Artykuły

Żywy autor, żywy teatr

Dorota Kolak dostawała ataków tremy, gdy Paweł Huelle przychodzi! do Teatru Kameralnego w Sopocie. Próby w obecności pisarza utrudniały aktorce koncentrację, choć oczywiście nie jest nowicjuszką i z niejednym tekstem dramatycznym potrafiła sobie znakomicie radzić. - Ale autor żywy - mówi reżyser Krzysztof Babicki - to jest pewien problem. Można na nim co prawda niektóre rzeczy wymóc i nam się udało, ale on równocześnie może kontrolować na bieżąco i mieć tzw. baczenie.

- To dla mnie niezwykłe doświadczenie - mówi Paweł Huelle - napisałem tekst i mogę być przy jego teatralnym przetwarzaniu.

Sztuka powstała wiosną ub. roku. Pracowałem nad nią dwa miesiące. Oczywiście znacznie dłużej "nosiłem" pomysł w sobie.

Widownia Teatru Kameralnego w Sopocie zmniejszona została o kilkadziesiąt krzeseł. Aktorzy po podeście schodzą ku publiczności, która będzie siedziała wokół, blisko dziejącej się akcji. Scena jeszcze prawie pusta. Oczywiście jest drzewo-suchy kikut, bliski sztuce Huelle "Kto mówi o czekaniu" i nawiązaniom do Beckettowskiego "Czekania na Godota". W centralnym miejscu stół, tu odbędzie się wielka kolacja trójki przyjaciół z pierwszej części widowiska. Tu będzie podchodził oberżysta Krzysztof Gordon. Zaplanowana przez Krzysztofa Babickiego przestrzeń znacznie powiększyła miejsce akcji. Paweł Huelle lubi właśnie ten teatr, do którego się wchodzi prawie z ulicy.

Chodziłem do Kameralnego w czasach studenckich - mówi. Tu jest ta specyficzna atmosfera i dlatego chciałem, żeby na tej scenie była prapremiera mojej sztuki.

Krzysztof Babicki za punkt honoru postawił sobie wyreżyserowanie gdańskiej prapremiery. - Inne teatry w Polsce interesowały się tym tekstem. Byłoby głupio, gdyby nas ktoś ubiegł mówi. Chciałem ten tekst robić. On jest dla wrażliwej i myślącej publiczności. To zaproszenie do intelektualnej rozmowy - dodaje.

Próba trwa. Jacek Mikołajczak i Mirosław Baka na scenie. Grają. Poczekajcie - przerywa Babicki - musimy poprawić światła. Mirka bierze idealnie, Jacka nie, a nie chcę rezygnować z ogrania pagórka. Dobrze tam siedzicie. - A może ja bym się trochę wcześniej podniósł? - pyta Baka.

- Spróbuj - ripostuje Babicki. Grają dalej.

- Od 12 lat po raz pierwszy robię spektakl na tej scenie. Po "Już prawie nic" wyniosłem się właściwie z Sopotu - mówi Babicki.- Wolałem większe przestrzenie albo Czarną Salę - zupełnie bliską widzowi. Suflerka podrzuca tekst... - To normalne, jeszcze się nie uleżał.

Delikatny motyw muzyczny. Wchodzi Dorota Kolak - czarny sweter, długa spódnica, czapka pilotka, plecak. Za chwilę zerwie z głowy czapkę. Kilka zaplecionych warkoczyków zatańczy wokół twarzy aktorki. Scena z chłopakami jest niezwykle sugestywna. Narasta napięcie i tempo. Stop. Znowu światła trzeba poprawić. Wytrącona z akcji sztuki trojka aktorów przez chwilę milczy. Zawracają z tekstem na zakładkę. Mirek Baka coś tam mruczy, a potem wydaje dźwięki podobne do głosu Kaczora Donalda. Śmieją się wszyscy. Dorota przygotowuje się do zapalenia świeczek na stole. - Mają być trzy, na razie jest jedna - mówi Babicki. Teatr jest biedny. Wyobraźcie sobie, że zapala trzy. Więcej światła. I za chwilę scena picia toastów. Pamiętajcie, że tam jest ściana luster. Będziecie się odbijać. Babicki prosi też Bakę, by uważał przy podawaniu tekstów.

Coś ci się rymuje. Zrób to jeszcze raz...

I dalej. W szalonym tańcu Dorota Kolak wykrzykuje swoje kwestie. Nagle rzuca do suflerki: "Zapomniałam tekstu!" Wszystko toczy się na tym samym stopniu napięcia, które niesie sztuka.

Do prapremiery sztuki Pawła Huelle "Kto tu mówi o czekaniu" jeszcze kilka dni. Próby w Teatrze Kameralnym w Sopocie trwają intensywnie. Tremę mają wszyscy. Autor również.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji