Artykuły

TRANS-TEATR

Reżyser zmusza aktorów do improwizacji, wprowadza ich nawet w trans. Będzie nimi dyrygował także podczas spektakli. Pracuje z rozmachem. Co stworzy?

W czwartek i piątek na Scenie Kameralnej Starego Teatru w Krakowie odbędzie się długo oczekiwana premiera "Mistrza i Małgorzaty". Spektakl powstawał od roku. Reżyser rozplanował widowisko na dwa wieczory. W adaptacji, którą sam napisał, nie zrezygnował z żadnego wątku, jednak nie jest to wierny zapis powieści. "Mistrza i Małgorzatę", pisanego w latach 1928-40, tworzą trzy przeplatające się wątki: wizyty szatana i jego świty w Moskwie lat 20., historii Jezusa (Jeszui) i Poncjusza Piłata oraz miłości tytułowych bohaterów - Mistrza, autora powieści o Poncjuszu Piłacie, z powodu której stał się ofiarą urzędowej nagonki, i bogatej moskwianki Małgorzaty.

W pisanej w czasach stalinizmu powieści niezwykle wyrazista jest warstwa satyry politycznej. Lupa zrezygnował z niej, skupiając się na problemie sensu wyłaniającego się z chaosu i absurdu świata przedstawionego w powieści. Jest to być może - twierdzi Lupa - sens nadchodzącego czasu, jeszcze nieuchwytnego dla nas, żyjących w epoce niepewności i upadku wiary. Ten sens trudno ująć rozumem, dlatego praca nad spektaklem polegała na tym, by aktorzy byli ustawicznie gotowi do improwizacji w zakreślonych ramami widowiska granicach.

Ten spektakl, w którym na scenie wystąpi 29 aktorów, to właściwie wspólne dzieło Lupy i Bułhakowa - reżyser, tnąc niektóre wątki, napisał na nowo połowę tekstu. (MM)

Michał Bułhakow "Mistrz i Małgorzata ", przekład Irena Lewandowska, Witold Dąbrowski, adaptacja, reżyseria i scenografia Krystian Lupa, muzyka Jacek Ostaszewski, keyboard (muzyka na żywo) Jakub Ostaszewski. Premiera: Scena Kameralna Starego Teatru w Krakowie 9 i 10 maja 2002 r.

Muzyka w "Mistrzu i Małgorzacie"

"Granie pod dyktando"

Skomponuj melodię do tekstu "Bodanogę"? Tyle

Na próbach do "Mistrza i Małgorzaty" po obu stronach reżysera siedzieli dwaj kompozytorzy - Jacek i Jakub Ostaszewscy. Obaj są autorami muzyki do spektaklu. - W "Mistrzu i Małgorzacie" jest kilka warstw muzycznych - wyjaśnia Jacek Ostaszewski. - Pierwsza to ta, w której Kuba towarzyszy na żywo aktorowi, grając na keyboardzie. Drugą warstwę stanowią efekty dźwiękowe, trzecią - muzyczny konkret, cytaty z innych kompozytorów, wariacje na ich temat. To właśnie moje zadanie.

Krystian Lupa nie ingeruje w muzyczny detal, ale wchodzi w dramaturgię dźwięku, panuje nad strukturą muzyczną widowiska. - Daje mi na przykład zadanie: "Skomponuj melodię do tekstu "bo da nogę". "Bodanogę"? - pytam. I to tyle tekstu?" "Tyle". I ja komponuję - mówi Jacek Ostaszewski. - Jestem już ekspertem od marszów pogrzebowych w spektaklach Krystiana. Tym razem będzie to marsz na pogrzebie pisarza Berlioza.

Jacek Ostaszewski miał trudne zadanie: materiał ma być chaotyczny, kompozytor nierozpoznawalny, a wartość warstwy muzycznej ma się rodzić dopiero z tego chaosu.

Syn Jacka Ostaszewskiego Jakub będzie, podobnie jak Lupa, obecny na każdym spektaklu. Podczas prób Lupa wskazał mu miejsca, w których ma się pojawić muzyka i napięcia emocjonalne. - Moja muzyka to ciągłe bycie z aktorem. Jak gra delikatniej, to i ja gram delikatniej, a gdy gra z większą ekspresją, to i muzyka idzie wyżej - mówi Jakub.

Na grę aktorów wpływa także głos reżysera, który w czasie scenicznej akcji "wyśpiewuje" do mikrofonu emocjonalne melodie bez słów, a czasami uderza w bęben. Lupa będzie ingerował również w grę Jakuba Ostaszewskiego, wprowadzając podczas spektaklu modyfikacje, łącznie z usuwaniem lub dodawaniem fragmentów muzyki. (MM)

"Byłem na próbie"

Nie wolno przed premierą wyrokować o spektaklu. Nie czynię tego i ja. Jednak to, co się już stało wokół "Mistrza i Małgorzaty" przygotowywanego przez Krystiana Lupę, jest zjawiskiem niecodziennym, również w Starym Teatrze. Reżyser, który całe życie poświęca teatrowi i wierzy, że za jego sprawą możemy dojść do niepowtarzalnych odkryć, zaraził swoją wiarą aktorów. W wielogodzinnych próbach bierze udział 30 aktorów, którzy w pełni poddali się entuzjazmowi reżysera. Ale ów entuzjazm nie ma nic wspólnego z przyjemną zabawą - to wspólne szukanie aktorskiej prawdy.

Słyszałem o próbach, w których wszyscy mieli wrażenie, że dochodzą do celu, jaki wyznaczył im Lupa, i o takich, gdy sądzili, że wszystko im się rozsypuje w rękach. Sam byłem kilka godzin na takiej, jednej z ostatnich, podczas której widać już było zarys wspólnego dzieła. Lupie i jego aktorom udawało się osiągnąć pozasłowne porozumienie osób występujących na scenie ogarniające również widownię. Wtedy odnosiłem wrażenie, jakby poza sztuczkami Behemota, poza chichotami diabełków dochodzącymi z teatralnych głośników kryło się sedno, do którego wszyscy razem możemy się dokopać.

Mój nastrój był chyba podobny do tego, jaki był udziałem tłumu widzów - teatrologów, aktorów, studentów reżyserii uczestniczących w powstawaniu dzieła. I myślę, że działo się tak nie za sprawą magicznych sztuczek w stylu tych, z jakich znani są członkowie świty Wolanda. Po prostu na moich oczach stawał się teatr. A do tego nie wystarczy budynek i grupa ludzi, którzy chcą coś pokazać. Do tego jeszcze potrzebna jest żarliwość, która ani na moment nie opuszcza Lupy. Oby aktorzy mieli dość mocy i wewnętrznego spokoju, by tę żarliwość przenieść na scenę już nie na próbach, ale podczas spektakli ze zmieniającą się, nieprzewidywalną publicznością. (Marek Mikos)

"KRYSTIAN LUPA"

Jeden z najwybitniejszych przedstawicieli współczesnego teatru europejskiego. Jest absolwentem Akademii Sztuk Pięknych (malarstwo) i PWST (reżyseria) w Krakowie. Od połowy lat 80. wystawia w Starym Teatrze w Krakowie, głównie adaptacje powieści. Najgłośniejsze to: "Bracia Karamazow" według Dostojewskiego (1990 i powtórna premiera 1999), "Maltę" według Rilkego (1991), "Kalkwerk" według Thomasa Bernharda (1992), "Lunatycy" według Brocha (pierwsza część projektu 1995, druga - 1998). W latach 90. współpracował z Teatrem Polskim we Wrocławiu (m.in. "Kant" Thomasa Bernharda, 1996). Jego poprzednia premiera w Polsce to "Wymazywanie" według Thomasa Bernharda w Teatrze Dramatycznym w Warszawie. Lupa reżyseruje także we Francji i w Niemczech. Sam tworzy scenografię do swoich spektakli. (MM)

ANDRZEJ HUDZIAK (JESZUA)

Debiutował w Starym Teatrze w 1975 r.,

grał w wielu spektaklach Lupy

oraz w przedstawieniach Jerzego Jarockiego,

Andrzeja Wajdy, Jerzego Grzegorzewskiego,

Rudolfa Zioły, Tadeusza Bradeckiego

i Kazimierza Kutza

Granie Jeszui już jest zaszczytem. To niedużo tekstu, ale ogromna odpowiedzialność. Bułhakowa nie jest tekstem ewangelicznym. To inny Jeszua. Jest człowiekiem samotnym, ale przede wszystkim będącym w euforii spowodowanej przeczuciem misji. Przeczuciem, bo Jeszua nie ma pewności, czy tę misję zdoła przeprowadzić. Przyjmie śmierć z pokorą, co nie znaczy, że bez lęku. Jednak dla Jeszui ponad śmiercią jest dobro. Ono jest, choć przybiera zaskakujące formy, czasem nawet niewidoczne, przykryte skorupą zła.

Znam Krystiana ponad ćwierć wieku i próby z nim traktuję jako spotkanie z przyjacielem. Pojawia się tu też coś, co niechętnie nazywam metafizyką. O tym decyduje nieuchwytny moment - gdy podczas pracy nad spektaklem pojawia się coś pięknego, a Krystian potrafi to uchwycić. Krystian pozostaje w stałym kontakcie z własną wizją spektaklu - daje mu to pewność i swobodę improwizacji, dodaje też pewności aktorom. Krystian bardzo ceni ich intuicję, pozwala im dojść do głosu i współtworzyć spektakl. "Mistrz i Małgorzata" to dzieło tworzone przez Krystiana z wielkim spokojem i z ogromną pasją.

SANDRA KORZENIAK (MAŁGORZATA)

Debiutowała w Starym Teatrze

rolą w "Nie-Boskiej komedii"

w reż. Krzysztofa Nazara w 2000 roku,

w zeszłym roku zagrała w "Wiśniowym

sadzie" w reż. Remigiusza Brzyka

Trudno mi mówić, jaka jest Małgorzata, jakie ma cechy, ponieważ właśnie wchodzę w "sen", o którym mówił nam, Krystian, czyli w te stany w trakcie pracy nad rolą, które coraz bardziej rozumiem. "Teraz mogę powiedzieć, że Małgorzata jest ucieleśnieniem miłości i wiary. Miłości, która daje energię do tego, żeby walczyć o własne szczęście. Moja postać ma pobudzać wyobraźnię, dlatego niepotrzebne są dosłowne sceny takie jak lot Małgorzaty na miotle. Ona jest bardzo silna dzięki wierze. Ponad tym, co miałkie, nieważne. Krystian wciąga nas w przygodę. Trzeba mu ślepo zawierzyć i wtedy to się sprawdza. Na początku jest wielki chaos - obiektywnie coraz więcej wiem, a jednak wydaje się, że coraz mniej, bo nie wiadomo, jak to wszystko złożyć. A później następuje ten wspaniały moment, że wchodzi się z pustką w głowie na scenę, a za chwilę to wszystko co jeszcze przed chwilą było chaosem, zaczyna razem grać. (not. MM)

"MICHAIŁ BUŁHAKOW"

Z "Mistrzem i Małgorzatą" postąpił podobnie jak tytułowy bohater tej powieści - niezadowolony z tworzonej przez lata książki życia spalił jej niektóre wersje. Epilog powieści dyktował na łożu śmierci, w Moskwie w 1940 r., prosząc żonę o opublikowanie ósmej wersji książki. W ZSRR okazało się to możliwe dopiero na przełomie 1966/67 r. w miesięczniku "Moskwa". Powieść, wydana w całości we Frankfurcie w 1968 r., a w Związku Radzieckim w 1973 roku, zyskała światowy rozgłos. Pierwsze, niepełne, polskie wydanie ukazało się w 1969 r., pełne - w 1981 r.

Urodził się w 1891 r. w Kijowie, gdzie ukończył medycynę. Ten zawód porzucił dla literatury w 1920 r. Wtedy zaczęły powstawać "Notatki na mankietach". O przejmowaniu władzy przez bolszewików w Kijowie traktuje powstała i wydana w na początku lat 20., ale w całości opublikowana dopiero w 1972 r., powieść "Biała gwardia". Groteskowy obraz Rosji radzieckiej nawiedzonej przez szatana zawarł jeszcze przed "Mistrzem i Małgorzatą" w mikropowieści "Diaboliada" (1924). (MM)

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji