Artykuły

Trójkąt Walentyna

Mówi się o kobietach, że skomplikowane, niestałe, niezdecydowane. A co powiedzą najbardziej zażarci mizogyni, kiedy to samo o ich płci powie mężczyzna? Oczywiście, nie oszczędzając dam, bo przecież nawet najbardziej przewrotny ludzki samiec nie wyda, nawet wymyślonego przez siebie, pobratymca, tak nago i boso pod pręgierz opinii innych. Tym bardziej damskie tło musi być wyraziste. I potraktowane z ciepłem i humorem. Takie są "Walentynki" Iwana Wyrypajewa w Teatrze Śląskim, wyreżyserowane przez Beatę Dzianowicz.

To opowieść o trójkącie, który przetrwał śmierć mężczyzny, łącząc dwie kochające go kobiety - żonę i kochankę. Nie tylko miłość przetrwała, ale i rozpacz, nienawiść, żal. I brak zdecydowania w tym tercecie, w którym facet chciał mieć ciastko i je zjeść. Feministki mogłyby powiedzieć, że autor miał na tyle przyzwoitości, że go uśmiercił stosunkowo młodo. Maskuliniści, że panie nie lepsze, bo żadna nie potrafiła zrezygnować.

Pretekstem do ukazania sytuacji trwającej 20 lat między Walentynem, Walentyną i Katią jest dzień urodzin jednej z nich. To równocześnie data śmierci ich ukochanego. Dzień radości i smutku, jak w życiu. Bardzo przekonywający, dzięki aktorom: Teresie Kałudzie, Bogumile Murzyńskiej, Alinie Chechelskiej i Mirosławowi Kotowiczowi.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji