Ghetto
Getto przynosi do teatru temat drażliwy, ba - temat drażliwie postawiony. Autor daje inscenizatorowi partyturę, którą ten musi dopiero zorkiestrować. Eugeniusz Korin podszedł do tekstu Sobola ze zbędną pieczołowitością. Dzięki takiej postawie zapewne uniknie pomówień o manipulację. Od strony politycznej jest to przedstawienie neutralne, ale i nudne. Tragizm getta, a tym bardziej teatru w getcie - opowiadany krok po kroku - razi dosłownością. Tragedii ludzkiej nie da się opowiedzieć, trzeba znaleźć ekwiwalenty teatralne, by widz choć przez moment jej doświadczył. W polskiej prapremierze tym ekwiwalentem mogła stać się muzyka Jerzego Satanowskiego. Na przeszkodzie stanęło jednak gadulstwo. Czasami nawet mądre i górnie brzmiące słowa warto zastąpić pauzą - wyciszeniem lub muzyką. Niestety, reżyser zrezygnował z metafory, symbolu, znaku i wybrał ilustracyjność. Takie jego prawo. Tym samym narzucił aktorom styl gry. I tylko Bożena Krzyżanowska (Chaja Pieśniarka) jest inna. Stoi za nią piękny i stylowy śpiew.