Artykuły

Biedne drewienka

"Wigilia Apokalipsy"w reż. Gabriela Gietzky w Teatrze Bagatela w Krakowie. Pisze Paweł Głowacki w Dzienniku Polskim.

Na tylnej części koszuli smętny skrzypek ma wymalowaną górną część kościotrupa i czaszkę. Nie oszukujmy się - skrzypek nie ma złudzeń co do przyszłych losów świata i prawdziwej kondycji duchowej człowieka. Gdy się odwróci do nas przodem - ujrzymy bladość.

Pianista wchodzi z rogiem obfitości kozy Amaltei na głowie. Ponuro kroczy, martwotę dźwiga w oku, zaś róg Amaltei jest wyraźnie na bakier. I w tym wypadku nie mamy się co oszukiwać - pianista też nie ma żadnych złudzeń co do przyszłych losów świata, które ciemne będą z powodu genetycznie, a nawet i odwiecznie złej kondycji duchowej człowieka. Gdy pianista zasiądzie przed klawiaturą - wyjmie flaszkę z kieszeni, odkręci zakrętkę, zdejmie róg i na pudle instrumentu go położy. W przeciwieństwie do flaszki - róg obfitości okaże się boleśnie pusty. Już nawet mity - o zgrozo! - nie działają. W związku z tą wadą świata - pianista solidnie golnie sobie z tego, co jednak wciaż działa i wciąż bywa pełne.

Gitarzysta zwlecze się z parkowej ławki. Jak skrzypek i pianista, także i szary szarpidrut złudzeń nie ma. Jakby miał, toby przecież nie w parku rezydował, jeno do chałupy by polazł. Po cholerę jednak łazić, skoro świat i tak brnie w przepaść, gdyż człowiek jest duchowo brzydki i zły? Człowiek od praw boskich się oddalił, ot co. Więc i my się nie oszukujmy i żadnych złudzeń już nie klećmy ku własnemu pocieszeniu. Bądźmy szczerzy wobec siebie.

Nie inaczej z perkusistą, jego też ogarnął słuszny defetyzm. Przy innej ławce perkusja na niego czeka wiernie dniami i nocami. Wierny werbel - cóż za gorycz! Po co go dźwigać, skoro wiadomo: świat kroczy ku... i tak dalej, albowiem człowiek jest... i tak dalej. Znacie? Znamy. No to posłuchajcie. No to słuchamy.

Na scenie przy ul. Sarego przez godzinę bez paru minut słuchamy uteatralizowanego recitalu Pauliny Napory. Rzecz jasna - w smaku swym i myśli swojej naczelnej jest on, by tak rzec, udanym zwarciem skrzypka, pianisty, gitarzysty i perkusisty, skutecznie uzupełnionym powłóczystym smętkiem narratora (Jacek Różański) oraz smętną powłóczystością wokalistki, która przez kilka pierwszych pieśni żałobnych - co byśmy już ostatnie nadzieje porzucili - ma do pleców przyczepione biedne drewienka. Tuszę, iż drewienka te oznaczają skrzydło anioła, któremu jest na duszy raczej ciężko.

Jeśli do tej gorzkości w szóstej potędze dodamy metaforyczną gorzkość Adama Ochwanowskiego - autora tekstów, oraz gorzkość nut Andrzeja Żądły, to stężenie cichej i dzielnej rozpaczy jest na scenie tak wielkie, że szczerze radzę tytuł zmienić. Winien brzmieć nie: "Wigilia Apokalipsy", lecz: "Apokalipsa Apokalipsy". A najlepiej: "Z powodu sporego bólu duszy - odwołuje się".

Na zdjęciu: Paulina Napora.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji