Artykuły

Wyrypajew w Gorzowie

"Dzień Walentego" w reż. Tomasza Zygadły w Teatrze im. Osterwy w Gorzowie. Pisze Andrzej Buck w miesięczniku Puls.

Wyjazd na Festiwal do Włoch ("Kasia z Heilbronnu"), sięganie po dramaturgię powstałą z inspiracji autentycznymi zdarzeniami (premiera "Przebudzenie"), inscenizacje tekstów współczesnych (m.in. "Czekaj" Iwony Kusiak) - to tylko niektóre znamiona artystycznej aktywności gorzowskiego teatru w ostatnim okresie.

Iwan Wyrypajew, rosyjski dramaturg, od kilku lat obecny jest na polskich scenach. "Dzień Walentego" jednak nie pierwszy raz pojawia się na polskiej scenie teatralnej. Jeszcze niedawno (2008) wystawił go w Radomiu Andrzej Sadowski, wcześniej w Olsztynie sięgnęła po niego znana aktorka Gabriela Kownacka. Także reżyser Barbara Sass. Krótko mówiąc , na scenie pojawia się bodaj dziesiąty raz.

Jacek Wakar, warszawski recenzent teatralny, zwrócił ostatnio uwagę na fakt, iż wybitne aktorki, w tym np. Teresa Budzisz Krzyżanowska i przywoływana tu Anna Seniuk, wędrują w poszukiwaniu ról istotnych po teatrach innych, niż macierzyste. To dobrze, szczególnie dla takich ośrodków teatralnych jak Gorzów, choć pewnie źle dla fanów Teatru Narodowego.

Cieszyć się szczególnie należy, że Anna Seniuk sięgnęła po rolę w tekście współczesnym. Choć to nie pierwszy jej kontakt z Wyrypajewem. Jakieś dwa lata temu pokazała go przecież w Łodzi, podczas festiwalu spektakli dyplomowych szkół teatralnych z całej Polski. Ze swoimi studentami, jako dyplom warszawskiej Akademii Teatralnej. W inscenizacji gorzowskiej w roli reżysera występuje natomiast Tomasz Zygadło, znany reżyser filmowy( choćby "Ćma") i wielu inscenizacji teatralnych oraz telewizyjnych. Zygadło to mądry interpretator teatralny, dawał więc nadzieję mądrego i twórczego rzemiosła reżyserskiego. I tak się też stało.

Rosyjska dramaturgia dzisiaj to już nie tylko Antoni Czechow, ale właśnie Iwan Wyrypajew, Wasilij Sigariew, Nikołaj Kolada, Jewgienij Griszkowiec. "Tlen" tego pierwszego, "Plastelina" drugiego czy "Martwa królewna" trzeciego, wreszcie "Jak zjadłem psa" to tytuły robiące karierę w ostatnich latach w polskich i europejskich teatrach. To jednak nie tylko pokoleniowa zmiana warty, jakby powiedział prof. Błoński, ale i zmiana estetyki literackiej i teatralnej.

Rzecz zaczyna się powtórzonym z inscenizacji łódzko-warszawskiej dowcipnym "wejściem z tzw. widowni" aktorki Anny Seniuk i postaci scenicznej Walentyny z wiadomością: "Dziś są moje urodziny". Widzowie początkowo bardziej wierzą prywatnej Annie Seniuk i obdarzają ją tzw. owacją na stojąco i tradycyjnym "Sto lat". Dalej już wszystko idzie ku dobremu. Przez godzinę i czterdzieści minut śledzimy losy Walentyny oraz jej partnerów: Walentyna i Katii. Dodajmy, widz robi to w całkowitym skupieniu i absolutnej ciszy.

Misterna retrospektywa losów bohaterów, ich miłosnych perypetii, zbudowana została bowiem precyzyjnie przez reżysera i pozwala widzowi swobodnie poruszać się w skomplikowanej czasoprzestrzeni spektaklu. W jednej chwili jesteśmy tu i teraz, a za chwilę dwadzieścia lub czterdzieści lat później.

"Dzień Walentego" to w istocie historia niespełnionego uczucia Walentyny do Walentyna. Ale też historia intrygi Katii wobec tej miłości. Pomimo tego bohaterki są niejako skazane na wspólną egzystencję: "Wzięłaś! - krzyczy Walentyna. - Ty mnie przez całe życie okradasz. Ty mi ukradłaś młodość i miłość. Żyjesz na mój rachunek, pijesz i pogardzasz mną".

To też opowieść o nieustannym czekaniu: "Niekiedy spełniają się najbardziej nawet nieziszczalne marzenia. Najważniejsze, trzeba umieć czekać" - mówi Katia. Ale los kreuje decyzje nagle i niespodziewanie: "Nie możesz żyć beze mnie, żyj ze mną" - mówi Walentyn do Katii.

Warto zauważyć, że znakomicie wypadają młodzi aktorzy gorzowskiego teatru. Świeżość Pawła Cabana (Walentyn) i Kamili Pietrzak (Katia młodsza). Nie ustępuje im Beata Chorążykiewicz pojawiająca się jako Katia starsza, choć wiecznie pijana. Jest w spektaklu kilka scen, które wymagają zauważenia. Atrybutem większości z nich jest czechowowska strzelba, która oczywiście musi wypalić i rzeczywiście wypala. Strzelba służy jako rekwizyt do rozliczeń pomiędzy Walentyną i Katią. Ale to ona buduje napięcie, przyśpiesza akcję. Sceny ze strzelbą wyzwalają w postaciach przysłowiową adrenalinę a wplecione przez reżysera reminiscencje bohaterów pomiędzy pełne liryzmu i czechowowskiej nostalgii, przysparzają całej opowieści niezbędnej dynamiki.

Scenografia zbudowana jest tak, by w sposób symultaniczny rozkładać na scenie tereny akcji. Mieszkanie Walentyny i Katii, mieszkanie Walentyna i Katii. A na proscenium ławeczka spotkań, czasu młodości, czasu rozstań, powrotów, czasu nieporozumień, miłości przechodzącej w nienawiść, rozgoryczenia, cierpienia i bezgranicznej tęsknoty...

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji