Człowiek poza rolą
Rozmowa z Anną Augustynowicz, reżyserką najbliższej polskiej prapremiery "Komicznej siły" A. Ayckbourna w Teatrze Współczesnym.
- JEST pani postrzegana jako reżyserka badająca przede wszystkim kryzys więzi międzyludzkich, rodziny, destruktywną rolę mediów... Czy również najnowsze przedstawienie - "Komiczna siła" - będzie dotyczyło tych problemów?
- Cóż, robię wszystko, żeby się nie dać włożyć do szuflady...
- Od razu prostuję: w moim odczuciu ciągle podejmowanie i analizowanie jakiegoś tematu nie jest wadą, a silą reżysera.
- Utwór Ayckbourna, według mnie, dotyczy przede wszystkim poszukiwania prawdy o tożsamości człowieka Gdzie tak naprawdę jest nasze "ja"...
- W wymiarze uniwersalnym, czy też bardzo osadzonym w naszej współczesnej sytuacji i kondycji?
- W naszej cywilizacji. Wszystko, co się z nią wiąże, a więc przede wszystkim technicyzacja i automatyzacja, jest odpierane przez naturalną siłę, którą Ayckboum nazywa intuicją czy "naturalną inteligencją emocjonalną".
- Istnieje dysonans między, powiedzmy, technicznością a naturalnością - w swojej sztuce Alan Ayckboum to wyraźnie pokazuje...
- I ten dysonans budzi w nas śmiech. Jest w ten tekst wpisany traktat o komedii, o śmieszności człowieka. Ale przez to, że człowiek jest śmieszny - zdaje się mówić Ayckboum - jest on właśnie człowiekiem...
- A jest tu też wyraźny problem grania przez człowieka ciągle jakiejś
roli; także myślenia pewnymi schematami i matrycami zaczerpniętymi z wszechobecnych w naszym życiu mediów...
- Zawsze występujemy w jakiejś roli - społecznej, zawodowej, miłosnej... Jedne role są bardziej obrośnięte tradycją (na przykład rola kobiety czy mężczyzny), inne mniej. Ale zawsze gdzieś tam pobrzmiewa pytanie: gdzie jest to, ja" poza rolą? Czy jest możliwy "czysty" człowiek bez grania? Sądzę, że jest to zasadnicze pytanie, które stawia w "Komicznej sile" Alan Ayckboum. I naszym zadaniem - realizatorów tego przedstawienia - jest zadanie tego samego pytania publiczności.
- To pytanie o granice "ja", o czyste "ja" nie zamknięte w matrycy, roli, jakkolwiek nazwiemy, jest chyba też ważnym pytaniem dla samych ludzi teatru, gdzie przecież istnieją dylematy: "grać czy udawać", "bycia autentycznym w roli", pokazywania prawdy czy tylko reprodukowania pewnych gestów...
- W operach mydlanych, w wizji przyszłości stworzonej przez Ayckbourna, występują androidy. I mimo drobnych awarii sprawdzają się w tej roli znakomicie. Dla aktorów jest ważne pytanie, gdzie się kończy aktor, a zaczyna aktoid, gdzie kończy się człowiek, a zaczyna android.
- Jest to chyba też trudne zadanie aktorskie i zupełnie nowy materiał do grania dla zespołu Teatru Współczesnego...
- Ze względu na nasze wcześniejsze eksperymenty odważyłam się na tego typu zabawę. Zagranie roli, odejście od zagrania roli jest wpisane w każdy dobry tekst, ale tutaj musi to być w pełni świadome.
- Co uruchamia w ludziach granie?
- Wielkie pragnienie miłości. Nie miłość sama w sobie, ale jej pragnienie i niemożność spełnienia. Jeśli Ayckboum dekonstruuje maszyny, to żeby pokazać, że nie technika, a emocjonalność jest istotą...