Artykuły

Trzeba wiedzieć kiedy ze sceny zejść

BARBARA NIEMAN oklaskiwana była przez publiczność na wielu scenach koncertowych świata. - Boski głos Desdemony - pisali o niej krytycy. Koncertowała na scenach operowych i w uznanych salach koncertowych całej niemal Europy, a furorę zrobiła w Meksyku, śpiewając partię Zofii w "Halce", wystawionej tam przez Marię Fołtyn.

A Barbara Nieman była wspaniała nie tylko w "Otellu", ale i jako Mimi w "Cyganerii", Małgorzata w "Fauście", Tatiana w "Eugeniuszu Onieginie"... Bo dyrektorzy i dyrygenci, doceniając jej kunszt, proponowali jej role w największych operach. Tak było niemal przez 30 lat jej kariery. Można było więc sądzić, że będzie chciała być na scenie zawsze. Otóż nie. - Lepiej wcześniej niż później - śmieje się. I odeszła z opery. W pełni sił twórczych. Lecz nie wahała się ani chwili. Jej mąż, wybitny dyrygent i szef Orkiestry Polskiego Radia Stefan Rachoń, wymagał opieki...

Urodziła się na Wileńszczyźnie

Wywodzi się z rodu Wierszyłłów (ze strony matki i babci). Z pięciu córek państwa Janusza i Malwiny Nieman była najmłodsza. Choć cała rodzina była rozśpiewana, tylko Barbara uczyła się śpiewu i zrobiła wielką karierę. Rodzina cudem uniknęła wywiezienia do Kazachstanu (była na liście sowieckich władz...). Po wojnie, zmuszeni do opuszczenia ukochanej Wileriszczyzny, osiedli w Olsztynie, bo tu zatrzymał się transport, którym jechali. I tu w 1952 roku pani Barbara ukończyła średnią szkołę muzyczną. Kiedy tata otrzymał pracę w stolicy, rodzina przeniosła się do Warszawy. Dla pani Barbary oznacza to dalszą naukę w Państwowej Wyższej Szkole Muzycznej w klasie śpiewu słynnej Ady Sari, reprezentantki włoskiej szkoły belcanta. Późniejszy wyjazd do Włoch na stypendium to wspaniała okazja do doskonalenia głosu i warsztatu artystycznego w mediolańskiej La Scali.

Męża poznała w całkiem zwyczajnych okolicznościach. - Poszłam do radia, żeby coś nagrać - wspomina. - Musiałam poznać dyrektora Stefana Rachonia. Miałam ogromne szczęście, bo kochały się w nim wszystkie śpiewaczki. Przystojny, czarujący, a przy tym wymagający profesjonalista. Wpadłam, jak to się mówi, w ucho i oko dyrektorowi i zostałam jego drugą żoną. Ślub wzięliśmy ponad ćwierć wieku temu. Tak wyszło, że nie mieliśmy dzieci... Stefan kochał wieś. Kupiliśmy więc na Mazurach domek letniskowy, a on, zapalony majsterkowicz, sam zrobił balustradę na tarasie: jest, jak przystało, "muzyczna" i "melodyjna", składa się z taktów i nut.

Nigdy niczego nie żałowała

Z powodów rodzinnych, czego nigdy nie żałowała, nie skorzystała z kilku zagranicznych propozycji angażu w teatrach operowych. Mąż za nic nie chciał opuścić stworzonej przez siebie orkiestry. Ale koncertowała na scenach operowych i w uznanych salach koncertowych całej niemal Europy, a furorę zrobiła w Meksyku, śpiewając partię Zofii w "Halce", wystawionej tam przez Marię Fołtyn. Co więcej, gościła w programach różnych telewizji, w radiu, nagrała wiele płyt z Orkiestrą Polskiego Radia. Od 1963 roku była solistką Teatru Wielkiego w Warszawie. Nagradzana w liczących się międzynarodowych konkursach śpiewaczych, m.in. w Wiedniu i Tuluzie, 5 stycznia 2007 roku uhonorowana została orderem Gloria Artis.

Od ośmiu lat pani Barbara jest wdową. - Teraz, kiedy jestem sama - mówi pani Barbara - udzielam konsultacji młodszym śpiewającym kolegom. Kocham Mazury, lasy, jeziora. Wcześniej, chociaż byłam na koncertach w tylu krajach, nie miałam okazji do zwiedzania. Nadrabiam więc zaległości. Często wyjeżdżam, podróżuję. Ostatnio zafascynował mnie Egipt.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji