Artykuły

Baletowe stworzenie świata

To będzie pierwsza polska realizacja choreografii Uwe Scholza. Niemiecki twórca ułożył balet do oratorium "Stworzenie świata" Josepha Haydna. W Poznaniu nad spektaklem pracują Włoch Giovanni di Palma i Hiszpanka Montserrat León. Pokaz specjalny już w czwartek, oficjalna premiera 2 stycznia 2010 roku. - Publiczność zazwyczaj balet ogląda, a w "Stworzeniu " balet będzie można usłyszeć, a muzykę - zobaczyć - mówi Gazecie Wyborczej - Poznań Giovanni di Palma.

Martyna Pietras: Choreografia, nad którą Państwo pracują, to przeniesienie pomysłu Uwe Scholza. Jego "Stworzenie świata" zalicza się do kanonu europejskiej neoklasyki końca XX wieku. Było najczęściej granym i jednym z najważniejszych spektakli wykonywanych przez zespół baletowy opery w Lipsku. Kto wpadł na pomysł wystawienia go w Poznaniu?

Giovanni di Palma: - To był nasz wspólny pomysł.

Montserrat León: - Cieszymy się, że udało się go wprowadzić w życie. To bardzo dobra rzecz, zwłaszcza dla poznańskiego zespołu baletowego. Myślę, że praca z taką muzyką i taką choreografią to luksus dla tancerzy.

Oratorium Josepha Haydna odnosi się do stworzenia świata przedstawionego w Biblii. Interpretacja historii biblijnej wymaga szczególnego przygotowania tancerzy?

G.P. - Historia wprawdzie nawiązuje do stworzenia świata przez Boga, ale to nie oznacza, że pomysł interpretacyjny musi odnosić się tylko do religii. Oczywiście, mamy szacunek do tej historii i do jej źródła, ale to nie znaczy, że w operze musimy zrealizować przedstawienie religijne. Tak naprawdę do interpretacji "Stworzenia " zainspirować może codzienność - każdy z nas także coś kreuje, osiąga i przeżywa w życiu. I z tego może zrodzić się pomysł interpretacyjny. To dzieło jest utworem teatralnym. Można go nazwać baletem operowym, w którym biorą udział nie tylko tancerze, ale też wokaliści, chór i orkiestra.

Jakie macie pomysły na poznański spektakl?

G.P. - "Stworzenie.." opowiada o Bogu, tworzącym świat, ale także - o choreografie, budującym swoją wizję utworu. Bo choreograf decyduje o tym, jak wyglądają sceny albo występy solowe pary solistów. Na przykład, gdy w "Stworzeniu " pojawi się nawiązanie do historii Adama i Ewy, to tancerz solista będzie tańczył jak zwierzę, a solistka - jak natura. A gdy publiczność będzie świadkiem stworzenia morza, tancerz na scenie będzie poruszał się płynnie, jak w wodzie. Pomysły są bardzo konkretne.

Różnią się od adaptacji Scholza, czy są jej wiernym przeniesieniem?

G.P. - To nie całkiem to samo, co niegdyś zrobił Uwe. Dla Poznania przygotowaliśmy nowe, specjalne opracowanie z muzyką graną na żywo, z nowymi kostiumami mojego autorstwa i projekcjami według mojego pomysłu. Mamy nadzieję, że będzie to dobre przedstawienie i niespodzianka dla publiczności. Chcemy, żeby ten spektakl był zupełnie innym, nowym doświadczeniem. Publiczność zazwyczaj balet ogląda, a w "Stworzeniu " balet będzie można usłyszeć, a muzykę - zobaczyć.

Obydwoje pracowaliście z Uwe Scholzem. Czego wymagał podczas pracy nad "Stworzeniem "?

M.L. - Współpraca z Uwe była świeża i bardzo pozytywna. Wspominam ją jako piękny czas, ale też niezwykle trudny, bo musieliśmy zapamiętać wiele informacji i przemyśleć konkretne pomysły. Sam Uwe był konkretny. Wiedział dokładnie, czego chce i co zamierza przedstawić na scenie. Zwracał uwagę na wiele akcentów muzycznych, które dzięki jego wizji były także obecne na scenie. Potrafił stworzyć w teatrze cudowną energię. I fenomenalne było to, że każdy tancerz był dla niego niezwykle ważny.

Dzisiaj się tego nie spotyka?

G.P. - Niedawno o tym rozmawialiśmy. W Poznaniu wystąpi pięć pierwszych solistek i sześciu, siedmiu pierwszych solistów. I każdy z nich tańczy główną rolę. Trudno znaleźć taką obsadę w innych utworach - zazwyczaj obsada jest pojedyncza. A tutaj każdy jest ważny.

M.L. - To świetne, że udało się zebrać pełną obsadę w Poznaniu. Dzięki temu będzie można zobaczyć niemal cały zespół baletowy i podziwiać indywidualność każdego z tancerzy. Tak właśnie chciał Uwe.

Chwalono go za muzykalność, za język taneczny, za inteligencję choreograficzną, umiejętność zachowania ducha kompozycji i wyrażania tańcem emocji. Czy trudno jest kontynuować działalność Scholza, mając świadomość wszystkich jego zalet?

G.P. - Bardzo trudno, bo jego działalność była czymś nadzwyczajnym. Jestem dumny i zadowolony, że mogę kontynuować jego pracę i zalecenia. Przyznaję jednak, że odczuwam też strach, czy uda mi się to osiągnąć. Moim celem jest uświadomienie tancerza, który musi zrozumieć, dlaczego w danym momencie wykonuje coś tak, a nie inaczej. Scholza nie można "tańczyć", jak każdego innego choreografa, bo wtedy zatraca się sens wykonania. Tu każdy ruch musi być wykonany świadomie i perfekcyjnie połączony z muzyką. Inaczej choreografia staje się zwyczajna i traci ducha Uwe. Zresztą on sam bardzo rzadko bywał zadowolony. Jednego wieczora mieliśmy występ, a następnego dnia rano zaczynaliśmy kolejną próbę. Był ogromnie wymagający.

Herbert von Karajan baletu?

G.P. - Dokładnie tak. Zresztą, Uwe bardzo często wykorzystywał nagrania pod dyrekcją von Karajana podczas przygotowań do przedstawień. I być może to wcale nie był przypadek? (śmiech).

(...)

Czego wymaga się od tancerza?

G.P. - Z każdym dniem i każdą godziną musi być bliżej przedstawienia. Być może ciało tancerza pracuje dwie godziny, ale jego głowa musi pracować non stop. Sam nieraz ćwiczyłem kroki w myślach, przed zaśnięciem. Bo choreograf nigdy nie czeka, zawsze wymaga czegoś nowego. Robisz jeden krok, a choreograf czeka na cały utwór. Dlatego tancerz nie może próbować wykonać jakąś figurę - musi ją tańczyć. A w tym samym czasie mieć już głowie następne. Kiedy zacząłem pracę z Uwe, natychmiast zrozumiałem, że jego grupa nie zajmowała się tańcem tylko na próbach, ale ćwiczyła właściwie całą dobę. Zwłaszcza gdy na pracę nad nowym utworem jest niewiele czasu, tancerz powinien wrócić z próby do domu, zjeść coś, posłuchać muzyki i wieczorem w łóżku pomyśleć, co nowego mógłby zrobić jutro.

A z czego trzeba zrezygnować?

G.P. - Jesteśmy normalnymi ludźmi, którzy każdy kolejny krok w życie robią z namysłem i sercem. Chyba łatwiej powiedzieć, co tancerz robić musi. Musi robić wszystko dla tańca, ale przede wszystkim mieć talent. Bycie tancerzem było od zawsze moim marzeniem. Z czasem stało się dla mnie jasne, że będę musiał z czegoś zrezygnować. I tak się stało. Musiałem we Włoszech zostawić wszystko - nie tylko rodzinę. Niemcy stały się moim drugim krajem. Tańczenie jest bardzo męczącą i ciężką pracą. Gdybym ktoś, kto chce tańczyć, był świadomy, ile pracy trzeba włożyć w ten zawód, prawdopodobnie szybko zmieniłby zdanie.

(...)

* wieloletni tancerze Leipziger Ballett, którego dyrektorem był wybitny niemiecki choreograf Uwe Scholz. Montserrat León pracuje obecnie głównie jako choreograf, zaś Giovanni di Palma został w tym roku laureatem nagrody baletowej przyznanej przez UNESCO dla najlepszego tancerza 2009 roku.

***

Uwe Scholz zadebiutował w 1985 roku w podwójnej roli choreografa i dyrektora baletu opery w Zurychu. Na tej scenie przygotował choreograficzną wersję "Stworzenia świata" Josepha Haydna. Spektakl, który odniósł ogromny sukces, był początkiem europejskiej kariery 25-letniego artysty. Krytycy podkreślali perfekcyjnie przemyślane i znakomicie skomponowane dynamiczne sceny zbiorowe i pas de deux głównych bohaterów: Adama i Ewy. Balet utrzymywał się przez wiele lat w repertuarze Opery w Zurychu. Scholz przeniósł go też na deski opery w Lipsku, gdzie pracował przez wiele lat.

Całość w Gazecie Wyborczej - Poznań

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji