Artykuły

Siadaj i patrz

"Mistrza i Małgorzatę" Bułhakowa można przeczytać w osiem godzin. Na "Mistrza i Małgorzatę" Lupy również trzeba ośmiu godzin. Trzeba, nie trzeba - warto!

Żeby zobaczyć krakowskiego "Mistrza i Małgorzatę", trzeba poświęcić dwa wieczory. Przez te dwa wieczory teatralni mieszkańcy Moskwy są zanurzeni w czymś ni to dawnym, ni współczesnym, kleistym, ulepionym z alkoholowej maligny, wyczekiwania, tęsknoty. Podglądają jak Małgorzata (Sandra Korzeniak) cudze sny; nie umieją jak Mistrz (Zbigniew Kaleta) rozgraniczyć jawy od rzeczywistości; wolą jak Piłat (Jan Frycz) żyć we własnych fantasmagoriach, gdzie są lepsi i odważniejsi.

Scena to biedny miejski placyk. Zwiędły, rozkwita dopiero za sprawą siły nieczystej. Ale diabły pod wodzą Wolanda ingerują w niego jakby od niechcenia, umęczone jak objazdowi artyści. Oprócz chwil popisów, drak i gagów (Korowiow Piotra Skiby i Behemot Adama Nawojczyka brawurowo rozgrywają wielką rewię) Lupa kazał im dręczyć ludzi i przeżywać kaca po każdej taniej sztuczce. Woland (Roman Gancarczyk) trwa w zapatrzeniu na ludzkie bydlęctwo i małość. Reżyser dopisuje bohaterom intencje, a nawet całe teksty i sytuacje.

Oglądając "Mistrza i Małgorzatę", obcujemy niemal fizycznie z ponadroczną męką Lupy nad tym przedstawieniem. I po roku prób Lupa wchodzi w mrowisko zapisanych u Bułhakowa historii, ciesząc się samym faktem podróży przez tę gęstwę. Skryty w ostatnim rzędzie z mikrofonem przy twarzy reżyser jak zawsze dyryguje akcją sceniczną. Uruchamia światło i dźwięk, wygłasza fragmenty tekstu, gra na bębenku, wytrąca widza z komfortu pełnej iluzji. W scenie wizyty Korowiowa i Behemota w domu nieudanych artystów Lupa po raz pierwszy wchodzi w spektakl. Wbiega na scenę z widowni jako gość restauracyjny, komplementuje portierkę, wypija setkę wódki.

Robi jeszcze jedną woltę: obnaża przed widzami warsztat artysty. Każąc diabłom na oczach widowni wymyślić zakończenie spektaklu, reżyser pozwala zajrzeć w proces kreowania teatru z literatury. Widzimy cud transformacji, a zarazem samodemaskację teatralnej magii. Lupa odsuwa zasłonę, zdaje się wołać przez swoich aktorów: "Mój spektakl - jaka piękna katastrofa!". Przyznaje się do porażki - niemożności przełożenia książki na poetykę swojego teatru w skali 1:1. To wielka sztuka: umieć opowiedzieć o swojej klęsce za pomocą doskonałego widowiska.

Narodowy Stary Teatr w Krakowie,

"Mistrz i Małgorzata" według Michaiła Bułhakowa,

adaptacja, apokryfy, reżyseria i scenografia

Krystian Lupa, muzyka Jacek Ostaszewski.

Premiera 9, 10 maja 2002 r.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji