Artykuły

Wół na premiera? Czemu nie!

"Pastorałka dla Woła i Osła" w reż. Artura Romańskiego w Teatrze Animacji w Poznaniu. Pisze Michał Gradowski w Gazecie Wyborczej - Poznań.

- Anioł w spodniach a la Elvis, z brokatem na długich czarnych włosach, pląsa komicznie, z przyklejoną miną głupawego rozanielenia. Tak zaczyna się "Pastorałka dla Woła i Osła", najnowsza premiera Teatru Animacji. Ten świąteczno-noworoczny wodewil koniecznie trzeba zobaczyć.

W spektaklu Artura Romańskiego, na podstawie tekstu Pawła Pawlika, mamy dwie płaszczyzny. Na pierwszej - dość konwencjonalnie opowiedziana historia Józefa i brzemiennej Maryi, którzy daremnie poszukują miejsca w gospodzie (...) Na drugiej - Wół i Osioł kuszeni przez szatana. Wół orze jak może na polu gospodarza w zamian za mizerne racje żywnościowe, osioł żyje beztrosko, ale krąży nad nim widmo przerobienia na kiełbasę (w domyśle - salami).

Nagle jednak pojawia się diabeł i rysuje przed zwierzętami wizję wielkiej rewolty zakończonej przejęciem władzy - Wół ma zostać premierem. Osioł, jak to osioł, mądrością nie grzeszy - pewnie przypadnie mu teka ministra.

Te dwie płaszczyzny przez większą cześć spektaklu przeplatają się, ale nie nakładają. Uwagę widza przykuwa jednak zupełnie coś innego - rytmiczne zaśpiewy. "Nie masz ci nie masz nad tę gwiazdeczkę, co mnie prowadzi prosto w szopeczkę. Tam, tam, gdzie mój Pan leży. W żłobie, w ludzkiej odzieży" - takich wykoślawionych rymów jest o wiele więcej. Co się rymuje z "Arabowie"? Powie? Słowie? Głowie? Nie, drodzy państwo, "Murzynowie". Czy to jakiś żart?

"Pastorałka dla Woła i Osła" rzeczywiście trochę przypomina sytuację, kiedy ktoś usilnie próbuje nas rozśmieszyć, a my zupełnie nie mamy na to ochoty. Mówimy "na drzewo", ale ten ktoś nie przestaje. Aż w końcu - bardziej ze złości niż rozbawienia - mimowolnie się uśmiechamy, by później płynnie przejść do obłąkańczego chichotu.

Śmiejemy się jednak nie z "Pastorałki...", a do "Pastorałki...". Do rewelacyjnej Aleksandry Leszczyńskiej w roli diabła, która jedną miną potrafi oddać dwulicowość, zniecierpliwienie czy zadowolenie. Do Marcina Chomickiego (Wół), który operuje twarzą tak plastycznie, że - choć serwuje nam sążniste monologi - mamy wrażenie, że cały czas żuje trawę.

Trzeba też wspomnieć o kapitalnie zrobionych scenach kuszenia Woła i Osła (muzyka - Michał Łaszewicz, światło - Michał Krugiołka).

Cały klimat tego przedstawienia idealnie, jak się wydaje, współgra z temperamentem reżysera. Artur Romański - kiedy na końcu wyszedł na scenę - skakał zupełnie tak jak Anioł-Elvis i, głośno krzycząc, wymienił całą ekipę, która pracowała przy przedstawieniu (łącznie z panią Jadzią). Naprawdę szkoda, że jego "Pastorałka" jest taka krótka.

Cała recenzja w Gazecie Wyborczej - Poznań

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji