Artykuły

Grotowski po raz pierwszy

"Akropolis. Rekonstrukcja" w reż. Michaela Marmarinosa w Teatrze Współczesnym we Wrocławiu. Pisze Joanna Derkaczew w Gazecie Wyborczej.

Zainteresowanie twórcą Teatru Laboratorium ograniczała otaczająca go mistyczna aura. Sukcesem kończącego się Roku Jerzego Grotowskiego jest przełamanie "paktu milczenia" wokół dorobku artysty.

(...)

Wyzwaniem na jubileuszowy rok 2009 było więc zdjęcie z mistrza etykietki "tylko dla wybranych". I pierwsze kroki w tym kierunku poczyniono. Opublikowana w wydawnictwie Instytutu Grotowskiego książka Dariusza Kosińskiego "Grotowski. Przewodnik" w sposób chłodny i merytoryczny zdaje sprawę z kolejnych etapów pracy artysty. Kosiński nie osądza, ale też nie waha się kwestionować pewnych wyborów "mistrza". Z jego książki wyłania się po raz pierwszy pełny obraz tego, co dla młodszych pokoleń było jedynie tajemniczą legendą. Konkrety, fakty, powiązania z innymi twórcami sprawiają, że Grotowski przestaje być oderwanym od rzeczywistości zjawiskiem mistycznym.

Gdy w salach uniwersyteckich toczyły się debaty ekspertów, w mediach pojawiły się głosy przemawiające nowym tonem. Krystian Lupa w kwietniowej rozmowie z Łukaszem Drewniakiem ("Dziennik") nazwał Grotowskiego fałszywym prorokiem, Thomas Richards i Mario Biagini (spadkobiercy Grotowskiego, prowadzący we włoskiej Pontederze Workcenter of Jerzy Grotowski and Thomas Richards) zapowiedzieli wydanie niepublikowanych dotąd pism reżysera.

Zrealizowany we wrocławskim Teatrze Współczesnym spektakl Michaela Marmarinosa "Akropolis. Rekonstrukcja" (według spektaklu zrealizowanego z Józefem Szajną w 1962 r.) jeszcze niedawno byłby nie do pomyślenia. Panowało przekonanie, że dzieła Grotowskiego są niepowtarzalne. Tymczasem młody zespół mierzy się ze zmitologizowanym dramatem Wyspiańskiego w sposób zaskakująco lekki i bezpretensjonalny. Choć wspomnienie o spektaklu Grotowskiego łączy się tu z rozważaniami, "czym jest współczesne polskie Akropolis, miejsce zbiorowej pamięci, fundamentalne dla wspólnoty", nie czuć patosu ani dydaktyzmu.

Siódemka aktorów wyłania się ze zbiornika z wodą jak z rzeki zapomnienia, by na nowo doświadczyć tego, co mogło być udziałem zespołu Grotowskiego. W pierwszym akcie, jako budzące się do życia pomniki z wawelskiej kaplicy, tworzą pełne energii i magii studium pożądania. Ciążą ku sobie, uczą się dotyku, ruchu, rozpoznawania w ciałach emocji i popędów. Jako anioły, postaci historyczne i alegoryczne doświadczają tego, co najtrudniejsze - kontaktu z drugą istotą. Energia ta przyda się, gdy w drugiej części na tle rozmazanych, niewyraźnych zdjęć ze spektaklu Grotowskiego będą odtwarzać sceny z tamtej owianej legendą produkcji.

Nie chodzi o to, by wystawić "Akropolis" lepiej, bardziej współcześnie, by przebić Grotowskiego. Artyści z szacunkiem i delikatnie traktują archiwalny materiał. Nie ulega jednak wątpliwości, że jest to ich spektakl, ich świeże spojrzenie, ich twórcza siła. Nie kopia, nie muzeum, ale punkt wyjścia do własnych poszukiwań. Jeśli taką taktykę przyjmą kolejni artyści mierzący się z dziedzictwem Grotowskiego, jest szansa, że przestanie on być eksponatem z tabliczką "nie dotykać".

Cały artykuł w Gazecie Wyborczej

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji