Artykuły

Umierający wapniak

LEŻY na szpitalnym łóżku, stary, zużyty, z biografią, która pełna jest strzelaniny, rozpaczy, strachu, złych wyborów, złego posłuszeństwa złym sprawom, ale i liryzmu, ale i sentymentalizmu, ale i infantylnych przygód.

Leży i wspomina, leży i zdaje mu się, że widzi obrazy z przeszłości, że odwiedzają go ludzie dawno zmarli, bliscy i obojętni, ale jakoś tam ważni.

Leży, jego serce ledwo bije a jego mózg jest na ostatnich, najwyższych

obrotach.

Marzy, patrzy w głąb siebie, majaczy.

Odżywa mu przeszłość.

Kiedy umrze, przykryją go prześcieradłem. Normalnie.

Po śmierci odwiedzi go ktoś, kto zada parę pytań.

Dla wielu ludzi - też normalna,

Wszystko co powyżej widziałam na własne oczy na scenie.

"Kartotekę" Różewicza młodzi reżyserzy - czwórka - wystawili jako rzecz o umierającym wapniaku, któremu się roi to i owo. Pobłogosławił takie widzenie sprawy sprawujący opiekę artystyczną nad tym przedsięwzięciem (dyplom PWST) oraz odtwarzający postać tzw. wapniaka Tadeusz Łomnicki.

Mój Boże, bohater Kartoteki, ten już legendarny, z przeszłością kombatancką, i tą z czasów błędów i wypaczeń (...klaskałem!), bohater który w latach sześćdziesiątych zaistniał jako wielki polski Everyman, tutaj oto już dochodzi, ledwie zipie w objęciach choroby i sklerozy.

Niby tylko przedstawienie i jego koncepcja, niby tylko nowe "odczytanie" Kartoteki, a w istocie coś całkowicie nowego. Spojrzenie współczesnych na kawał wspólnej przedwojenne i powojennej biografii społeczeństwa. Ich osąd, ich skala wartości.

Niezależnie od wartości czysto teatralnych tego przedsięwzięcia - to jest nowy rozdział. Na najlepszym z przekładów, to jest na Kartotece zilustrowany.

Przypomnijmy: pisał ją autor w latach 1958 -1960. Dialog ogłosił ją drukiem też w r. 1960 i już w tym. roku, w marcu, odbyła się jej sceniczna prapremiera. Na scenie kameralnej Teatru Dramatycznego, nie opodal miejsca kiedy dzisiejsi młodzi bawią się tym tematem tak inaczej (teatr Studio, wysoko, w malarni).

Wzbudził ten utwór Różewicza wiele nieporozumień i hałasu: oto bohater bez charakteru, psychiki itp., bohater zbiorowy, dysponujący doświadczeniem nas wszystkich. A to doświadczenie można tasować dowolnie jak fiszki w kartotece. Taka sztuka, "otwarta" całkowicie, pozwalała uwzględniać kolejne, nieprzeczuwane przez autora znaczenia i symbole naszych przeżyć.

Dziś wiadoma: Różewicz zrewolucjonizował polską dramaturgię, odmienił ją, wyprowadził na nowe wody.

I terasz zbiera owoce:

Młodzi opowiedzieli mu - bo był osobiście na premierze - swoją wersje, jego zapisu. I wyszło, że idzie o sklerotyków, byłych ludzi, wapniaków i tak dalej.

Sklerotyk z łóżka szpitalnego (u Różewicza to było normalne łóżko domowe i dzień jak co dzień, powiedzmy, niedziela) ma w osobie niezrównanego w ostatnich latach Tadeusza Łomnickiego wykonawcę, który broni godności swojej, nazwijmy to, "sklerozy" (czytaj: przeżyć, fobii, frustracji itp.).

Jest świetny, po prostu świetny. Ale to ostatnio już banalne: stwierdzać doskonałą formę tego aktora. Na użytek niniejszego ważne jest to, że ta świetność dokumentuje to tak dalece inne podejście do tematu. A na tyle jest świetna (wciąż świetność), że daje umierającemu wapniakowi jakieś argumenty, wcale poważne. To są argumenty dla młodych. I choć oni je odrzucają, to przecież one - brzmią. W ustach Łomnickiego, który mówi je za nas, a właściwie: demonstruje coś za nas. Że życie, że spokój, pokój, że lojalność, że strach warto było odrzucić wcześniej, że bliscy to często niemożność porozumienia, że szarpanina, że bezsens leży blisko sensu, a bełkot blisko najczystszej prawdy, że prawda bywa złożoną, że...

Nawet tego wszystkiego nie mówi wprost, expressis verbis. Po prostu jest. Zwalisty, niezgrabny, a zadziwiająco lekki, białowłosy i długowłosy, a też i łysy zarazem. Człowiek z przeszłością. Ktoś z nas (zupełnie na marginesie: wielki aktor. Jego wielkości wszystko zawdzięcza ta nowa metafora, ale nie o recenzję tu idzie).

Młodzież, która przyszła na salę kibicować kolegom reżyserom, raz po raz wybuchała śmiechem. Reagowała na wapniaka tak jak reaguje na wapniaka.

Czy to było przykre? Może, chwilami na pewno. Ale przede wszystkim: zastanawiające.

I zmuszające do refleksji, ba, analizy. A choćby i przewartościowań.

Już wiemy dobrze - na fakty obrażać się nie wolno.

Co innego, chcieć je wpisać w inną skalę wartości.

Ale najpierw trzeba je dostrzec.

Jest faktem, że młodzi dostrzegli w kombatancie wojny i realnego socjalizmu odchodzącego w lepszy świat obywatela Każdego.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji