Artykuły

"Król w kraju rozkoszy"

SKARBIEC literatury polskiego Oświecenia powiększył się dzięki nieoczekiwanemu odkryciu rękopisu, który od dawna uchodził za zaginiony, o utwór pozwalający postawić go w rzędzie najwybitniejszych jakie pojawiły się w osiemnastowiecznej Europie. Daremnie bowiem w całym libertyńskim nurcie tego okresu szukać sztuki scenicznej tak ostro, tak odważnie szydzącej z panujących, jak zrobił to Franciszek Zabłocki w komedii "KRÓL W KRAJU ROZKOSZY".

Radość z ogłoszenia drukiem tej komedii fantastycznej, komedii zapustnej podzielili w równej mierze historycy literatury i ludzie teatru. Ci ostatni otrzymali do rąk materiał literacki pobudzający wyobraźnię sceniczną, zachęcający do nadania mu kształtu teatralnego wydobywającego wszystkie blaski jakie hojną ręką rozsypał po stronicach rękopisu autor. Fantastyczna feeria w jakiej toczy się opowieść o dziwnym kraju odwiedzonym przez ziemskich przybyszów, kraju, który mimo baśniowych stworzeń służących swemu panu, przypomina w niejednym dokładnie na mapie oznaczony punkt zawiera w sobie tak wiele satyrycznej treści o ponadczasowym zasięgu, że obcowanie z podobnym, utworem działa odświeżająco na widownię. Śledzimy zdarzenia, których mechanizmem porusza ręka ozdobna czarodziejskim pierścieniem. Jego nałożenie, rodzi stan zaćmienia umysłu: władca zrzeka się swego tronu i monarszych insygniów, heroina lokuje swe uczucie w obiekcie, zdawałoby się najmniej godnym jej wdzięków, nie pomna na zaklęcia miłosne jakimi darzyła swego kawalera i kochanka, pijany giermek wpół obejmując króla udaje się razem z nim na spoczynek gdyż: "sen zrówna monarchę z poddanym". Padają riposty i powiedzonka mogące patronować najlepszemu kabaretowi literackiemu. Słuchamy wiersza brzmiącego jak najpiękniejsza, muzyka, pełnego blasku. Spotykamy rymowane porzekadło, które weszły na stałe do języka polskiego. Wybornie się bawimy. Ale jest to zabawa niebezpiecznie mądra, stąd w finale - by rozpędzoną wyobraźnię utrzymać na wodzy - autor ustami czarnoksiężnika Alzora, tego, co ów pierścień zaklęty puścił w obieg, wygłasza pochwałę racjonalizmu: "rozum przed wszystkim pierwsze mieć ma względy".

"KRÓLA W KRAJU ROZKOSZY" reżyserowała gościnnie Wanda LASKOWSKA. Powstało przedstawienie zasługujące w wielu miejscach na słowa uznania. Bardzo stosowną, przylegającą do tekstu scenografię. posiadającą również czysto malarskie wartości zamknięte w gamę czerwiem i brązów, wzbogaconą efektowną kolorystyką kostiumów, utrzymanych w błękitach fioletach i purpurze, zaprojektował Andrzej Sadowski.

WYKONAWCZO spektakl przynosi szereg mdłych niespodzianek. Niemal wszyscy aktorzy, jak by porwani rytmem wiersza, jego jędrnością, szerokością melodyjnością frazy przekazują tekst w kształcie świadczącym o zrozumieniu intencji reżyserskich. Te znalazły zwłaszcza odbicie w grze Krystyny Bigelmajer bardzo ładnie stylizującej gest i intonację w roli Ludwili, w rolach Filandra, rycerza wędrującego oraz Sztufady - marszałka. Ich wykonawcy Jerzy Korsztyn i Wladysław Bułka, to aktorzy nowo zaangażowani do szczecińskiego teatru, od których oczekiwać będziemy dalszycht równie ciekawie i pomysłowo zagranych ról Tytułowego króla gra Zbigniew Mamont. Epikurejskie zwyczaje obowiązujące na dworze panującego, przesyt uległością poddanek, ożywieme wywołane pojawieniem się przybyszów; w Kraju Rozkoszy otrzymują przekaz aktorski, który byłby pełniejszy przy większej precyzji podawania tekstu. Postać Barasza. giermka i mędrka ludowego bardzo ładnie odtwarza Antoni Szubarczyk. Dobry jest w roli posiadacza czarnoksięskich mocy Alzora, Janusz Kilarski. Gamonia przywdziewającego na chwilę monarszą purpurę gra Mieczysław Gajda. Jest to debiut młodego aktora, czym należy tłumaczyć występującą podczas premierowego wieczoru tremę, spoza której widać jednak było staranne przygotowanie się do tej ważnej roli.

Uroda przedstawienia została jednak zubożona bardzo ryzykownym pomysłem zestawienia tekstu klasyka z kupletami stworzonymi współcześnie. Ten pojedynek z góry przesądził wynik na korzyść poety spoglądającego na nas zza światów, załamując w dodatku rytm spektaklu.

Oprawa muzyczna wykorzystująca cytaty ze znanych przebojów rozrywkowych i tanecznych nie zabrzmiała jako dowcip dźwiękowy. Był to bowiem również humor ulepiony z innego tworzywa. Przy okazji warto zauważyć, że aparatura dźwiękowa jaką posługuje sie teatr przypomina czasy bliskie epoce, w której tworzył Franciszek Zabłocki. Z drżeniem przychodzi zatem oczekiwać dalszych premier, gdyż te według zapowiedzi nowej dyrekcji obfitować mają w muzykę.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji