Artykuły

Wilde czytany z dystansem

Nabieram zaufania do Józefa Czerneckiego. Zwłaszcza wtedy, gdy młody reżyser zabiera się do pracy nad widowiskiem komediowym. Jak dotąd ("Król malowany", "Zielony Gil") potrafił on za każdym razem zna­leźć do swoich inscenizacji klucz, ów pomysł, który organizuje całe sceniczne dzianie się, a przedstawie­niu nadaje spoistość i jednorodność stylistyczną .

Instynkt nie za­wiódł Józefa Czer­neckiego, także i przy wystawianiu komedii Oskara Wilde'a "Bądźmy poważni na serio" (bardziej znanej pod tytułem "Brat mar­notrawny") na Dużej Scenie Teatru im. Stanisława Wyspiańskiego.

Reżyser, a także aktorzy, przykłada­ją jakby do utwo­ru lornetkę z tej drugiej oddalającej strony. Dzięki temu lekko naiwny już i staroświecki tekst nabiera innych wy­miarów. Bardzo mu zresztą ten dystans (bez złośliwości, choć odrobinę iro­niczny) pomógł bo go niespodziewanie uatrakcyjnił. To przymrużenie oka jest zresztą de­likatnej bardzo natury, co strzeże inscenizację przed niezamierzoną karykaturą.

Czernecki modyfikuje nieco sce­niczne sytuacje i inaczej kształtuje charaktery postaci. Tym sposobem sięga głębiej w motywy ich postę­powania, dopowiadając to czego w tekście może i nie ma, ale co przecież, logicznie rzecz biorąc, mogłoby się wydarzyć. Umowność jest cechą dominującą spektaklu "Bądźmy poważni na serio" i jeśli nie mamy ochoty na udział w tej za­bawie, to może wydać nam się ona przerysowana. Jeśli jednak przyjmiemy intencje reżyse­ra za swoje, bawimy się świetnie, szczególnie wtedy, gdy ironię autora przebija ironia reżysera.

Tej zabawie poddali się także ak­torzy tworzący w przedstawieniu galerię portretów mocno zróżnico­wanych, choć bardzo w stylu całości. Demoniczna, ale pełna kobiecości Lady Bracknell w interpretacji Sta­nisławy Łopuszańskiej, to nie tylko uosobienie dystynkcji i dobrych ma­nier, ale i drzemiący pod powłoką chłodnego opanowania temperament: także erotyczny, Ewa Leśniak jako Gwendolina zbudowała swą boha­terkę kreską wyraźną, ale powie­działabym: elastyczną, co ją znacz­nie wzbogaciło. Całą w bielach i atrybutach niewinności, za to pie­kielnie pragnącą dorosłego życia, Ce­cylią była Maria Mielnikow-Krawczyk, zaś jej uroczą, mimo wszyst­kich wad, opiekunką - Liliana Czarska.

Kapitalną, godną osobnego po­traktowania postać Merrimana (cóż za angielszczyzna) stworzył Zbig­niew Kornecki. Trójkę marnotrawnych młodzieńców różnych stanów zagrali Tomasz Radecki (John), Mi­rosław Krawczyk (Algernon) i Zbig­niew Leśniak (Lane), pastora - Jerzy Korcz.

Scenografię - także serio tylko w połowie - zaprojektowała Anna Franta.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji