Artykuły

Jeden dzień w Warszawie, sześć w Poznaniu

- Różni ludzie mówili mi, że nic nie osiągnę, nie mieszkając w stolicy. Ale ja byłam konsekwentna. 9 lat mieszkałam w Szczecinie, tłukłam się nocami w pociągu, dojeżdżając na plan filmowy. Aż w 2003 roku podjęłam decyzję o powrocie do Poznania - mówi KATARZYNA BUJAKIEWICZ, aktorka Teatru Polskiego w Poznaniu.

Z Katarzyną Bujakiewicz [na zdjęciu], o pożytkach mieszkania w rodzinnym mieście, rozmawia Stefan Drajewski:

Większość młodych artystów ucieka z Poznania do Warszawy, twierdząc, że tylko tam robi się kariery. Pani odwrotnie, mieszka w Poznaniu i dojeżdża do pracy w Warszawie.

- Zawsze tak było. Wiem, że jest to niepoprawne i różni ludzie mówili mi, że nic nie osiągnę, nie mieszkając w stolicy. Ale ja byłam konsekwentna. 9 lat mieszkałam w Szczecinie, tłukłam się nocami w pociągu, dojeżdżając na plan filmowy. To był cudowny dla mnie okres. Po drodze bardzo często zatrzymywałam się w rodzinnym mieście. Aż w 2003 roku podjęłam decyzję o powrocie.

A może Pani zdradzić, dlaczego po szkole teatralnej wybrała Pani Szczecin a nie Poznań?

- Czasami tak bywa. Chciałam tam koniecznie być. Nawet propozycja pracy z Teatru Nowego, w Poznaniu, mojego teatru, w którym się wychowałam, do którego tęskniłam, nie wygrała. Nie żałuję, bo trafiłam na złoty okres Anny Augustynowicz w Teatrze Współczesnym w Szczecinie. Miałam szansę rozwoju, zagrałam we wszystkich historycznych - z dzisiejszej perspektywy patrząc - spektaklach Ani.

Skoro było Pani tak dobrze w Szczecinie , to dlaczego Pani wyjechała?

- Wszystko, co miałam zobaczyć, zobaczyłam. Szczecin wcale taki piękny nie jest, jak się tam dłużej pomieszka. I zwyczajnie zatęskniłam do rodzinnego miasta. I nie będę kryła. Z Poznania do Warszawy jedzie się bardzo przyzwoitym pociągiem co najwyżej 3 godziny. Poza tym, aktor dla higieny powinien co jakiś czas zmieniać zespoły.

Nie poszła Pani jednak do ukochanego Teatru Nowego.

- Zastanawiałam się dość długo, który teatr wybrać. Po latach spędzonych u Ani Augustynowicz wiedziałam, że repertuarowo bliższy jest mi Teatr Polski. Nazwisko Augustynowicz nie było bez znaczenia w moim curriculum vitae. Kiedy chciałam Pawłowi Szkotakowi, który mnie przyjmował, co nieco o sobie opowiedzieć, on się roześmiał i powiedział coś fantastycznego: "nie musisz mi niczego opowiadać, widziałem cię w wielu spektaklach". Wiedziałam, że wracam do Poznania jako aktorka znana z telewizji, ale nie byłam pewna, czy ktoś mnie widział w Szczecinie.

Ile czasu spędza Pani w Poznaniu, a ile w Warszawie?

- Jeden dzień w tygodniu mam zajęcia w Warszawie, resztę tygodnia spędzam w Poznaniu. Nie ukrywam, że po "Magdzie M." postanowiłam sobie zrobić małą przerwę. Praca w dwóch serialach wykończyła mnie. Nie jestem pracoholiczką, nie mogę ciągle pracować, muszę zacząć żyć, spotykać się z przyjaciółmi. Kupiłam mieszkanie...

A propos mieszkania. Była Pani twarzą kampanii reklamowej naszego konkursu "Czytanie za mieszkanie". Prawdopodobnie laureatka będzie pani sąsiadka.

- Rzeczywiście. Muszę mieszkać w centrum miasta, skąd blisko na dworzec lub na lotnisko.

Jak Pani przeżyje wyprowadzkę z Grunwaldu?

- Jakoś przeżyję. Babcia, którą się przez lata opiekowałam, wyjechała do córek do Belgii, rodzice wracają... Nie mam gdzie mieszkać, więc muszę sobie znaleźć nowe lokum. Wybrałam Jeżyce.

Ostatnio dość głośno o Pani działalności charytatywnej w Poznaniu.

- Jestem związana z poznańską drużyną "Dar Szpiku". Występujemy we wszystkich maratonach w czerwonych koszulkach. To jest fantastyczna akcja. Nie zdajemy sobie sprawy, że ludzie boją się być dawcą, co bierze się po prostu z nieświadomości. My uświadamiamy, że to nie boli, że to nie jest niebezpieczne. Na początek wystarczy oddać krew, a lekarze zadecydują, czy możemy być dawcą. Ja niestety, nie mogę. Po roku działalności widzę, jak zmieniają się postawy ludzi. Nie ma przecież nic bardziej cudownego, niż darować komuś życie. Oddawanie szpiku kostnego to nic więcej, niż przetoczenie krwi. Poza tym jestem członkiem honorowego zarządu Fundacji Patria, którą założył Michał Wojtczak. Wszystko co miał, przeznaczył na tworzenie centrum rehabilitacji dzieci z porażeniem mózgowym w Imiołkach nad Lednicą. Wielu znanych poznaniaków zaangażowało się w ten projekt.

Dlaczego Pani to robi?

- Mam to chyba we krwi. Już jako licealistka prowadziłam zajęcia z hipoterapii z dzieciakami na Woli.

Katarzyna Bujakiewcz, aktorka teatralna i filmowa. Urodziła się w Poznaniu. Jako dziecko grała w filmach Andrzeja Maleszki. Ukończyła PWST we Wrocławiu. Występuje w serialu "Na dobre i na złe".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji