Artykuły

Niedzisiejsze sny o potędze

Bohaterowie Ibsena pozostają w gdańskim przedstawieniu jakimiś kukłami, wypranymi z człowieczeństwa, z życia.

Przy małym stoliku siedzi kobieta w szarym kostiumie. Czuć, że coś się za chwilę wydarzy, a może już się wydarzyło. Do końca spektaklu ze sceny wieje jednak chłodem.

Drugą premierą za dyrekcji Macieja Nowaka teatr Wybrzeże funduje nam znowu powtórkę z historii teatru. Po "Naszym mieście" Thorntona Wildera, oglądamy równie anachronicznego "Jana Gabriela Borkmana" Henryka Ibsena.

Żywe trupy

Dom Borkmanów jest grobowcem. Żyją w nim mąż i żona, którzy się nienawidzą. On zajmuje piętro, ona parter. Słyszą tylko odgłosy swoich zachowań.

Jan Gabriel Borkman (Krzysztof Gordon) ukrył się przed całym światem po 8 latach spędzonych w areszcie i więzieniu za oszustwa finansowe. Nie widzi jednak swojej winy, za życiowe bankructwo wini przyjaciela, który go zdradził. Żyje jak zraniony wilk w klatce. Borkman jest potworem. W imię rzekomego dobra ludzkości zniszczył życie sobie i swoim najbliższym. Marzył o dobrobycie tysięcy ludzi, a nie umiał uszczęśliwić nawet jednej osoby. Kochał Ellę, siostrę swojej przyszłej żony, ale poświęcił jej miłość dla zdobycia stanowiska dyrektora banku i mirażu potęgi. Grający Borkmana Krzysztof Gordon jest postacią-monolitem. We wnętrzu jego bohatera nic się nie dzieje - jest on ciągle tak samo zawzięty i nieprzejednany. Być może reżyser postanowił, że Borkman jest aż tak zły, a może po prostu zabrakło pomysłu na "ugryzienie" tak jednowymiarowej postaci.

Pani Borkman (Joanna Bogacka) jest godną "partnerką" dla swojego męża - równie egoistyczna i zapatrzona we własne nieszczęście. Bogacka-Borkman jest nieszczęśliwą kobietą, która nie umie kochać. Jej wykrzywioną grymasem twarz zmienia się tylko w obecności syna Erharda (w tej roli dość blado wypada Michał Kowalski).

Skandynawski chłód

Borkmanowie są jak żywe trupy - przeraźliwie samotni, wewnętrznie wypaleni, przeżarci smutkiem. Jana Gabriela trzyma przy życiu tylko absurdalna nadzieja na rehabilitację. Panią Borkman - równie nierealna wizja, że syn Erhard zmaże hańbę, jaką splamił rodzinę "dyrektor banku", jak nazywa męża.

Z tego zarażonego śmiercią świata udaje się uciec tylko młodym - Fridzie (dobry epizod Anny Kociarz) i Erhardowi, którzy dają się uwieść bogaczce Pani Wilton (Małgorzata Brajner jako pewna swego, grzeszna kobieta jest intrygująca, może trochę za mało witalna). Jej kolorowa suknia i makijaż są obietnicą piękniejszego, barwnego życia. Na tle przeraźliwie szarego domu Borkmanów Pani Wilton wygląda jak egzotyczny ptak. Nic dziwnego, że Erhard wybierają, a nie toksyczną matkę, która ciągnie go w mrok własnego nieszczęścia czy śmiertelnie chorą ciotkę Ellę (ciekawa, wyjątkowo powściągliwa rola Doroty Kolak).

Oglądając przedstawienie, trudno było mi jakoś uwierzyć, że oto na moich oczach po wielu, wielu bolesnych latach członkowie rodziny Borkmanów stają ze sobą twarzą w twarz i poznają całą prawdę o swoim zmarnowanym życiu. Pani Borkman nie jest przecież specjalnie zaskoczona wizytą niewidzianej od ośmiu lat siostry Elli. Wszystko odbywa się tu niejako na powierzchni. Bohaterowie nie mają czasu uwierzyć w to, co się dzieje, a co dopiero przekazać nam związane z tym emocje. Właśnie - w tym spektaklu nie ma miejsca na emocje, brak podskórnego napięcia, które musi towarzyszyć dramatom rodzinnym tego kalibru - nawet w mroźnej Skandynawii.

Bohaterowie Ibsena pozostają w tym przedstawianiu kukłami, wypranymi z człowieczeństwa, z życia. Sam spektakl jest zaś pobieżnym streszczeniem historii upadku pewnej familii w odległych czasach. Reżyser, redukując pretensjonalnie brzmiące dziś dialogi, wyciął także dramat, który nie miał kiedy zaistnieć. Przedstawienie jest więc krótkie, ale i powierzchownie.

Ciekawie zagrały w nim za o scenografia i muzyka autorstwa dwójki wybitnych warszawskich artystów. Mroczna scenografia Barbary Hanickiej, doskonale oddaje czas przeszły, w jakim żyją bohaterowie Ibsena. Hanicka wykorzystała wszystkie możliwości techniczne, jakie daje wybrzeżowa scena. Zastanawiam się tylko, czy 'aby pokazać "osobną" egzystencję Borkmanów, trzeba było używać aż sceny obrotowej i zapadni, które kłócą się nieco z kameralnym charakterem przedstawienia (publiczność siedzi na scenie). Chociaż w ostatniej scenie doskonale sprawdza się ogromny dół-grób, z którego docierają dźwięk fabryk. Właśnie, dźwięki. Bolesław Rawski, idąc za "dźwiękami metalu", o których mówi w dramacie Borkman, ale i za inspiracją z filmu "Tańcząc w ciemnościach" (takie przynajmniej odniosłam wrażenie), tworzy "szmerowo-mechaniczną" muzykę z industrialnych odgłosów kapitalizmu.

Dla japiszona?

O czym ma nam mówić dziś dramat Ibsena? O potrzebie bliskości drugiego człowieka? O miłości, bez której życie staje się koszmarem? Czy ma być wreszcie przestrogą dla tych, którzy zamieniają uczucia na pragnienie władzy, a miłość do ludzi na miłość do pieniędzy? Teoretycznie tak. Ale czy współczesny pracoholik lub japiszon zrozumie modernistyczny dramat wielkiego Norwega i opamięta się w swej wspinaczce po szczeblach kariery? Głęboko w to wątpię.

Przy okazji tej inscenizacji nasuwa mi się ta sama wątpliwość, co przed tygodniem po premierze "Naszego miasta" - po co teatr, który deklaruje chęć rozmowy o współczesności sięga po mocno przestarzały tekst, który trzeba na siłę naginać do nowej rzeczywistości? Sztuka Ibsena ma ponad sto lat i niestety na tyle wygląda. Nie bez powodu teatry interesują się nią nader rzadko. Sny o potędze, mocy stwarzania z epoki narodzin kapitalizmu wydają się jakąś dziecinną mrzonką wobec naszego rodzimego kapitalizmu na przyspieszonych obrotach oraz przebudzenia, jakie przeżywają teraz zachodnie społeczeństwa dobrobytu. One zjadają już własny ogon, który za czasów Borkmanów jeszcze nawet nie zaczął rosnąć. A emocje, które przecież są ponadczasowe i mogły być ratunkiem dla tego spektaklu, po prostu wyparowały razem z marzeniami Pana Borkmana.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji