Artykuły

Nie ma "Ślubu" bez "Wesela"

Andrzej Wajda kolejny raz zajął się dramatem St. Wyspiańskiego "Wesele". Pierwszy ras wystawił go na deskach Teatru Starego w Krakowie, powtórnie - zrealizował w wersji filmowej i dziś przeniósł znów do Teatru Starego.

Można powiedzieć "do trzech razy sztuka". Ta sa­ma sztuka w rękach mistrza polskiej klasyki filmo­wej i teatralnej. Duża sztuka zmierzenia się z arcydziełem narodowego dramatu, w którym podkrakowska chata rozśpiewana jawi się jako obraz społeczeństwa pod wnikliwym spojrzeniem Stanisława Wyspiańskiego stojącego w bronowickich drzwiach.

Czyżby Wajda chciał wskazać nowe prawdy i war­tości w uniwersalistycznym dramacie, który Polsce przez lata całe niewoli uświadamiał tragicznie i z bó­lem jej niemoc? Czyżby próbował uświadomić nasze ograniczenia i niedostatki także i teraz, gdy wolność już przyszła? Przed tym wzbrania się reżyser, twier­dząc, iż sztuka dziś jest zwolniona z obowiązku zaj­mowania się polityką, kwestiami społecznymi. A prze­cież kiedy słyszymy "...a tu rzeczywistość tłoczy, a tu rzeczywistość skrzeczy" nie sposób zapomnieć o dniu dzisiejszym oddać się li tylko doznaniom estetycznym. Znaleźć się, jakby chciał reżyser, w pę­kniętej bani z poezją i poczuć zapach róż, które nie przeziębi największy mróz.

A. Wajda tłumacząc się z trzykrotnego próbowa­nia ze sztuką wyjaśnia, że Teatr Stary przejął obo­wiązek pełnienia roli Teatru Narodowego, stąd do jego powinności należy prezentowanie repertuaru przynależnego tego typu instytucji. Kilka tygodni te­mu odbyła się tu premiera "Ślubu" Gombrowicza. - Nie można zrozumieć "Ślubu" bez "Wesela". Pro­wadzimy swoistą edukację naszych widzów, skłania­my do snucia analogii, dostrzegania genealogii lite­rackich - powiedział reżyser.

Od początku czerwca możemy oglądać "Wesele" w Krakowie, w znakomitej obsadzie aktorskiej. Wystę­pują między innymi: Jan Peszek, Jerzy Trela, Ta­deusz Huk, Jerzy Bińczycki. Już sami aktorzy gwarantują rzetelny i perfekcyjny przekaz niekrótkiej, bo trzygodzinnej sztuki. Niczego się w niej nachalnie nie dopowiada i natrętnie nie eksponuje. A jednak brak gdzieś w tle muzyki i głosu Czesława Niemena, przy­wołującego w jednym momencie poetyczny nastrój rozległych planów i widowiskowych widm z filmo­wej adaptacji "Wesela". Czy to wina przyzwyczaje­nia do odbioru na małym ekranie czy ograniczeń wynikających z możliwości teatralnych?

A. przecież to właśnie Wyspiański pisał: "Teatr mój widzę ogromny, wielkie powietrzne przestrzenie...". Może na "Wesele" trzeba spojrzeć inaczej. Ten dramat zamknięty w czterech ścianach bronowickiej chaty poszerza się i otwiera przez całe bogactwo treści. Jeden warunek - aby to dostrzec po świetnym i łatwym w percepcji filmie - trzeba prawdziwie lu­bić teatr.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji