanisław Michalski), zakrywa kawałkiem materiału szklane naczynie, które tak przeraża Kassandrę i popycha ją ku schodom prowadzącym w górę. Uwagę przykuwa sceneria stworzona przez Annę Marię Rachel, autorkę scenografii. Scenę zamykają bydlęce wagony, bliżej widzimy kozły gimnastyczne. To wszystko? - pytamy siebie ze zdumieniem. Żadnego blichtru, elegancji potocznie kojarzonych z wyobrażeniem o "sztuce kostiumowej"? Gdzie Szekspir elżbietański, gdzie herosi z "Iliady"?

Nie ma tego wszystkiego. To świat etapu przejściowego, wojny, która znieprawiła wszystko. Kojarzę to przedstawienie Krzysztofa Babickiego z jego wcześniejszą wizją "Wallensteina" Schillera. Nie ma tu bohaterstwa - jest rzeźnia wojny. Dobro wydaje się naiwnością, tak jest niemożliwe do spełnienia. Czystość i niewinność czeka nieuchronne zbrukanie. Wszystko zdaje się pokrywać skorupa brudu i krwi - tak jak to się dzieje z pamiątką miłości ofiarowaną dawno temu przez Tojlusa. Bowiem wydarzenia i przemiany postępują tak szybko, że niedawne nadzieje i złudzenia wydają się pochodzić z zamierzchłej epoki.

Tytułowa para młodzieńczych kochanków, pogrążona w transie swego uczucia, jest zupełnie wyobcowano. Nie mają barw ochronnych i dlatego czeka ich klęska. Obnażeni, spowici we wspólną białą szatę wydają się z góry skazani - niby ofiara, którą należy poświęcić, aby świat wrócił do normy. Tylko, że tu normą jest zło. Joanna Kreft-Baka jest Kressydą niespodziewanie współczesną. To kruche dziecko; przekorna i zuchwała nastolatka, krążąca między pułapkami, jakich nie widzi. Scena w obozie Greków ma niezwykle okrutną wymowę: dziewczyna uwięziona w kole mężczyzn, piętnowana pocałunkami, staje się sponiewieraną rzeczą-zabawką. Upodlona, przybiera nową rolę, którą gra coraz lepiej. Krótko mówiąc, przystosowuje się. Jacek Mikołajczak w swojej, bardzo skupionej interpretacji, sięga do wzorów naszej wielkiej literatury romantycznej. Jego poczucie obcości, jego bunt stamtąd się wywodzą. W zakończeniu, pozostaje spopielały krajobraz, z wysypiskiem opon w tle. Trojlus i Eneasz (Jerzy Nowacki) zjawiają się z łopatami - pozorny zgrzyt, który kieruje myśl ku kopaniu grobów. Ciemniejąca postać Trojlusa na wysypisku, niespodziewanie patetyczna, wydaje się szyderczą repliką Kordiana na szczycie Mont Blanc.

Głównymi postaciami, tak to rozumianego tekstu, są jednak Pandarus i Tersytes. Animatorzy i komentatorzy akcji. Pandarus - rajfur i Tersytes - błazen i dekownik. Stanisław Michalski gra Pandarusa brutalnego i rozbawionego rozwojem aranżowanych przez siebie wydarzeń. Jego bohater, jak w scenach z Heleną (Joanna Bogacka), zabija lęk i poczucie przemijania, zuchwałą grą - zyskiwanym na chwilę poczuciem władzy. A jednak ta maska cynizmu pęka, opadając niby skorupa. Zostaje współczucie, potem już tylko lęk. Godnym partnerem jest Jerzy Łapiński, przykuwający uwagę widzów, igrający jej nastrojami. Recytuje sprośne wyzwiska niby dworne komplementy, błyszczy dowcipem trzęsąc się ze strachu - i obraca w śmiech własne święte oburzenie. Znakomite role, chciałoby się powiedzieć - współtworzone, bowiem te tak różne postacie, przecież uzupełniają się wzajemnie.

Okazuje się jednak, że nawet Pandarus i Tersytes są tylko pionkami w grze. Jeszcze zbyt ludzccy, jeszcze z resztkami moralnych odruchów. Tu przecież rycerski pojedynek Hektora (Adam Kazimierz Trela) i Ajoksa (Zbigniew Olszewski) odbywa się na drągi, niby walka pijanych parobków. A Hektor zostaje po prostu zarżnięty jak zwierzę... Nad tym wszystkim panuje, nieoczekiwanie, bezwładny przywódca na wózku. Nestor (Henryk Sakowicz) budzi się co chwila ze swego zidiocenia - niestety, nieomylnie.

Przerażająca, niezapomniana teatralna wizja.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji