Ludzie klęsce przeznaczeni
Legnicka "Troja".
To było bogate miasto. Zasobne, szczęśliwe. Leżało w północno-zachodniej Azji Mniejszej. Zostało złupione i zniszczone przez Achajów. To do tego miasta Trojanie wprowadzili słynnego konia trojańskiego, choć przed zasadzką ostrzegała ich Kasandra...
W legnickim przedstawieniu "Troja, moja miłość" na motywach Eurypidesa, według scenariusza i w reżyserii Pawła Kamzy, niektóre postaci wyglądają i zachowują się bardzo współcześnie. Taki jest niezdecydowany, kiedy mówi (a mówi, powtarzając co chwilę własne frazy) Grek Agamemnon (Janusz Chabior). Taka jest jego żona, piękna Helena w wyjątkowo eleganckich szpilkach (Anita Poddębniak). Współczesne są ich dramaty i tragedie. Reżyser przeniósł antyczną opowieść w XX wiek na południe Europy. Nie ma tu historii wojny. Jest grupka złamanych ludzi, wśród których chyba nikt nie wygrywa.
- Dla mnie życie straciło sens - stwierdza beznamiętnie Małgorzata Urbańska jako Hekabe, żona Trojańczyka Priama.
Mnóstwo tu kobiet skrzywdzonych i niemających właściwie żadnego wpływu na rzeczywistość. Kasandrze (Katarzyna Dworak) nikt nie wierzy, Ifigenia, córka Agamemnona (Gabriela Fabian), płacze i śpiewa ojcu: "pierwsza przytuliłam się do twoich kolan, chcesz mnie zabić".
Wojny zawsze były takie same - zdaje się mówić Paweł Kamza - cierpieli ludzie.
Jak zwykle na legnickiej scenie przestrzeń teatralna została zakomponowana w niezwykły sposób. Widownia siedzi na scenie, a aktorzy grają przed nią na mnóstwie piachu (kurząc chwilami, więc trzeba uważać). Atmosferę buduje ciekawa, "południowa" scenografia Małgorzaty Bulandy.